Miniony weekend, mimo iż był początkowo bez planów, był spontaniczny i aktywny. W piatęk po basanie Magda przyjechała z Ewą i Maćkiem na małe conieco. Znaczy się miało być piwko i pizza, skończyło się na spożywaniu 0.7 :) Sobota była eksploracyjno-wycieczkowa. Najpierw z tolukiem zwiedziliśmy sobie antykwariat, a potem poszukiwaliśmy pozostałości zamku na ulicy Zamkowej. Z racji tego, że pogoda była fajna to postanowiliśmy w sobotę około 17:00 aby pojechać sobie w góry na weekend. Więc spakowaliśmy się i wyruszyliśmy sobie w drogę. Weekend w górach był bardzo fajny, ale o wiośnie to jeszcze nie można powiedzieć.
Potem tydzień w pracy, w zasadzie to tydzień wyjazdowy tak jak to było w planach, Skawina, Świdnica, Germania. Odnośnie wyjazdu do Germanii to miałem zorientować się co będzie należało do moich obowiązków w trakcie mojego 3 miesięcznego pobytu. Dowiedziałem się tylko tyle, że obowiązki pojawiają się z dnia na dzień i nie ma jakość sztywnie przydzielonych zadań. Wszystko jest flexible. Z dobrych informacji to taka, że są nadgodziny. To znaczy, że za długą nasiadówę w biurze przysługuje później dzień wolny :) Team w Germanii z którym będę współpracował wydaje się być OK. Sama Insignia, której launch będę wspomagał też niczego sobie :D
Co do samej wizyty w DE to bardzo pozytywnie, pierwszy raz leciałem samolotem gdy za oknem było jasno, fajne uczucie. Odnośnie podróży to zirytowały mnie tylko kolejki i mnóstwo kontroli we Frankfurcie.
Z Niemiec wróciłem w piątek, ku mojemu zdziwieniu żona Magda stwierdziła, że nie będzie mnie oczekiwać w domu ale u Ewy, więc tam też się wybrałem. Były dobre frytki i chili con carne :)
Sobota upłynęła zakupowo, to znaczy chciałem jechać sobie rano z Tomkiem na zakupy do Katowic by zaopatrzyć się w kolejną parę spodni w ciapki (czyt. moro). Cały organizacja wyjazdu była trochę dziwna, w piątek jakoś specjalnie na sobotę z Tomkiem się nie umawiałem ale zadzwonił w sobotę przed południem gdy ja byłem pod prysznicem. Z Tomkiem pokonwersowała moja żona Magda i powiedziała, że Tomek jedzie do Katowic do sklepu z militariami i czy chce jechać z nim. Potwierdziłem chęć i umówiłem się z tolukiem za pośrednictwem żony. Po wyjściu z pod prysznica dostałem reprymendę, że mam czelność jechania gdzieś z Tomkiem, a w ogóle po co mi kolejna para spodni, a w ogóle to mamy jechać na zakupy celem kupna kuchenki mikrofalowej i odkurzacza. Szybko więc zadzwoniłem do Tomka i skorygowałem plany, mając przy tym świadomość że na 99% już przed swoim wyjazdem do Germanii 27/III kolejnej pary ciapków raczej nie kupie. Całą sobotę w zasadzie więc zaplanowała mi żona. Koło południa były więc zakupy, a potem była impreza imieninowa u teściowej, a na sam koniec wizyta u znajomych :)
Niedziela upłynęła natomiast obiadowo u mamy i kolacyjnie-telewizyjnie u znajomych.
Więc z ostatniego weekendu nasuwają się mi następujące wnioski:
- przed zakupem sobie ciuchów muszę złożyć wniosek o zgodę na zakup :)
- czas wolny planuje żona, może jeśli będę grzeczny to dostanę z godzinę lub dwie do samodzielnego zagospodarowania :)
- termin, długość i sam fakt wizyty u teściowej nie podlega jakiejkolwiek dyskusji bądź też negocjacjom :P
Plany na ten tydzień jakoś takie w rozsypce: poniedziałek wyjazd do Częstochowy, we wtorek wyjazd do Jeleśni, środa wizyta w TRW za miedzą, czwartek i piątek narazie nie obstawiony i mam nadzieje że tak też pozostanie, bo trzeba by też od czasu do czasu trochę w biurze posiedzieć.
Za tydzień już święta, w tym roku trochę szybciej niż zazwyczaj. Mimo iż jest dodatkowy dzień wolnego to raczej nie liczę na odpoczynek. Zamiast korzystać z dnia wolnego to nie będzie mi dane sobie pospać. Pobudka zaplanowana jest pewnie gdzie na 8:00 bo trzeba iść na śniadanie do teściów. Oczywiście z chęcią pójdę na przykład na godzinę 11:00, żona też nie chce wstawać tak wcześnie, ale oczywiście termin i godzina wizyty nie podległa żadnej dyskusji. Trochę to dziwne wszystko, czuje się iż weekendy planowane mam odgórnie, kwestie zakupów rzeczy chyba też. Może zaliczę jakiś powrót do przeszłości, to znaczy jak miałem lat np.: 14 to ciuchy kupowała mi mama, może teraz o kupnie ciuchów będzie decydować żona :)
Koniec tego narzekania bo jeszcze ktoś pomyśli, że mi jest źle z żoną i może jeszcze nawet ktoś się pokusi o telefon na błękitną linię odnośnie przemocy w rodzinie :D Nie nie nie, nic z tych rzeczy. Z żoną jest naprawdę super, jedynie co mnie bardzo boli to jest fakt, że nasze sprawy, decyzje ograniczane są przez osoby trzecie. Miałem nadzieje, że gdy już zamieszkamy razem i będziemy rodziną, że to wszystko się jakoś zmieni. Ale widzę, że się nie zmieniło, swoje decyzję musimy podporządkowywać pod innych bo komuś tam będzie przykro. Zastanawia mnie więc fakt czy to działa w dwie strony, tzn. czy ktoś też myśli iż może w niektórych przypadkach/okolicznościach nam/mi też będzie przykro albo coś nie na rekę? To pytanie pozostawię na razie sobie pod rozważanie, mimo iż odpowiedź już nasuwa mi się samoczynnie.
|