13:32 / 29.08.2011 link komentarz (0) | *****
Sławomir Różyc - Listy do Ivana Blatny. VII. pieśń o Claybury Hospital
z wyspy wiosennej na skrzydeł manewry
ledwie sześć kroków od drzwi do błękitu
gdzie ptasie piski na rozstajach milkły
i piersią pustą z wysoka z wysoka
powstańcie oczy powieki zetlałe
brunatne płaszcze rozchwiane na strychach
rękawy zgodne w zaciekach poddaszy
w nieobecnościach im dłoniom zadanym
dotykają twarzy i figur na sercu
w sukniach pąsowych w menuetach czarnych
białe zobaczyć w niedomkniętym oknie
czerwca doczekać w strąku niedojrzałym
bujać się na wietrze potem chyba pęknąć
a świt tymczasem
świt po śpiących wróblach
o różanych ponoć palcami trzy po trzy
puchate łebki ugniata
być może
staranie folią w księżyce cynowe
nie budząc ze złudzeń
owija ze spania
a szepty dziwne szeleszczące słowa
znane jedynie plemionom najstarszym
wspartym o kije i słońca tysiączne
trzeba zawrócić gdzie koczują w piasku
on na to za biedny i rozkłada skrzydła
długie dostojne siwo w toni sinej
jak gromnicę w niebo pierwszym piórem trąca
iskrą po iglicy ten Pałac Radziecki
słyszcie rozgwar, ówczesne zachwyty
to zwyczajne, ludzkie, wielu wciąż to słyszy
nie jednego zwiedzie z wstających w szarówkach
roztrącając gwiazdy zgrzebnością cyrkonii
niepewne o świcie jest myśli składanie
choćbyś siedział długo w swej błogo durności
aż łeb poleci
choćbyś spisał ślady
tych w bankach witanych, dzisiaj
czołobitnie
przez ciebie witanych, nisko
gubernialnie
od ich majętności oddzielny stalą
wąskoustą strażą szwajcarskim rejestrem
wręczając kluczyk zapytać się zdarzy
czy tylko ich jaźnie ściśnięte w chusteczce ?
i ponownie w lustrze poznać kształt istoty
jednej z rozumnych wśród galaktyk wielu
jaką z węgla w supeł związano w kijankę
bądź na nieszczęście za dotknięciem Boga
bo człowiek mściwy, bo człowiek zbyt dobry
Musiałeś widzieć w angielskiej klinice
palcami plazmę ścigałeś po ścianach
kleistym o szybę seledynem życia
z swych prapoczątków ameby stukały
O oczach czarnych ogonach plamistych
o czym pisały czeskie tajne służby
im nie ufając odnalazłeś przejście
aby samemu tu wrócić fraktalem ?
i z brzmieniem innym, i o innej składni
u pierwszych ludzi nie tych człekokształtnych
znam twoje kolory, w słowie i w obrazach
w dźwiękach oddane, i milczenie w pauzach
nieraz kijem badałem ich grunt, i znaczenie
na brzegach, spokój, wzdłuż brzegu
pluśnięcia
mam To w dłoni często, ciepłe, i jest dźwiękiem
niknie w bezkresie swoich grubych włosów
długie i pieszczące prawie ośmiornica
po dłoni to idzie, to idzie po ręce
ale nigdy palce nie nikną bezwiednie
choć cofnąć może nie raz o pół wieku
jeszcze mnie tutaj cielesność kobiety
symetrią w lustrze jej odbicia trzyma
tamtym poruszeniem w ślinie
i w spojrzeniach
ciążąca piersią prawie że wywrotna
jej jędrność z wzoru odejmą krwawienia
do której uciekam i bez której zginę
wstrzymany na chwilę w czarnych menuetach
od niej oddarty
Stworzony przez podział
... tutaj dotykam obłędu bezpośrednio ...
*
|