18:52 / 11.10.2007 link komentarz (0) |
Jam session w klubie 55. Czyli średniojazzusowy skład- pani manager aka nasta, S. i A. no i Małgosia, ach no i jeszcze jeden A. Mariusz grał(one luv). Przecudownie. Impreza oczywiście skończyła się u mnie, czyli znowu śpimy we trójkę z Małgosią i S. i rozmawiamy do 5 rano. Biedna M. musiała wstać rano do pracy, a ja chyba po raz pierwszy od dawna wraz z S. wylegiwaliśmy się do godziny 15 w łóżku. Trochę muszę zmienić tryb życia, bo zwariuję. Oczywiście wczoraj atak, bo jakżeby inaczej. Przecież zawsze musi się u mnie coś spierdolić. Ale to chyba takie błędne koło trochę.
Współlokatorka opowiedziała mi o swojej nowej miłości. Jednak marzenia się spełniają i niektóre historie są jak z tandetnej amerykańskiej komedii romantycznej. Cudownie. Bez ironii. Każdy o tym marzy.
|