00:44 / 19.09.2008 link komentarz (0) | Wczorajszy już dzień- jeśli trzymać się daty...bo jeśli poczucia czasu to wciąż dzisiejszy...- trwał niemal sto lat i wydarzeniami można by obdzielić spokojnie kilka osób. Były więc i rodzinne klimaty w tym rodzicielskie wyzwania, i tradycyjna gonitwa po mieście, przebłysk splendoru, o którym nie zamierzam pisać, przygoda, obcowanie z kultura wysoka, a na deser bardzo młodzieńcze klimaty. A w tak zwanym międzyczasie scysja z warszawiaczkiem i sprzątanie mopem podłogi w kebabie...
Zatem do dzieła.
Rano nasz osiedlowy trzy-i-pół letni gangster po raz trzeci debiutował w przedszkolu. Tym razem z powodzeniem,panie w nowym kindergartenie są zachwycone, a ja przez te dwie godziny, kiedy nasze dziecko tam przebywało spodziewałam się najgorszego od dewastacji mienia po okaleczenia osób trzecich, w tym "cioć" przedszkolnych (ci co nie mają dzieci niech się nie śmieją, nie ma już u nas pań przedszkolanek,to są wszystko ciocie).
Na szczęście nic takiego nie miało miejsca, więc Luby zabrał Młodego na specjalny podarunkowy obiad,a ja... do pracy na konferencję prasową. Potem szybkie spotkanie w naszym popisowym centrum handlowym, symboliczne przekazanie dziecka (bez śmiechów proszę, dziś następowała tu prawdziwa sztafeta) i dalszy bieg po tajemniczą kopertę do pracy.
I tak zostałam wciągnięta w miejską grę, która powstała specjalnie dla mnie, od śledzenia pewnego człowieka, po towarzyszenie pani,która wyszła z kanału...a na końcu rozmowa. Szczegóły wtajemniczeni znajdą u źródeł.
Dziś więc mamy relację enigmatyczną, a dlaczego... o tym dalej.
Następnie ponownie pojawia się motyw biegu. obowiązkowe wysłuchanie Fono Folk Band i cudownie dziś wyglądającej Yasmin Levy (a co? nie można mentalnie pofikać do węgierskich piosenek ludowych i posłuchać rzewnych pieśni sefardyjskich w najlepszym wydaniu? Ba. Jeszcze mi za to płacą!)
A potem... truchcik z kubełkiem chińskiego żarcia na wynos do Dwóch Piątek na sentymentalny powrót do przeszłości z Molestą.
Jeśli ktoś 10 lat temu (moment,czy ja tego zwrotu nie nadużywam?)powiedziałby mi, że znajdę się na zamkniętej imprezie Molesty z zaproszeniem od zespołu popukałabym siew czoło i powiedziała... "Taaaaaa. Jaaaasne". Teraz pozostaje zmienić formułę odpowiedzi. Ludzi tłum,wreszcie znajome twarze( to miła odmiana po zaliczeniu conajmniej 5 relacji z imprez emo-indie-rockowo-popowych w HRC, gdzie jedyną znana mi osobą staje się fotoreporter... i dziękuję w duchu opatrzności, gdy jest to miły chłopak,a nie buc... za przeproszeniem ).
Wreszcie nie ma zdebilałej gówniażerii z bananowa pod Starą Miłosną - bez urazy,ale jak kogoś stać na dwa piwa za 16 zł każde, to nie mamy o czym gadać.
Klimat przyjemny,ale czas mnie gonił, więc szybki browar jeden, drugi... szybka rozmowa...jedna, druga trzecia, no i szybkie oglądanie koncertu... a potem ...
Biegiem do domu, bo mi suegra już czeka, by po raz kolejny tej doby symbolicznie przekazać dziecko.
Jeśli coś wydało wam się zrozumiałe z tej notki dajcie znać. Ja nadal pozostaję, że tak powiem, w szoniu.
|