sinuhe // odwiedzony 121303 razy // [nlog_pierwszy_vain szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (175 sztuk)
07:42 / 20.06.2011
link
komentarz (2)
***

Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe

V. Oda do bawełny



niech nam się otworzy ten prostokąt jasny
coraz lżejszych stąpnięć z ciszy do ogrodu
ciepły promień po stopniach ściele się słomiany
tężejąc o ranku zaspanym naskórkiem



najpierw się przeciągasz przez przybój w pościeli
jak długie ciężaru czekające łodzie
od stóp, Arsinoe, aż po dłoni końce
w łuk, trójkącikiem, w biodra spracowane
nim na nocnej strunie pieśń pośladów domkniesz



a co tykaniem popycha minuty
nasza ciekawość, co zegary pasie
czy aniołów szuka kręcąc gałką w radiu
owocowy być musi, nasz obrus, i lniany

jeśli pytasz o mędrców wątpliwym dalece
aby czajnik trzeszczący w kaprysach plastycznych
tak mu boczki na ogniu, że obcasem stuka
kłębiąc parę w istoty, obłoki fryzował
sypał siwe peruki, talkiem, pod sufitem



jak ja czekam na ranne brzuszka przeciąganie
niedyskrecje koszulki spieszącej z odpływem
o chłopięce podróże po albumach palcem
o płci kojarzona w wannach z balonami



O, szczęśliwe lądy ballad bez majtkowych
opalone tunezje, gdzieś poniżej pępka
biję czołem przed tobą
Biała Europo !



choć bawełna powraca w przypływie przekornym
chociaż czajnik o kuchnie podkówkami dzwoni
słyszę cie w pozornym chrząstek napinaniu
po każde wilgotne, podłużne mrugniecie



i stąd mokre równanie, między wiśnią, a marchwią
tym moczonym o świcie pióropuszem z naci
aby cięta kroplami łydka z piskiem pierzchła
przez prostokąt tarasu aż do warzywnika

w tych koszulkach na biodrach splecionych rękawem
w tych różyczkach przez piersi jakie na pobudkę
kiedy z uda przechodzisz po mnie na kolano
gdzie się suple, zaciskam, w ciepłych woniach bawełny

i kto kogo prowadzi tutaj Ciemnowłosa
choć nie łatwo stopami brodzić w chłodnej trawie
gdy turkucie śnią jeszcze, a Ziemia karmiąca
budzi, w pliszki trącając, waszym wspólnym tętnem

nie zawróci po rosie patyczkiem przywoła
ten kształt jabłka kreślony, nieomylny spadający piachu
moc pisana kretami



i to są Jej gałęzie
Jej ofiarowanie
gdy w zieleni wiśnie w stygmatach rozwiesza



Czas znów gubi języki i rozwiewa narody
w sprośnych opowieściach kpiącej z nas Historii
ledwie kilka imion stawia w podręcznikach
aby mokrym palcem nie zaginać rogów



jędrna mgłami o brzasku musisz sięgnąć wiśni
poznać jej smak krwisty
piersi sok rezedy

niech dziecięca ciekawość znów nazywa rzeczy
grając w Pana jak niegdyś
kładłaś kartę na karcie

biorąc kosmyk za ucho, tłumaczyłaś misiom




cały poemat, to zupełnie zgrabnie opowiedziana historia ...