Za niedługo będzie połowa lutego. Dziwna ta zima tego roku, niby zima, a za oknem wygląda jakby wiosna miałabyć lada dzień. W pracy jakoś nawyraz spokojny okres, bez żadnych akcji typu CS2, NBH i tym podobnych. Nowy szef okazał się być bardziej wporzo niż zakładałem, nie wtrąca się niepotrzebnie, nie narzuca się, jednym słowem ja mam swoje i on, wymiana zdań i poglądów odbywa się jasno, wprost, bez owijania w bawełne i traktowania drugiego "z góry".
Koledze w pracy urodził się dzidziuś, więc teraz codziennie słucham w pracy różnego rodzaju opowiadań o małym dziecku. Opowiadania ciekawe i fajne, pewnie to fajnie jest mieć dzidziusia, pewnie za jakiś czas sam dorosnę może do myśli bycia ojcem.
Z powodu wizyt na obiadach niedzielnych u rodziców Magdy chyba będę zobligowany by przyzwyczaić się do nieco innego menu. Odkąd pamiętam w domu, u dziadków, zawsze w niedziele jak w typowo śląskim domu, był rosół, a na drugie danie kluski śląskie z jakimś mięsem i kapustą. Teraz to się ma zmienić, a mi jakoś ciężko się do tego przyzwyczaić. Jak to zwykł mawiać mój dziadek "obiad w niedzielę bez rosołu to nie obiad" i mi ciężko się z tym niezgodzić.
W domu jakoś tak napotkalismy chyba na barierę nie do przeskoczenia jeśli chodzi o remont. Do zrobienia zostały w zasadzie trzy rzeczy:
1) Poprawka gładzi w przedpokoju (sam nie jestem w stanie tego zrobić)
2) Przeniesienie licznika energii elektrycznej z przedpokoju na klatkę schodową (sam nie jestem w stanie tego zrobić)
3) Malowanie kuchni (od biedy sam to zrobię)
Co do punktów 1 i 2 to tutaj kluczową postacią projektu jest ojciec Magdy...
Jeśli zakończymy punkty 1, 2, 3 to ruszym dalej z kolejnymi punktami: kupno nowego TV, kupno nowego odkurzacza, kupno kuchenki mikrofalowej, kupno dywanów.
Zastanawiałem się ostatnio nad dialogiem między ludzkim. Jak to jest, że z niektórymi ludźmi bez problemu, bez żadnych kłopotów można się porozumieć, a z niektórymi w ogóle nie ma o czym rozmawiać i lepiej jest milczeć?
Chyba sęk tkwi w podejściu do drugiego człowieka i w światopoglądzie. Są sytuacje gdy od razu można przybrać skorupę, opkopać się na swojej pozycji i pod żadnym pozorem nie zmieniać zdania. Są sytuacje gdy ktoś jest otwarty na dialog i rzeczową argumentację bez sięgania po techniki "nie bo nie".
Lubię więc ludzi otwartych, trzeźwo i rzeczowo patrzących na świat, ludzi którzy lubią dyskusję na poziomie i którzy potrafią w racjonalny, konkretnie uargumentowany sposób obronić swoje stanowisko.
Trafiam na same dziwne przypadki, chyba dlatego, że sam jestem nadwyraz dziwnym przypadkiem.
|