Od ponad dwóch tygodni w jestem w Germanii. Chyba powoli się przyzwyczajam, większość czasu spędzam w pracy, chociaż ostatnio zdarza mi się wychodzić z pracy trochę wcześniej niżeli o 18.00. Za tydzień planowany jest powrót do Polski, ale dowiedziałem się, że moje badania lekarskie to nie taka prosta sprawa i chyba wrócę już we wtorek późnym wieczorem. Oryginalnie planowałem powrót w czwartek wieczór, ale z racji konieczności wykonania badań lekarskich chyba będę musiał jutro przebookować swój bilet. Mam w ogóle nadzieję, że będzie taka możliwość. Tęskni mi się już za żonką, więc nie ukrywam, że bardzo chciałbym wrócić już we wtorek. Oczywiście oznacza to, że środę i czwartek będę musiał spędzić w pracy w Gliwicach.
25 kwietnia w piątek zapowiada się w Ruesselsheim impreza integracyjna pracowników Opla. Taki wielki piknik po pracy, jakieś kiełbaski, piwo w sumie to fajna okazja by poznać tete ‘a tete ludzi, których znam tylko z komunikacji mailowo-telefonicznej. Zresztą przez dwa tygodnie już poznałem sporo ludzi, do biura często ktoś wpada z innych SQD.
Z racji wykrycia jakiś tam dziwnych wirusów w firmie przenoszonych na pendrivach, wczoraj menejdżment zadecydował o zakazie używania jakichkolwiek prywatnych przenośnych pamięci USB, taaaaaa….
A w ogóle odnośnie menejdżmentu to tak się zastanawiałem ostatnio, tu w Ruesselsheim to chyba co trzeci gość mijany przeze mnie w drodze na stołówkę to jakiś menagier albo dajrektor. W ogóle to od razu z daleka widać kto Niemiec, a kto nie :)
Ostatnio jakoś wydłuża mi się droga do pracy. To znaczy, potrzebuje na jej pokonanie coraz to więcej czasu. Mam w zasadzie dwa warianty do wyboru, albo zadupia i światła co 100 m, albo zakorkowana trzypasmowa autostrada. Nie ma reguły którędy szybciej. Dziś do domu jechałem 1.5h. A to dlatego, że Renem transportowali jakiś prom kosmiczny (muszę czegoś na ten temat poszukać w necie), mnóstwo gapiów, dużo policji, zakorkowane ulice. Udało mi się zobaczyć prom, ale nic specjalnego.
W tym tygodniu jakieś straszne pierdoły mi się śnią. Sny w dalszym ciągu mam bardzo wyraziste, ale czasami bardzo mnie męczą.
Wczoraj wieczór poratowałem rodaka, bo biedny hotelu sobie nie zarezerwował, a we Frankfurcie jakieś targi, więc w promieniu 50 km kiepsko z hotelami, no ale w końcu po półtorej godziny poszukiwań znaleźliśmy hotelik.
Prawie zapomniałem, żonka mi skutecznie przypomniała, dziś mam imieniny, których oczywiście nie obchodzę, jedynie uczciłem je piwkiem ;)
|