23:26 / 27.08.2008 link komentarz (0) | Zrzucania palenia definitywne nici. Operacja "Tytoniowa czystka" skazana bylana porazke juz na samym etapie planowania, nie ludzmy sie wiec, zemogloby to byccoswiecej jak tylko czcza gadanina. Trudno nie palic w pracy, jeszczetrudniej, gdy praca polega na chodzeniu na imprezy. Na przyklad koncerty. Nie jest to oczywiscie katorga, bo gdyby tak bylo, nie poszlabym. A co. Niemniej jednak sa takie miejsca pozornie fajne, ktorych odwiedzac nie lubie. Jestich w Warszawiecalkiem sporo. jedne sa za daleko, inne saza bardzo trendowe, jeszcze inne zbyt pseudoalternatywne, jednak szczytem wszystkiego jest moja ukochana rock- cafejka, w ktorej powoli moge sobie flamastrem (jesli Tola Sz. nie wykupila wszystkich na osiedlu, nie?) zaznaczyc stale miejsce, w ktorym w niektore wtorki ogladam roznych ludzi produkujacych sie na scenie. Mowie niektore, bo szczesliwie sa takie wtorki, kiedy nie musze tam byc. Sa tezwtorki kiedy jestem tam z przyjemnoscia. Na przyklad ten, kiedy grala Baaba Kulka. Genialny wystep, chce go miec w domu.
HRC jest bowiem miejscem wyjatkowo dziwnym. Maja bardzo fajny patent nato, zeby sciagac na scene ciekawych , glosnych, albo po prostu jakichs tam rozpoznawalnych w pewnych blizej nie okreslonych kregach artystow. To jest spoko, bo kazda inicjatywa polegajaca na animowaniu stolecznej sceny jest okej, bylebym nie musiala we wszystkim uczestniczyc.
Teoretycznie jest to lokal dla mlodych,przynajmniej duchem, glodnych innej muzyki. Ale zarazem jest to lokal dla glodnych hamburgera za 35 zl i innych fast foodow w topendowych cenach.
Sam fakt, ze scena, kibel, kuchnia i majtki Shakiry saw tym samym zakatku pokazuje z jakiego typu miejscem mamy do czynienia.
Ale nicto. Czasem tez publicznosc bywa nie najlepsza. Nieco przypadkowa, albo nazbyt zfreakowana- to znaczy z indywidualizmem wykupionym za gruby hajs w markowych butikach. Albo ludzi za wszelka cene starajacych sie utrzymac swoj image smutasa i outsidera, ktorzy jednak przychodza z przyjaciolmi i skacza pod scena jak jebane szynszyle.
Raz tlustymi wlosami smierdzacymi szamponem rzepowymipotem wymachuje mi przed nosem jakis nerd w swetrze. Innym razem grubas w skurzanych spodniach z dlugimi wlosami robi "wroooaaaaaahhh" gdzies za moimi plecami. Albo taki jeden. Lat ledwo 18,twarz dziecka z Willi Laguna w Pyrach, biala koszula zapieta pod szyje i piersiowka ostentacyjnie wetknieta w kieszen. jeszcze tylko ostatnie rozczochranie grzywki na czole i juz moze nerwowo podrygiwac do indie.
Nie mam nic do indie,woleindie odrock dinozaurow, wazne zeby tylko dwa zespoly roznily sie czyms od siebie (poza makijazem wokalisty... zartuje, nie wszyscy sie maluja i to ich wyroznia ) no i umowmy sie, fajnie jak zespol przed wydaniem debiutanckiej plyty jeszcze sie nie wozi.
Niestety jestem juz za stara na robienie indierocka, i spiewam znacznie gorzej niz wiekszosc chlopcow, ktorzy nieumieja spiewac,wiec nie ma o czym mowic. Natomiast ostatnio roztaczalam przed znajoma wizje indie-rock-revivalu. Wyobrazcie sobie tych anemicznych chlopcow za 30 lat. Patyczaste nogi scisniete w waskich spodniach zakonczone lakierowanymi trampkami, a na nich zatkniete faldy brzuszne, zdarty glos, siwe wlosy, oblesne parchate ryje i teksty o zgnilej milosci, ktora przemija lalala.
Wracajacdoteamtu warszawskich lokali. Najgorszym miejscem nakoncert jest pieprzony Torwar. Po rodzinnej atmosferze na 50 cencie nic mnie nie zaskoczy, aletez nic nie zacheci by sietam pojawic. No moze Outkast.
Tymczasem rozwazam sensownosc organizowania koncertu Rootsow w Arenie Ursynow.
Bylam tam na jednym epokowym wydarzeniu,amianowicie zabralam syna na "KubusPuchatek Live" ale dawali czadu. Napierwszy rzut oka jednak od Torwaru Arena niewiele sie rozni, to znaczy nie jest, do chuja, sala koncertowa, tylko cholernym boiskiem, z krzeselkami i parkietem. Tam to polski Gnarls Barkley moglby sobie teledysk krecic,a nie porzadny koncert grac, no ale... Jakos nie widze w tym miescie dobrego miejsca na rasowy koncert.
Przez moment wpadla mi do glowy Stodola, ale pamietam az za dobrze rzeznie jaka tam panowala w zeszlym roku na Wu.
Amfiteatr w parku Sowinskiego? Jakos dyskretnie omijam to miejsce i nigdy nie udalo mi sie tam trafic.
Park praski? Japierdole.
...
Sala Kongresowa? nie ma nic gorszego. atłasowe krzesełka i konferansjer, który przed koncertem wyjasnia zgromadzonym czytajac z kartki, ze dzis wystapi wielka gwiazda, ktora nagrala wiele singli, z ktorych kilka bylowielkimi przebojami,z ktorych niektore byly w czolowcelist przebojow... bla blabla... no i oczywiscie zawsze pojawia sie mily akcent w stylu "witamy i pozdrawiamy naszych dzialaczy partyjnych i zaprzyjaznione wladze miasta"
Fabryka Trzciny? Jakos na Swaya nikt dupy nie ruszyl, kochani, wstyd. wiecej osob ogladalo mecz.
Ale Emilie Simon wypadla super, nawet ludzie z Instytutu Francuskiego troche zaszaleli i dziko klaskali w przerwach, zaloze sie, ze w trakcie utworow mentalnie pogowali.
No ale na Boga. To ma byc Europejska Stolica Kultury 2016?!!!!!!!!! Zrobmy cos.
|