Zwalone to zycie jakos jest nie wiem czemu. Szkoda, ze sie nie da wyslac maila do tego tam glowno dowodzacego u gory, ze cos jest nie tak. Hmm tak to jest jak sie cos chce na szybko w 6 dni stworzyc, ehhh..... szkoda gadac... dal gosciu plame. Przez niego mieszkam w jakies zabitej dechami wiosce, niby sie mowi, ze Gliwice to duze miasto, ale co tam gadac, syf w miescie totalny, pewnie tak jak wszedzie, hmmm chyba bym sie musial gdzies w bieszczady wyprowadzic, ostatnio wnerwia mnie to wszystko, ide ulica, wszedzie smutno, szaro, i ten usyfiony brudem snieg, na ktory juz nie moge patrzec, w Wisle to co innego bylo, czysciutku, ciucho, spokoj, a tu co, syf i nic poza tym, w miescie glosno jak cholera, bo jakis imbecyl wpadl na pomysl by puscic srodkiem miasta glowny tranzyt. No i Ci ludzie, w cholere ludzi, zawsze sie gdzies spiesza, jezdza tymi autobusami lub samochodami, chodzi tego od groma i zadnego porzytku, na chodniku duzo sniegu, hmm.. . sniegu, w zasadzie to to taki rozdeptany snieg, ktorego nie nawidze, ehhi oczywiscie nikomu sie tego sprzatnac nie da bo po co.
Jakies cwieki zepsuly latarnie kapiac w nia, ehhhh co za inteligencja, nie wiem co temu gowniarzowi ta latarnia przeszkadzala, bylo ladnie bo przynajmniej w tamtym miejscu jasno bylo,a teraz ciemno i paskudnie, ehhh szkoda gadac. Pelno jakis zuli, dresow, zlomiarzy i innych popaprancow sie kreci i nic nie robi. Hmm przychodze do domu, klotnia albo jakas afera, wyrabaniec chodzi z pretensami do calego swiata, nie wiadomo o co, chyba o to, ze jest glupi. Mama udaje, ze jest zmecozna praca, hmmm biuro matrymonialne, siedzi plaszczy tylek, czyta gazete lub gada przez telefon. Jedynie jest fajnie jak ide do Anny tam zawsze ukochana osobka, nikt na mnie nie krzyczy i zadko kiedy ktos mnie o cos prosi, a jesli juz nawet to o jakies przyziemne rzeczy jak np.: wyrzucenie smieci lub przyniesienie czegos. Ale zawsze jest u Anny jakos milo i spokojnie, mozna wypic dobra herbatke, zdrzemnac sie, zjesc cos dobrego :,0),0),0) Poza tym same towarzystwo Anny to najwazniejsza sprawa i z tego faktu sie zawsze najbardziej ciesze. Ale ostatnio i u Anny sie musze martwic troszku, sesja sie zbliza, a Anna sie jakos do nauki nie moze zmobilizowac, albo sie nie chce zmobilizowac i musze ja gonic do nauki, a tego robic nie lubie.
Ide na uczelnie, a tam albo stres albo towarzystwo pociska jakis kit lub sie ze mnie smieja, ale to mam gdzies, niech sie smieja jak lubia, w koncu nie moge im tego zabronic. A smija sie z roznych powodow, ze albo siedze sam i o czyms mysle, albo o to, ze chodze na wiekszosc wykladow, ehhh idiotyzm ale co tam, w kazdym badz razie na polibudzie tez jest ciekawie. Szkoda, ze nie moge chodzic na treningi w tym semestrze, bo to byla tez fajna sprawa, hmm nie ma co, ale na treningach bylem zawsze najbardziej wyluzowany i jakis zrelaksowany i skupiony na tym co robie, owszem, ze bylo mozna i dostac ostro ale mozna bylo tez komus niezle dokopac, hmm duzo by pisac o treningach, ogolnie to fajna sprawa lubie wysilek fizyczny, zreszta to jest cos w rodzaju jakiegos wyzwania, a wiadomo, ze wyzwania sa fajne, no przynajmniej ja je lubie.
