54 dni temu opublikowałem ostatni wpis na blogu. 54 dni to blisko 2 miesiące przez które wiele się wydarzyło, zmieniło.
19-stego października pisałem o tym, że jesień w pełni, teraz musiałbym napisać, że po jesieni już ani śladu, a za oknem widać początek zimy.
W pracy spore zmiany organizacyjne, moja ukochana korporacja stwierdziła, że przysłowiowo za pięć dwunasta jeśli chodzi o moment uruchomienia dwóch ważnych projektów (Astra IV oraz nowa Meriva) zamiesza ostro w kotle i zmieni praktycznie całkowicie strukturę działu. Jak można się było spodziewać ze zmian organizacyjnych nie wyszło nic dobrego prócz zamieszania. Przez blisko dwa tygodnie ważyły się moje losy, ale w końcu trafiłem do teamu, w którym z czysto logicznego punktu widzenia znaleźć się powinienem. Oczywiście wszechwiedzące kierownictwo widziało mnie w całkiem innym teamie gdzie miałbym współpracować z nieznanymi mi dostawcami oraz procesami produkcyjnymi. Na szczęście zdrowy rozsądek jakimś dziwnym cudem zwyciężył. Jako ciekawostka: w teamie do którego na całe szczęście nie trafiłem miałbym się „opiekować” dostawca z Bułgarii, który jest oddalony o 50 km od granicy z Grecją. Pięknie po prostu pięknie, podróż samochodem to blisko 3000 km i zajęłaby mi pewnie z 2-3 dni łącznie z czasem spędzonym na promie.
Poza tym w pracy jak zwykle, mały młyn z chińskim akcentem w tle.
Jeśli chodzi o prywatne sprawy to też spora rewolucja, bo zmiana to jakieś takie określenie, którego kaliber nie bardzo mi pasuje do obecnej sytuacji. Dużo zastanawiania się, dużo rozważań, rozmyślań, planów, problemów. Potrzebuje odpoczynku, miał być wyjazd na sylwestra w góry, jest on co prawda w dalszym ciągu w planach ale obawiam się, że mogą wystąpić pewne problemy.
Wiem, że na niektóre nurtujące mnie pytania i kwestie do końca życia nie poznam odpowiedzi i nie zrozumiem niektórych sytuacji. Szkoda… ale co zrobić, życie bywa zagmatwane i zaskakujące. Jedynie co mogę zrobić to przeanalizować wydarzenia z przeszłości tak aby nie popełnić podobnych błędów w swoim życiu.
|