15:30 / 10.05.2008 link komentarz (3) | Niepostrzeżenie zrobił się maj i dobiliśmy wspólnymi siłami do piątego miesiąca. W przeciwieństwie do innych znanych mi ciężarówek byłych i aktualnych, nie miewam mdłości ani gwałtownych zachcianek na cokolwiek. Jeśli już to tylko tak z przekory zachciewa mi się pozycji z listy "to jest be", takich jak sushi, wino albo ser pleśniowy. Niełatwo jest się wszak odzwyczaić od dworskich nawyków żywieniowych, o niełatwo. Śpię tyle co zawsze, czyli dużo, gdyż z natury jestem leniwa i ciąża nie ma tu nic do rzeczy. Właściwie, oprócz permanentnego wkurwa i agresji na wszystko, jedynym objawem ciąży w moim wykonaniu jest jazda na bakterie. Otóż, bakterie nagle zaczęły mi przeszkadzać. Do tej pory żyliśmy sobie wszyscy zgodnie pod jednym dachem, nieczuła byłam na syf gdziekolwiek i odpoczynek stawiałam o wiele oczek wyżej, aniżeli ład i porządek. Takie miłe status quo runęło jednakowoż w gruzach i z pasją w oczach rzucam się na wszystkie prawdziwe i wyimaginowane skupiska bakterii. Zaistniał jednak konflikt interesów, bowiem mój lokator rozwinął zmysł słuchu i przeszkadza mu chyba dźwięk odkurzacza. Kiedy tylko napadłam na dywan (bosz, ileż tam jest bakterii. I roztoczy. Może nawet pneumokoków??), lokator włączył mi w brzuchu opcję 'odwirowywanie' i kontynuował te popisy, dopóki hałas się nie skończył. Tak więc z całą pewnością, dziecko nam się nie wyrodzi i będzie takim samym brudasem, jak rodzice. Nawet pies u nas nie lubi sprzątania, czyli consensus na całej linii. |