00:13 / 15.05.2010 link komentarz (8) | Matylda boi się swojej kupy. Dla jasności, nie takiej w pieluszce, tylko takiej wyzwolonej. Zwyczajowo po kąpieli dzieciak mi zwiewa i nie chce się ubierać, a ja ją ganiam, of kors, póki się nie zmęczę. Ostatnio zmęczyłam się nie w porę, bo Matylda akurat miała parcie. Stanęła więc na środku dywanu i walnęła cztery królicze bobki (odbijały się do góry, ciekawe, prawda? Zamiast się rozplaszczyć czy coś). Jak zobaczyła, co ma pod nogami, to walnęła w ryk i uciekła w panice do mnie. Rozśmieszyło mnie to okrutnie, a nawet trochę ucieszyło (jedno przewijanie mniej, jakby nie było). Parę dni poźniej bawimy się najlepsze w wannie, a tu nagle na dnie bobki. Matylda znowu w przerażeniu wyciąga do mnie ręce, żebym ją od tych fekaliów ratowała. Śmieszna to sytuacja i śmiałam się, pókim nie zakminiła, że ona z tego powodu nie chce robić do nocnika. Boi się go jak ognia, a to od dnia właśnie, jak pojawiła się druga kupa. Nie i już. Jest to o tyle problematyczne, że ona po dziś dzień wali jak noworodek - po pięć, siedem kup dziennie. Mordęga to i problem, bo jak przewinąć na spacerze, w sklepie, itede itepe. Mam więc zagwozdkę. Zmieniliśmy już nocnik na przyjaźnie wyglądającą świnkę, kupiliśmy podkładkę na sedes, a koleżanka sympatyczna ma to w nosie.
A w ogóle to mam jutro zaliczenie, a w głowie nie tyle pustkę, co kleisty i mętny budyń. O. |