13:11 / 19.08.2008 link komentarz (10) | Pffff... jeszcze. Zostało nam trochę ponad miesiąc, o ile mała nie obróci się łaskawie do góry nogami to wjedziemy na stół pod koniec września. Dłuży mi się niemiłosiernie, ciężko się chodzi i ciężko się śpi, jeszcze ciężej myśli. Nie zdarza mi się ostatnimi czasy błysnąć intelektem, o nie. Pocieszam się myślą, że i tak mam lepiej niż każda jedna babka ze szkoły rodzenia. Wszystkie one rozrosły się w poprzek, rozciągnęły jak bohaterki komiksów, mnie natomiast urósł li i jedynie brzuch i celulitis. Co ma swoje minusy, bo przedstawiciele szacownego pokolenia starych pierdów, którzy, jak wiadomo, lubują się w dalekich podróżach środkami komunikacji miejskiej, najlepiej w godzinach szczytu, przeważnie ignorują mój stan i chociaż jestem w cholernym ósmym miesiącu ciąży, to z rzadka tylko ktoś się nade mną ulituje i ustąpi. A że ja jestem z kategorii bardziej pierdołowatych, to ani się nie upomnę, ani nie chrząknę babcia style, ani też nie rzucę w przestrzeń żadnej uwagi o tym, jakie to "staruszki dzisiaj niewychowane". Na szczęście posiadamy Hendryka. Hendryk (koniecznie przez "d", nie mylić z pospolitym Heńkiem) to nasz uroczo sfatygowany bolid który, wspólnie z Kesem, wozi mój bebzol po mieście i zwykle wybawia mnie od trudów obijania się tramwajem. Mogłabym jeszcze siedzieć cały dzień w domu, jednakowoż opcja taka rychło doprowadziłaby mnie do czarnej rozpaczy i zupełnego zdziczenia. Toteż wytaczam się do ludzi, i odliczam dni.
|