15:45 / 17.02.2011 link komentarz (12) | ***
Sławomir Różyc - Stefania, ma oczy zielone
VI. Władca Sznurków
Dowiedź,
w jakim gwaszu jest kochać
bezpiecznie
dotykać brzasku wprost z malarskich tubek
wojny przetaczać dymami po niebie
i tam gdzie dotąd trwał ze skronią odkrytą
Sen, co począł Słowo. Sprawca Dekalogu
Ktoś określił constans, Ktoś zmienia Istotę
w coś dla Ogółu, w coś
zimne bądź żywe
Coś, skrywające oczy pod kapelusz
Odpowiedz,
warto wciąż sięgać do tubek ?
tyle kolorów, a nitka w nich szara
zawsze widoczna, uwspółcześniać słowa
jeśli wypatrzysz w gwiaździstych obręczach
Hanno,
szesnaście gwiazdek dla kobiety
złożone w tobie w woniach miłorzębu
niczym zupełnie Cieniowi spod hełmu
choćbyś zeń drwiła, papierowym kwitem
staniesz się – Biegnij ! - i wytrwaj dla siebie
zgięta wzdłuż Żytniej ruchoma sylwetko
kochać bezpiecznie
To - nic nie pamiętać
a słowo : Kocham
jest Bonifikatą
co w śpiewnych dzwonkach uwspółcześnia
kasa
A biegnąc Anko, szukasz gładkim czołem
pisku rzucanych o mury gołębi
w jakie się wprawiał swym dłutem strzeleckim
znany sztukator, prosto z Norymbergi
młodzieniec kształtny, tam w świetle pochodni
o twarzy wzorcowej jak maska pośmiertna
teraz za dymnika, patrzy
dziecie Śmierci
w blaszanym garnku i z lufą od Kruppa
po scenie szuka w odwiecznej tęsknocie
tyś Lalką, jemu
nieporadną w kracie
w tej zsuwającej się chuście na plecy
bo on inaczej na kolory patrzy
może to znaczyć pod jednym błękitem,
tą samą tęczą, i tym samym dźwiękiem
kiedy rozpisanym
Dla kogo. I po co ?
On
Władca Sznurków
w smukłych drgnieniach jętki
jedno nam słońce, znacząc kolorami
promienie bełta tym samym skrzydełkiem
jakim na palecie skrywam cię beżami
nad tobą, Hanno, stawiąc wyroki
My z Władcą Sznurków, zaledwie dzierżawcy
ale to jego głos przez pokolenia
z dniem dość metalu już zebrał na wargach
by w fresk po ścianie ołowianym groszkiem
zamykać Hannę, z popiołem na twarzy
jej bryłę studiują erkaemy przednie
w wyższościach Rubensa
szybkie dziurki cyrklem
z dziewczęcych bioder szydząc za plecami
i ciemne włosy obłupywał tynkiem
dalej z nad lufy chciał jej lekkość płoszyć
pięty lękliwe w tanecznym zapale
już jej ciężar pojął
daleko odbiegła
i gryzł zapałki, tak pragnął zapalić
aż Cień czcigodny, poruszał ustami
zaciskał żuchwy, a czasem się zdaje
że cień na dachu przerasta figurę
w coś czarnego wzbiera, co zaległo plackiem
i za Anką podąży w hiszpańskim morionie
długie ma buty, nad kolanem pludry
płaszcz matowy, ciemny
on skrywa personę
kodeksów nie trzeba
twarzy przed kamerą
czasem się zdarza, w tym
w innym narodzie
łatwo przebudzić w sercu syna śmierci
a potem jedną za dymnik tęsknotą
wyrwie się z cienia by szkicować Ankę
goni wpierw nieśmiało
lekkie susy sadzi
ale przez Leszno już miotał granaty
nogi jej wykręcał w wspinaczce przez gruzy
wielokroć gubiła się sanitariuszce
w jego tchnieniach rzeźbiarskich wciąż nadlatywały
owe rylce w miedzi, bitewne rydwany
nad barykadą przenosiły strzały
ruchome lufy w kapturach żelaznych
cienie,
co w pokoju, z pustki kątów strzygą
snem o złotym jaju,
z dnia na dzień, chętniejsze
wychynąć z skorupki włochatym odnóżem
Ćmo, o ciemnych włosach
tynkiem posiwiałych
do wdzięcznej główki trafi wreszcie słowo
w tych jajach bankierskich kaptury się pisklą
była tu władza ? Jakaś demokracja ?
szanowała godność ? Czy miejsce przy stole ?