Ale nie ma nic bardziej wnerwiajacego jak ludzie, hmm potrzebuje przestrzeni do zycia, a tutaj wszedzie pelno ludzi, zero spokoju, hmmm takie moje marzenie... cisza, spokoj, szczescie. Ostatnio zaczalem sluchac jakiejs mzuy w drodze na uczelnie lub do Anny za bardzo to to nie pomaga, no ale zawsze to jakis plus, heh dzis mialem niezla wpadke, bo mam sluchawki w uszach i malo co slysze i dzis o maly wlos, a bylbym nie zauwazyl jadacego samochodu i bym przed nim prosto wlazl na ulice, ale co tam, nie przejalem sie zbytnio, odnosnie smierci moim zdaniem kazdy ma ja z gory przypisana jak umrze. Przykladowo taki moj wujek, mial juz bardzo ciezkie wypadki samochodowe, chyba mial juz z 4 i w najgorszym wypadku zlamal tylko noge, hmm to sie nazywa szczescie, co prawda wiekszosc znajomych mowi, ze kiedys to szczescie wujka opusci, ale ja w to nie wierze. Gosc jest super, ma leb jak sklep, robi rozne interesy, a co wiecej przynosza mu one ogromne zyski, gosc jak to sie mowi ma przyslowiowy leb na karku, a nie tak jak moj tata, jak sie uprze jednej rzeczy to nie pomoze swiety boze. Uparl sie przy tych lodach, a teraz kurczakach doklada o interesu i sie uwaza ze biznesmena. Heh wujek tez mial wiele interesow ae jak cos nie przynosilo zysku to zamykal interes i otwieral nowy, sam mowi, ze nie ma za duzo kasy ( hmm dla niektorych zarobek okolo 20000 - 40000 zl na miesiac to malo ,0) ale ja chcialbym miec 1/10 tego co on ma na miesiac, wtedy moglbym czerpac o wiele wiecej przyjemnosci z zycia, wiadomo bez kasy jest ciezko. Podoba mis ie sposob zycia tego czlowieka. Do pracy wozi go kierowca, no bo po co ma jezdzic i tracic czas stojac w korkach tak odpoczywa i sobie rozmysla jaki tu nowy interes by otworzyc, co by tu nowego zrobic, etc. Owszem wujek jak kazdy mial troche wpadek w zyciu - dziecko poza malzenstwem, teraz ma ta dziewczynka gdzies z 8 lat. Co prawda wrocil do domu, ale poczuywa sie do obowiazku utrzymywania tego dziecka i tej kobiety, z ktora ma to dziecko. Otworzyl jej firme , ktora dobrze prosperuje, oplaca tej dziewczycnce szkole, placi wszystkie rachunki za dom i daje 2500 zl alimentow na ta dziewczynke, ostatnio stwierdzil, ze za 2500 zl to jest dosc nedzne zycie wiec tak sam od siebie podwyzszyl alimenty do kwoty 4000 zl. Nie zaluje piniedzy na przyjemnosci, owszem nie szasta nimi na lewo i prawo, ale jemu rodzinie jest wszystkiego pod dostatkiem, a mimo to rodzina ta nie popadla w snobizm, to jest gosc, cos robi, planuje, etc. Nie tak jak moj wyrabaniec, ktory uwaza sie za Pana. Wujek oferowal mu prace, pewnie zarobilby tam z jakies 4 do 6 razy wiecej niz we wlasnej firmie ale z jakies 10 lat temu Wujek pozyczyl od wyrabanca na rozkrecenie jakiegos interesu, na ktorym sie bardzo wzbogacil, oczywiscie kase wyrabancowi oodal, ale wyrabaniec teraz unos sie ambicja i mowi, ze nie ebdzie u nikogo parobkiem, a tym bardziej u wujka, jak przeciez ten pozyczla kiedys od niego pieniadze, a niby co on ma teraz u niego pracowac. Ehhh wyrabaniec ma jakies bardzo glupie poglady, no ale juz jest za stary bym ja albo mama lub ktokolwiek inny mogl je zmienic. Szkoda gadac, to jest chyba nieuleczalny przypadek.
Jakos tak sie ostatnio zlozylo, ze te wszystkie rzeczy o ktorych tutaj pisze spietrzyly sie i eksplodowaly przez to mam troche dola i mi sie to bardzo nie podoba, no ale co mam zrobic. Owszem mam jakies plany i marzenia, ktorych realizajca sprawilaby pewnie, ze bede szczesliwy, no ale jakos nie potrafie przynajmniej narazie, mam nadzieje, ze w niedalekiej przyszlosci uda mi sie osciagnac te zamierzenia. Jednego jestem pewien - trzeba byc dobrej mysli i myslec w sposob pozytywny, ponoc to juz jest polowa sukcesu...
|