sinuhe // odwiedzony 121223 razy // [nlog_pierwszy_vain szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (175 sztuk)
14:24 / 10.05.2011
link
komentarz (6)
****



Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe


IV. Oda do wiosennego kakao




Kuglarko, w twych oczach i wiosna wystarczy
upięta śpiesznie spacerem we włosach
niech słońce ich dotknie na wietrze strzelają
prostując się w błękit jak listki zielone


miękko, w zamyśleniu sięga cie kobieco
wiosna, gdy idziesz, wiosny bucik chętny
na jej pogoń, w obrysie, jej w barwach fermenty
to powietrze, ślesz biodrem, o nie pocierając


piersi nie ciąży jeszcze teraźniejszość rzeczy
Popatrz, piszę - Ta chwila - i już jest przeszłością
o nasze smutne w czasie ciała żeglowanie
do codziennych portów. Kształtem przemijając


ale we śnie błądzące twe krągłości kruche
czy do wiosny szepczą, skoro się odradza ?
wypięta przed lustrem, bo wciąż twardy sutek
a wiosna, co rok młodsza, siecze gałązkami


aż cmokają piersi, Ooo, biegłe w tej mowie
przez bzy różem mrugają w fioletowych deliach
goni, chce być pojmane, to podsuwa grzbiety
nam daleko, czy blisko, i jeszcze się śmieje


dokąd pędzisz turystko, dwa jaja w rondelku
przemijania dotkniemy na gładkich skorupkach
wiosna dzioba szukając wciąż wraca do kupra
ty bogata, tam treścią, już stukasz w wydmuszkę


wdzięczny rytm przez kurtynę, opuszkami, Światła !
jeszcze tchnie aromatem siwy warkocz z kubka
i figury lukruje, i pierwiosnek kładzie


wiosna, co piersią mleczną, wszystkie karty zbiera
przez bzy biegnie, w podskokach, dziecięco po drodze
wdziewasz ciała wilgotne. Mruczące. Za duże


podaj rękę dziewczynko, deszcz cie zapodzieje
w kretonowych sukienkach w paprociach i ważkach
kiedy we śnie żeglujesz bez kremu pod oczy


jeszcze zmarszczką nietknięta, jeszcze przed podróżą
do codziennych portów. Do kłamstw powtarzanych
Gdzie kwitnienie jedynym z pamiętanych grzechów








czasem tak bywa. Śle się wieści na lewo i prawo, aby podtrzymać nadzieję. Wreszcie
pojawia się czarny rycerz. W ciemnościach jego ziemie spowite. Takiej pieśni to minstrel.


można zapytać, jak to możliwe, skoro śpiewa tak pogodnie. Ale to ciepła ciemność


jak to możliwe, bo rozświetla tak Księżyc, że twarz wystawiacie na promienie Słońca.
A to znaki naniesione na pnie brzozy. Rozmawiałem z każdym świerszczem. Każda żabka
doczekała się mojego dotyku. Stąd jasność. Choć długo szukano minstrela. I przyszedł
z samej Ciemności. Nieraz spotykał drwinę i wykrzywione z niedowierzaniem usta


poezja nie rozdaje swoich darów pochopnie. Ile daje, tyle odbiera. Ale nie pyta skąd
przychodzą wybrańcy. I ciemność ciepłym jest światłem, musisz tylko wiedzieć.
Moją wiedzą jest wierzyć człowiekowi w dniach jego słabości. Pisać na pniach
drzew i mówić świerszczom jakim jest naprawdę. Każdy, i ten z wykrzywionymi
ironicznie ustami


moje rozmarzone nad cudem pierwszego wiosennego chabru dziewczynki z opadającym
ramiączkiem zbyt obszernej, pierwszej dorosłej sukienki, powiem, co dzisiaj nakreśliłem
na brzozach


... I zawsze was widzę w dniach kwitnienia - oto i całe sekretne zaklęcie. Proste,
bo takie pozostanie, niezmienne. Bo taka jest poezja, nawet i kiedy mnie zbraknie.
Bo to my mamy budzić sumienie w sercach beznamiętnych aniołów na strażnicach.
Minstrele. A czasem wśród nich i ten z Ciemności. Kiedy już zbrakło jasnych.

Kiedyś napisze wam pieśń o czarnej róży