19:43 / 02.03.2011 link komentarz (7) | *
Sławomir Różyc - Stefania, ma oczy zielone
VIII. Opowieści najstarszych kobiet
Homo Sovieticus
Dniu, co Jej skąpisz
mój dniu w wodewilach
jeszcze nie znalazłem o zmierzchu wystawy
tam się spotkamy tam kołnierz postawię
znów prawdę mówimy tylko nieznajomym
tak chciałem dorosnąć w zniewolonym kraju
i materii dotknąć i wysoko w górę
palcami określić pierzastość substancji
nie wiedziałem jeszcze do czyjego nieba
z skrzypieniem huśtawki nam równie daleko
były nam marzenia jak w bezy cukierni
ale biec się chciało i w drzwiach pawilonu
ciężkich jak w twierdzy piskliwych zawiasach
bo tam się w złudzeniach szukało nagrody
Gdzie pisali : słodkie
Mówiliśmy : słodkie
męstwem nadziewani w kluchach niedomówień
ta nasza słodycz z mąki pod językiem
jak żeglujące nad głową kotlety
te nasze w mące obłoki mielone
dzieci chcą wierzyć chcą sięgnąć palcami
i czerwień sukienna nam barwiła dłonie
Dziś rzekomo nieważne, dziś starasz się wmówić
jogurcików powszechne w szczęściu
Wniebowzięcie
byś dźwigał w milczeniu, smakował
Narodzie
tą ofiarowaną z azjatycka
Wolność ?
Dniu, co do Niej tęsknisz
a skrywasz spojrzenie
Czy każdemu mosiądz kładł sen na powieki ?
Czy noc godniejsza od poranków pustych
Czyśmy tej nocy słyszeli pacierze
bezgłośne wargi matek przed zaśnięciem
Czy taką bajkę dam ci dziś z wystawy ?
Ciuchcie za szybą. Osiołki. Pacynki
Ciężko z ciuchcią walczyć pod unijną flagą
Czy ja ciebie zwodzę ?
Czy sam siebie zwodzę
Czy w szafie nam sztandar wciąż idzie
czerwony ?
I coraz trudniej ci posłuch utrzymać
w snach ascetycznych i w pierzu miast słowa
Masz jakieś wspomnienia z tej rodzinnej strony
gdzie do matki bliżej pościelą składaną
szorstką na łokieć. Na długość krochmalu
Kryjesz się urzędach i zasądzasz smutek
Nikniesz bez wstydu i nadal kaleczysz
pamięć topielczo w obrazkach
w bełkocie
aż się rozwieją gdzieś satelitarne
słowa ułomne na kartę
w impulsach
Szept przebłagalny po gwiazdach, daleko
dla tego miasta
tego pokolenia
dla tych poetów porzuconych w pyle
czas pisać pacierze
czas ich alfabetu
i nieba sięgnąć i wysoko w górę
niech nas poprowadzą hen pięty dziecięce
z tamtych huśtawek
ku Polsce
Kreonie ...
Lauda.
Opowiadali o nim w ciasnych kręgach przy ogniskach
mówili,
im płomień wyższy,
to i nie wyciągnie maszkara pazurów z ciemności
a On,
pojętny
strzeliste nasze płomienie i lęki poznawał pilnie
zakradał się do nas przy styczniowych kuchniach
kiedy się o takich z ckliwości, opowiada chętnie
i o tym,
że wystarczy nam w jedno ciemność odegnać
i o tym,
że Mima, siostra przyrodnia w sakwach snu
marzenia nasze poranne przekłada liśćmi blekotu
a przecież tak niestrudzenie wyglądamy przednówka
wystarczy krąg zacieśnić i mieć na patyku własną rybę
Jedynie one wiedziały jak gorzki potrafi być mlecz
po ościach czytają Mima kobiety najstarsze
widziały
jak przełykał najwyższy płomień z ogniska
choć zawsze spóźniony,
poznał już druk i medycynę
i każdą naszą zabawkę na wspak w dłoniach obróci
do każdego marzenia doda swój szych
w imieniu przymilnych
powoła się na policje i konwencje
i jeszcze westchniemy nie raz
do naszych marzeń,
z których dźwignęli porcelanowe baszty
Wiedzą najstarsze kobiety z mówionych ksiąg,
z pisanych
nim atrament obeschnie, wirtuoza
już łechcze poklask
zaufaj kobietom najstarszym,
kiedy rozpalają kuchnie gazetą najświeższą
