I już po ślubie, tym razem po drugim ślubie. Dla sprostowania napiszę iż w drugim ślubie uczestniczyła aktywnie pierwsza żona, która obecnie stała się moją drugą żoną ;)
Generalnie drugi ślub był lepszy niżeli pierwszy. Lepsza pogoda, lepsza impreza, więcej gości, lepsza zabawa, więcej alkoholu, podsumowując same plus. Żona zadowolona, w sumie wszystko wyszło tak jak wyjść miało. Teraz po ślubie też jakoś tak lepiej, tak inaczej, chociaż w momencie gdy organizacja naszego ślubu wchodziła w decydującą fazę żonka była lekko irytująca. Było sporo krzyku i niepotrzebnych nerwów. Za wszelką cenę starałem się więc utrzymywać dystans i spokój by niepotrzebnie nie wdawać się w niepotrzebne utarczki słowne.
Momentami zamiast być pozytywnie i łagodnie nastawionym byłem lekko przerażony i zniechęcony ale w kulminacyjnej chwili i tak wszystko było super, więc trochę niepotrzebnie się martwiłem.
Przed naszym eventem pogoda za oknem się popsuła, ale tak to już jest, nastał taki jesienny klimat, który chyba też wywarł wpływ na żonę na parę dni przed ślubem. Dodatkowo jeszcze byliśmy z żonką lekko przeziębieni…
Dwa tygodnie temu w weekend w Gliwicach były Dni Dziedzictwa Kulturowego przez co trochę się odchamiłem :) Byłem w odnowionym muzeum oraz poszedłem na wykład mojego kolegi z pracy, poświęcony browarowi Hugo Scobla, który istniał w Gliwicach do 1945 r.
W pracy nawet spokój, chociaż w październiku czeka mnie sporo wyjazdów, ale to głównie dlatego, że praktycznie cały wrzesień z wyjątkiem wycieczki do Luton, spędziłem w Gliwicach. Głównie czekają mnie wypady na północ Polski, ale też kroi się kilka lokalnych wycieczek w okolicy Dolnego Śląska.
Przed ślubem byłem jakoś totalnie wyczerpany, żałuje że ludzie nie mają możliwości zapadnięcia w sen zimowy, ale po ślubie dwa dni urlopu pozytywnie na mnie wpłynęły.
|