sinuhe // odwiedzony 121306 razy // [nlog_pierwszy_vain szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (175 sztuk)
09:40 / 04.08.2011
link
komentarz (2)
*****

Sławomir Różyc - Listy do Ivana Blatný. II. pieśń wirujących w słońcu



kiedy tańczę na palcach
wiatr pyta o nasze imiona


Jeszcze raz chłopcy ! woła
pomiędzy rozwartymi palcami derwisza
przepływają najcichsze ptaki z dzieciństwa


białe
w szelestach
i wolno obracające się wokół siebie
najsmuklejszy z nich klasyczny
Haloperidol antyczny


Hali Hali śpiewa pielęgniarz w ambulatorium
tam w szklanej szafce brodzi
niczym figurki z soli
na długich nogach
wycięty


zaraz w kryształkach nadejdzie
z pióropuszem fal
tryśnie


dawno
i daleko stąd słyszą te harce wędrowcy
zaśniesz


potem ich obraz coraz częściej pojawia się na rzece
tam dryfujemy jak kłody
kolejny obchód
wielu


mówią wielu
nas jeszcze wyrzuci na brzeg
rodzinie


kiedy kobieta zanurza czerpak
ich ogony wysokie
ich ogony zadarte


dumne ich dzioby gruchające do Niej
z szarości


Jesteś jak poranne lustro
Jesteś jak lilia przeciągająca się na rzęsach


twoja jasna szyja jak łodyga z dna
ciągle niesie mnie do powietrza


To ja Ibis
nogi moje czerwoną farbką drapiące szkło
wciąż czują powierzchnię
szepty nurtu


nikt nie rozumie pragnienia
nie poznaje ptaków zamorskich
znachorów snu


O długie gardła na gałęziach przepływające
pazury wbite
głód po podbrzuszu mierzy długości przemarszu
zanim jak wielbłąd chrapliwie wyrzucisz pysk na brzeg


w rozdeptany szlam
w rowki znaczone patykiem przez wydmy


do rzeki
przez ten mokry piasek na brzegach kresek już sypki


to nasze ścieżki
nasze marzenia nawijane na biały turban


nasze wędrówki przez pustynie
spowija nas samun w sterylnych rękach
Słońca podane na spodku
połknij


Oto tańczymy bracia moi
suknie nasze napina dziś światło
jesteśmy jak lampy o zmierzchu
jak długo jeszcze zapatrzeni w oczy poranka


fletem żarzy się w nas bielejący kamień
kęs po kęsie
głębiej spływają krople


dzieciom naszym nagle wyrastają wąsy
Co tam skrywasz kruszący się ojcze
Skało – mówią
Niemy kamieniu na dnie


błogosławiony pniu
nieświadomy dotknięcia na zakręcie rzeki
przez tysiące palców


wizyta po wizycie
Czy twoja dusza już puchowa, Papciu


Przekuta
jak sny dziewczyny grzechoczące muszelkami na rzemyku


Biała
jak wnętrza dłoni ciemnych upinających włosy wysoko
kiedy wiedzie nas bracia po swoich plecach wiatr wokół
jeszcze to pamiętam


jeszcze Ziemię określa miękkość piersi
we włosach gubią się ręce kobiet
jeszcze upinają tam kwiaty dla mnie


wkrótce poruszy uszami najstarszy z wielbłądów
ostatnia ścieżka


ptasie ślady przez wydmy
jeśli nie zmąci rzeki więcej czerpak


O dłoni miękka
bo tam jest potrzeba na dzień następny


małą fałdką zetrze nas woda jedwabnie
zatańczą młodzi za życie


za wody zmętniałej zmarszczkę
naszą, co się w słońcu zdrzemła


tylko mnie pamiętaj




... to jest po prostu ciekawa pieśń, i wrócę do tej tematyki niebawem ...