12:49 / 26.11.2010 link komentarz (20) |
akrobatyka kuchenna
wiersze jest zawsze wyrazem jakiegoś utajonego marzenia. Ale potrafią też leżakować latami
w ciemnościach i dojrzewać jak wyborne wino. Łatwiej utrzymać jest jednak to wytrawne,
trudniej zaś utrzymać musujące wina deserowe. Istnieje widać nieznana nam bliżej
reguła duszy, czyniąca nasze powszednie smutki nasze smutki i melancholie bardziej
aktualnymi, podczas gdy wczorajsze nasze zwycięstwa i radości blakną
chłodno dzisiaj choć pogodnie. Czy to nie wystarczający powód uwolnić jedną
z barwnych impresji minionego lata ? Dać jej poswawolić nim następnym majem
napłynie następna ...
Sławomir Różyc - szkic do kuchennego walca Szczęśliwe zakończenie lata
zatańczę w ogrodzie może tej jesieni
na palcach w przestrzeni z apaszką rozwianą
śmiech na niej poplącze światło i desenie
a nie zapomnij we włosach mieć różę
zroś kropelkami herbaciane płatki
to będzie łatwe w naszej jasnej kuchni
a ja dla ciebie z garnkami zatańczę
z łyżką wazową
gdy na głowie durszlak
za mną korowodem giętkie parmezany
za mną pani Mięta
co pod rękę z Szałwią
wonne oko robi do świeżego Kopru
potem serpentyną dżemy z rabarbaru
w pękatych słojach ogórki kiszone
i schab ze śliwką w ostatniej koszuli
tej przezroczystej w akcent majeranku
gdyby miał stopy
uwierz podryguje
ty mu tej jesieni ofiaruj Morelę
zaślubiny przyprawisz z lekka Babim latem
wyplotę im sprytne obrączki z szczypiorku
brzęczy o tym robot nie do końca sprawny
i huczy zmywarka z zmienioną uszczelką
o tym
że jesienią śmiejesz się jak dziecko
w ostatnie słońce pobiegniemy boso
nad rzeką różę przewiążę apaszką
może ktoś wyłowi
i komuś pomoże
wiem, nie można znikać i pojawiać się bezkarnie. Szczególnie w sieci, gdzie zaufanie buduje się tak mozolnie
i z takimi nadziejami. Miałem marzenie i stało się realne. Rzeczywistość z układów i ustępstw, życia bezmyślnego
i pogodnego, po prostu wycielą mnie, poetę. Bardzo bolesny to proces. Straciłem nieomal wszystko. Bliskich, przyjaciół,
rodzinę, prace i stabilizacje, wreszcie ukochana kobietę
zostały mi słowa i to miejsce na waszym kontynencie. Tutaj znalazłem przyjaciół. Stworzyłem miasto nocy
dzięki ich przyjaźni i bezinteresowności. Powstała druga strona Sara oratorioum. Dziś udanie wracam z Facebooka
bowiem jestem poeta bez biografii. Jestem artysta który ufa, ze tworzenie to akt mistyczny. A takiemu kłodą
u nogi jedynie pozycje. Plecy. Czy życzliwość urzędników kultury. Jedynym powodem poza naturalnym głodem twórcy
są inni uczestnicy tego tworzenia
swoista symbioza. Ja poeta bez biografii wróciłem do was którzy stanowicie moja biografie. Do osób jakie
z odwaga, wdziękiem i talentem słowami tutaj starają się przyczesać zakradający się w ich dusze chaos życia
codziennego. I to nie ja wam mówię miłe słowa aby was pozyskać. Zbyt dobrze znacie swoja wartość
pozdrawiam was moja kształtująca się Biografio. I mam nadzieje być barwnym zakątkiem waszej. Myślę, że jest
szansa, aby nadal była ona autentycznie taka, do jakiej wzdychali pewni krańcowo ubezwłasnowolnieni
ludzie w firmie, w której pracowałem do niedawna. Aby była zajebista
|