09:40 / 04.08.2011 link komentarz (2) | *****
Sławomir Różyc - Listy do Ivana Blatný. II. pieśń wirujących w słońcu
kiedy tańczę na palcach
wiatr pyta o nasze imiona
Jeszcze raz chłopcy ! woła
pomiędzy rozwartymi palcami derwisza
przepływają najcichsze ptaki z dzieciństwa
białe
w szelestach
i wolno obracające się wokół siebie
najsmuklejszy z nich klasyczny
Haloperidol antyczny
Hali Hali śpiewa pielęgniarz w ambulatorium
tam w szklanej szafce brodzi
niczym figurki z soli
na długich nogach
wycięty
zaraz w kryształkach nadejdzie
z pióropuszem fal
tryśnie
dawno
i daleko stąd słyszą te harce wędrowcy
zaśniesz
potem ich obraz coraz częściej pojawia się na rzece
tam dryfujemy jak kłody
kolejny obchód
wielu
mówią wielu
nas jeszcze wyrzuci na brzeg
rodzinie
kiedy kobieta zanurza czerpak
ich ogony wysokie
ich ogony zadarte
dumne ich dzioby gruchające do Niej
z szarości
Jesteś jak poranne lustro
Jesteś jak lilia przeciągająca się na rzęsach
twoja jasna szyja jak łodyga z dna
ciągle niesie mnie do powietrza
To ja Ibis
nogi moje czerwoną farbką drapiące szkło
wciąż czują powierzchnię
szepty nurtu
nikt nie rozumie pragnienia
nie poznaje ptaków zamorskich
znachorów snu
O długie gardła na gałęziach przepływające
pazury wbite
głód po podbrzuszu mierzy długości przemarszu
zanim jak wielbłąd chrapliwie wyrzucisz pysk na brzeg
w rozdeptany szlam
w rowki znaczone patykiem przez wydmy
do rzeki
przez ten mokry piasek na brzegach kresek już sypki
to nasze ścieżki
nasze marzenia nawijane na biały turban
nasze wędrówki przez pustynie
spowija nas samun w sterylnych rękach
Słońca podane na spodku
połknij
Oto tańczymy bracia moi
suknie nasze napina dziś światło
jesteśmy jak lampy o zmierzchu
jak długo jeszcze zapatrzeni w oczy poranka
fletem żarzy się w nas bielejący kamień
kęs po kęsie
głębiej spływają krople
dzieciom naszym nagle wyrastają wąsy
Co tam skrywasz kruszący się ojcze
Skało – mówią
Niemy kamieniu na dnie
błogosławiony pniu
nieświadomy dotknięcia na zakręcie rzeki
przez tysiące palców
wizyta po wizycie
Czy twoja dusza już puchowa, Papciu
Przekuta
jak sny dziewczyny grzechoczące muszelkami na rzemyku
Biała
jak wnętrza dłoni ciemnych upinających włosy wysoko
kiedy wiedzie nas bracia po swoich plecach wiatr wokół
jeszcze to pamiętam
jeszcze Ziemię określa miękkość piersi
we włosach gubią się ręce kobiet
jeszcze upinają tam kwiaty dla mnie
wkrótce poruszy uszami najstarszy z wielbłądów
ostatnia ścieżka
ptasie ślady przez wydmy
jeśli nie zmąci rzeki więcej czerpak
O dłoni miękka
bo tam jest potrzeba na dzień następny
małą fałdką zetrze nas woda jedwabnie
zatańczą młodzi za życie
za wody zmętniałej zmarszczkę
naszą, co się w słońcu zdrzemła
tylko mnie pamiętaj
... to jest po prostu ciekawa pieśń, i wrócę do tej tematyki niebawem ...
|