w ich oczach znajdziesz,
że w bezstronności nie jest mądry
ten
co krzyczy wcześniej powiedziane,
i pośród innych w plecy wrasta
a ten,
który skromności wytknie
jeśli pstrokate krawaty przymierza
pozna,
kiedy uczciwości podstawią, sześciokonną karocę
aż w końcu się skusi,
i pójdą za nią wykształceni i piękni
ci, co nie jedzą mięsa,
ci, co mają piękne zęby
i kochają zwierzęta
już w ich duszach słomianych,
zapomina się nagle
zadbać wcześniej o ludzi
One wiedzą o tym,
nic nie umknie spojrzeniu wyblakłych oczu
widziały, w jakie liście przyprawne zawija karpie
siostra snu
a jeśli czas nieznośnie napina ich krosna
usłyszą
Mima w powietrzu
po cieple słów,
nie zwiedzie ich piękno czy akcent
żeś martwy
znają Tą kuchnie, wszystko po omacku
i tyle razy oparzone palce
zagłębiły się w sekretach nieba,
w kroplach deszczu na wietrze
w zapachu ziemi, i kiedy liść spada najmniejszy,
zdaje się
niepotrzebny
z wiekiem sadzą po kominach piszą. Warstwą na warstwie
Całość stworzono na parę,
chodzić w tym niewygodnie
Najpierw,
wolną wolę otrzymał człowiek. Z niej czerpie władza
szaleństwo, mędrzec tłumaczy jej strach, aby w samotności starczyło
na świece, krawcowi światła, poszyć nauce nowe ubranka
zmienia je niecierpliwie, i poprawia szkiełka, im bliżej
tym bardziej nie wie, gdzie placki na słońcu smaży, skromny
Darczyńca
i jeśli ujmiesz dzisiaj zgrabnie ogon i płetwy
dalej przed swoim Słońcem uciekać będzie Księżyc
i ziemia w sadzie ciągle odnawia z błękitem przymierze
majową ulewą
mieliby uczeni doktorzy, szukając w kruszynach maciupkich, być
tak,
bardzo samotni ?
miałby swoim ogromem nieczuły być Kosmos ?
i człowiek w jego lodowatej czerni, przekrzykiwać strach
strachem innych, w bólu tak strasznym, aż się samemu, sobie
wyda logiczny ?
Posłuchaj,
inny ład się mieści w oczach starych kobiet
kiedy stały przy kuchni, w sadzie z każdą wiosną
wielobarwny koliber zawsze łączył się z kwiatem wiśni
Kobieta, i przy jej piersi drzemiące dziecko
to za nią Mim na szczudłach przebiega ulice
pod rękę z siostrą Pychą tańczą o bruk walce
ze szczudeł w okna pluje rozżarzonym gwoździem
i w bólu, strach swój topią zbiry von dem Bacha
z Wolną wolą zwycięscy przed pustym Kosmosem ?
wiedzą stare kobiety, nie ma nic bez pary
wiedzą, i współczują
jest maleńka drobinka, co ożywia większą
Wagnerowskie kukły wrzeszczą w głowie Boga
dlatego masz jeszcze na patyku
Rybę
Z Wikipedii
Homo sovieticus – wg Tischnera – to zniewolony przez system komunistyczny
klient komunizmu – żywił się towarami, jakie komunizm mu oferował.
Trzy wartości były dla niego szczególnie ważne: praca, udział we władzy,
poczucie własnej godności.
Zawdzięczając je komunizmowi, homo sovieticus uzależnił się
od komunizmu, co jednak nie znaczy, by w pewnym momencie nie przyczynił
się do jego obalenia. Gdy komunizm przestał zaspokajać jego nadzieje
i potrzeby, homo sovieticus wziął udział w buncie.
Przyczynił się w mniejszym lub większym stopniu do tego, że miejsce
komunistów zajęli inni ludzie - zwolennicy Kapitalizmu.
Ale oto powstał paradoks. Homo sovieticus wymaga teraz od nowych «kapitalistów»,
by zaspokajali te potrzeby, których nie zdołali zaspokoić komuniści.
Jest on jak niewolnik, który po wyzwoleniu z jednej niewoli czym prędzej
szuka sobie drugiej.
Homo sovieticus postkomunistyczna forma «ucieczki od wolności», którą kiedyś
opisał Erich Fromm (Tischner, 1992)
|