19:30 / 10.08.2009 link komentarz (14) | Za tym ostatnim wpisem poszła lawina przemyśleń, początkowo także je miałem zamiar na świeżo tutaj zawrzeć.. hmm.. i zrobię to, ale może w formie bardziej skondensowanej...
Pomyślałem, że to może wyglądać dziwnie, że jednocześnie piszę o M. i o W. Pomyślałem, że to może wyglądać niepoważnie. Ale przecież tak nie jest.
Tutaj chodzi w gruncie rzeczy o rzecz bardzo banalną.. Heh.. można powiedzieć, że odkryłem Amerykę w konserwie.. ;) Chodzi o to, że po prostu - jako normalny facet - potrzebuję kobiety. Życie tak się potoczyło, że M. - osoba tak dla mnie ważna - nie daje mi tego, czego potrzebuję. Jest daleko i nawet nie bardzo chce mieć ze mną do czynienia. Tyle, że w moim życiu dalej jest pustka. W moim życiu pozostaje niezapełnione, niezagospodarowane miejsce, które jednak domaga się, żeby coś z nim zrobić. Ba, ono głośno krzyczy. Nie daje spokoju.
Potrzebuję kogoś. I stąd te wszystkie ostatnie myśli o W. Potrzebuję co najmniej przyjaciółki. Osoby, która będzie jednocześnie przyjaciółką, sympatią.. Zresztą - jak zwał, tak zwał.. wiadomo chyba, o co chodzi. Nierozstrzygnięta pozostaje kwestia, czy ktokolwiek w ogóle będzie mógł zaistnieć w moim życiu tak, jak zaistniała M. Zasadnicza kwestia polega na tym, czy ja w ogóle kogoś dopuszczę tak blisko.. najbliżej.. czy sobie na to pozwolę. Bo od prawie trzech lat sobie nie pozwalam. Postawiłem barierę. Zabroniłem sobie. Ze względu na M. Przez te prawie 3 lata byłem zamknięty, nie wychodząc naprzeciw okazjom, które w tym czasie się pojawiły.
I nadal pozostaje otwarta kwestia, czy ktoś ma w ogóle prawo zaistnieć w moim życiu w taki sposób, w jaki zaistniałaby Monika, gdyby rzeczy potoczyły się tak, jak powinny były się potoczyć.
Bardzo chętnie widziałbym w swoim życiu drugą połowę, niekoniecznie M. Tylko czy taka osoba będzie w stanie zgodzić się na taki układ? Na bycie tą drugą? Żeby to było możliwe, musiałbym chyba spotkać kobietę o podobnych przeżyciach, zapatrywaniach, co ja. Kobietę, która spotkała mężczyznę swojego życia, a jednak z jakichś względów im nie wyszło. Kobietę, która podobnie jak ja chce wypełnić pustkę w swoim życiu. Taki układ o wzajemnych korzyściach. Tak, coś takiego byłoby uczciwe - gdyby od początku było wiadomo, co i jak. Bo po prostu nie wiem, czy będę w stanie oddać się całkowicie innej osobie, niż M. Ta dziewczyna tak mocno utkwiła w mojej świadomości, że nie wiem, czy będzie to możliwe.
Cóż, potrzebuję kogoś bliskiego, ale jednak na pewien dystans. Takiej towarzyszki życia, ale bez szczególnie silnych zobowiązań. I bez seksu - bo chcę żyć zgodnie z chrześcijańskimi zasadami. To dla mnie priorytet. Odpadają więc wszelkie związki na kocią łapę. To by miała być przyjaźń. Damsko-męska przyjaźń. Wspólna droga przez życie, żeby nie iść samemu.
Aczkolwiek nie wykluczam, że z czasem otworzyłbym się na coś więcej. Do tej pory się nie otworzyłem, ale kto to wie, co jeszcze nastąpi. Może odważę się kiedyś na małżeństwo z inną kobietą, niż M.? Kogoś może burzyć, że od razu piszę o małżeństwie. Ale ja o tych sprawach zawsze myślałem poważnie. Związek z kobietą zawsze rozpatrywałem w kontekście małżeństwa. Moim zdaniem to naturalna droga. Tylko właśnie kwestia, czy jeszcze sobie na coś takiego pozwolę.
Hmm.. tak sobie właśnie pomyślałem, że w sumie to, co przeżywam, to nic wyjątkowego. Zdaje się, że naprawdę dużo jest ludzi, którzy znaleźli się w podobnym miejscu w życiu. Których serce zostało w jakiś sposób złamane i długo, naprawdę długo liżą rany. Hmm.. i pomyślałem też, że doświadczenie uczy, iż te osoby jednak nieraz spotykają w życiu kolejne szczęście. Mija jakiś, nieraz dłuższy czas, i następuje coś nowego. Nowa szansa. Kto wie, może - mimo 3 lat zwątpienia i taplania się w czarnych myślach - w moim przypadku będzie tak samo.
I zastanawiam się teraz, po raz kolejny, jakie jest miejsce W. w tym wszystkim. Nie chcę przez jakiś nierozważny krok czegoś zepsuć. Nie chcę tego za bardzo przyśpieszyć.
Wiesz co, Marta? W tej chwili widzę Twój ostatni komentarz (ten z kopniakiem) w nowym świetle.. :] Bo w tym jednak jest jakiś sens.. Napisałaś, że nie ma przypadków. W tym momencie to wszystko.. robi sens (że zarzucę kalką z angielskiego ;).. Układa się w jakąś całość.. Cóż, widocznie potrzebowałem czasu, żeby też to pojąć. Dzięki. ;]
I muszę pamiętać: bez gwałtownych ruchów. Człowieku, nie zepsuj.
Hmm.. to wszystko chyba naprawdę "robi sens", prawda?
|