23:28 / 01.10.2009 link komentarz (13) |
Banał
czasem usta dziewcząt nie składają się na podobieństwo czerwonej i słodkiej czereśni. Między ząbkami zgrzytają
fragmenty szyb wystawowych. Policzki wydyma ekierka. A jeśli wypluwają jakiś wyraz przed siebie, to są to
ćmy czarne i mroczne ostrokoły.
podobne historie zdarzają się także w naszej Wytwórni dżemów niedosłodzonych. Kiedy ucichną sprzeczki
o wystrój nowej nalepki na musie jabłkowym, pan Józef K. słyszy nosowe szepty koleżanek. Te, między tostem
z serem, a męskim wiarołomstwem
przychodzi czas na mężczyznę, że już nie rozpala do kolacji cynamonowych świec na trójramiennych
świecznikach. Nie tulgamy po Jej plecach opalonych i gładkich, kulek lodu, językiem.
nie trwamy przy kuchni w samym fartuszku zielonym, z pomidorkiem czy lokomotywką naszytą na kieszeni,
dając naszym gołym pośladkom baczenie. Aż pokreśleni dostatecznie, tam niebieskim i czerwonym flamastrem,
w kółko i krzyżyk, nie chwytamy w końcu tego naleśnika na brzeg płaskiej patelni. I stoimy tak bezradni
z tym ciastem na podłodze, że aż w Jej oczach widać pikujące gołębie
zarabiamy w to miejsce. Nabywamy metraż. Zapraszamy Jej koleżanki, komplementując przypadkiem.
Rozrzucamy po stołach katalogi wysyłkowe i piloty telewizji satelitarnej. Wreszcie mówimy mimochodem do jednej,
z jej koleżanek najlepszych, że może czas wybrać się wspólnie do fryzjera
i wtedy Jej się oczy zaszklą, jeszcze przez moment wahamy się nad naszą naiwna Isabel z biura. Która
wprost skacze pół metra nad lodowiskiem, widząc jakie dajemy fikoły. Bądź gębą po lodzie na tych łyżwach
ale najczęściej Isabel jest brzydsza. Jej dwóch gimnazjalnych synów się wałkoni. Podkrada fajki. Drobne, i trzeba
ciągle wymyślać korki z angielskiego. Hipoterapie oraz owczarki kaukaskie. Które i tak nas na płask ciągną
po chodniku, uczepionych smyczy
a i tak gnoje nakłamią tacie o klacie włochatej i pnącej się spod niedopiętej koszuli niby popielate boa.
A on już tam ma w bagażniku rozklekotanego Golfa na nas klucz francuski. Łyżkę do felg. Albo niekończące
się flaszki Lodowej, zupełnie oślepłej w zakamarkach twojej ( jego ) piwnicy wraz z zeschniętymi na węgiel
drzewny, śliwkami. Potem jeszcze dla niego materac dmuchać na tempa, i zachwycać się Ich ślubnymi zdjęciami ...
jemu na imię Stefan, a on szczęka w tym śmiechu do niego jak drzwiczki od kredensu. Czy pan K.
zasłyszał jeszcze jeden banał z Wytwórni dżemów niedosłodzonych ?
Nie. Faceci całe życie marzą o prostaczkach
***
|