bo z praw pajęczych porytych po ścianie
jeśli ci władza zagląda do majtek
to pacną Ankę
figurkę na gruzach
Zakołysało znów przed nią ulicą
pudełko kiosku zgniata po blejtramie
tu iskrą żądli, tam deską wystaje
... zaczyna władać sylwetką brzemiennej
jeszcze zrozpaczona
Ma na imię Anka
ale Cień widzi na okapach domów
Kica. Zastyga. Już zlewa się w smołę
Anka, z pomocną dłonią na ramieniu
i przez przebite na przestrzał piwnice
tam na tobołkach nanizać modlitwy
siebie określić, przez usta, w chaosie
jej za dowód starczy ten kawałek szmatki
wilgotną ściera, co nanoszą usta
w temacie : Jego zabrali na Pawiak
jeszcze nie dowierza
sprawdza dłonią ściany
kłócili się chyba
gdy jechał po prowiant
- Ja z Czesiem, Anka, też się ciągle kłócę
wielki naprawiacz z niego, barykady
To jest ciocia Stefa. Życzliwa i ciepła
z biało czerwoną opaską na piersi
nosi prasowaną. Przypiętą agrafką
Porządek zamilkł bądź szuka imienia
ona tu rządzi. Wcześniej neutralna
z opaską na piersi o nazwie : Fantazja
wszędzie drzwi otwarte
i cieniem po ścianie mignął Ance morion
piersi natychmiast dotknęła z przejęciem
pamięta, po cegle piwnic, On za nią popłynął
skupiony łakomie przyglądał się ludziom
ostrożnie dotykał nowych plemion z Żytniej
o twarzach jaśniejszych niż inkaskie szczepy
chociaż przed konsylium tamtym dowiedziono
że ich człowieczeństwo wywodzi się z śmiechu
- Powinnaś być blisko, tutaj
przy rodzinie
w porę między Morion wkracza ciocia Stefa
i z włosów wyjmuje spinki pojedynczo
włosy ma jasne. Potok tłusty, długi
Stasio się zatruł – starannie upina
- Wodą stojącą w pożarowej beczce
każde pasemko układa starannie
Oby nie tyfus – wciąż mówi przez grzywkę
potem się obraca, ostra jasnym łokciem, spływa palcami
prostująca bluzkę
i piersi obie przez chwile się puszą
pęcznieje materiał
a nagrzane kopce
trącały się trochę w dyskretnych szelestach
obrażone obie
( a Morion zjadliwie : )
Pomyliły miejsca
A czy ja po ciąży będę miała takie ?
będę ciekawsza – i cieszy konkretność
cieszy tym stołem, kurzem na ceracie
jaki się wdziera przy każdym wybuchu
łatwiej pamiętać tak nie pamiętając
patrzeć na ciotkę. Spytać o jedzenie
o piersiach. Miłe - Jeśli mi zostaną
Siedzi Anka potulnie na korytarz zerka
Ja chyba wariuję - cicho szepcze sobie
bo dlaczego Morion ? A nie pikielhauba ?
- A to pradawna bajka, niemyta panienko
szepcze w ucho Morion, i palcem po blacie
pośród szmatek na łaty kreśli obcą nazwę
Zasmuciło Ankę, bo ten nad ramieniem
dobry chrześcijanin farbami ją chronił
resztce chóru wmawiał staroświeckie racje
wraz z nią niepewnie, czyta
Kartagina
- Żałoba boli, a czas dalej sobie
wstawanie codzienne. Ich smutne paznokcie
- Wiadomo kogo tu nawiozą Ruski ?
a w drugiej izbie samotny powstaniec
rozkładał i czyścił sumiennie karabin
- Znam receptury. Będę ich nauczać
w drzwiach uchylonych ledwie widać ręce, ciepłe
muskularne
prawie słychać dotyk
Anka w własne dłonie ucieka z rumieńcem
to takie głupie. W jej stanie pomyśleć
- Mam kosztowności. Pójdziemy w rzemiosło
Że jej najbardziej brakuje tych pieszczot
Przewodniczek.
... ostrożnie dotykał nowych plemion z Żytniej
o twarzach jaśniejszych niż inkaskie szczepy
chociaż przed konsylium tamtym dowiedziono
że ich człowieczeństwo wywodzi się z śmiechu ...
mimo stanowczej postawy humanistów, hiszpańscy konkwistadorzy
stanowczo przeciwstawiali się uznaniu narodów Inków, Majów
i Azteków za ludy człowiecze. Starano im się znaleźć miejsce
w historii sacrum i w ten sposób uznając ich człowieczeństwo,
starano się przyznać prawo do posiadania duszy
wprawdzie już w roku 1493 bulla papieska Aleksandra VI nazywała
nawracać barbarzyńców, co potwierdził kilka lat później
papież Juliusz II, oświadczając, że Indianie również podchodzą
od Adama i Ewy. Potem jednoznacznie papież Paweł III w roku 1537
określił Indian ludźmi
jednak nawet stanowisko papieża nie rozwiązało tej spornej
kwestii, bo XIX wieku Darwin i jego uczniowie powrócili
do sporu, twierdząc, że niektórzy Indianie są z pewnością
elementem przechodnim między małpami a ludźmi. Jako dowód
podawali, że niektóre plemiona nie mają religii, posiadają
język szczątkowy i prowadzą tryb życia podobny do zwierząt.
Chodzi tutaj o brakujące ogniwo ewolucji między człowiekiem
a małpą, bez którego cala Darwinowska teoria jest błyskotliwą,
ale jednak naukową przechwałką, co do źródeł pochodzenia
człowieka
stąd już blisko do głoszonej urzędowo w Trzeciej Rzeszy Narodu
Niemieckiego teorii wyższości rasy aryjskiej, podług której
pozbawiano człowieczeństwa Żydów i Cyganów,
po nich zaś min. Słowian ...
Morion jest średniowiecznym hełmem muszkieterów i pikinierów
o charakterystycznym łódkowym kształcie jaki nosili hiszpańscy
konkwistadorzy
|