23:37 / 24.08.2012 link komentarz (2) | ****
Sławomir Różyc. Kroniki portowe. III. Bramy Delfina
I. Pigmalion. Zapach wczesnych jabłek
dobrze leżeć cichcem sama pościel skrzeczy
patrzyłem pod spodem antyczne konstrukcje
druty matko druty od sprężyn pod łóżkiem
poprzecznie boleśnie same cierpią rzeczy
przez sen się rozkopiesz czasem ruszysz biodrem
trzeszczy po sprężynach dopiero dwunasta
był mój prawnik mówił obracamy kontem
byle nie pochodził z rodzimego miasta
nie śmiał się z drobiazgów siostrom darowanych
nad nim się pochyli kiedyś piersią białą
świat w kitla wycięciu będzie pachniał tanio
kotków przez materiał sutkiem napinanych
tyle zebrać w życiu czerwone się toczą
Po ile borówki ? Skrzyp stopy w paprociach
II. Pigmalion. Wygnanie Małej z dworu czerwonego barona.
Jutro po kogoś zadzwonić koniecznie
Niech po nas posprząta skrzętnie w rękawiczkach
Wystarczy spojrzeć na stanik w łazience
Cichy biegnący gdzieś przed rozstrzelaniem
W swoim krzyku białym długim przez ulice
W jakiejś zapomnianej przez nas rewolucji
Nad wanną z epoki w której skończył Marat
Czekałem na ciebie w niej puszczając kaczki
„ Chciała wpaść bezgłośnie uderzyć głęboko „
Z tupotem po schodach krzyczą Komitety
Karabiny czarne od bruku do nieba
Tyś z dłońmi na piersiach Ty za włosy rude
Oni w kapeluszach oni z pochodniami
Unosząc do okien jawne akty zdrady
Twoje wibratory chwycone przez papier
Jak martwe gryzonie z daleka od siebie
Aby się nie majtnąć ogonem wilgotnym
Do okien szmaciarze i zbieracze puszek
Jej halki jej włosy skubać na ulicach
Zobaczyć jak jędrność pięknej celebryty
Pocieknie zawiścią gęstą w miejsce chleba
Nad grafitti z Wrogiem o tym nosie w haczyk
Nad gęstwę kibiców ciskających kukły
Wyżej mi Orkiestro ! W kirach flag zwieszonych
Skrzekiem rozrzuconych pod błękit gawronów
Oto wódz Pigmalion zasztyletowany !
Podawali by mnie na skrzydle garażu ...
Gdybym prócz przedmiotów umiał w coś uwierzyć
Niech pani Genia jak wcześniej się krząta
Bo z takiej rozwagi w okolicznych domach
Z bułek zapomnianych mielone podniebne
Lepi bladokrwiste z wieprzy czy z baranów
O zlewozmywak niech ziemniak zatętni !
Niech od popiołu zalśnią srebrem sztućce
W sutannach długich na tysiąc paciorków
Niech wmaszerują jej modlitewniki
Niech czoło palce odnajdą nad drzwiami
Obmywając błoto z naszych ciał zbłąkanych
W rąk przełamywaniu nad nami w zgryzocie
Może choć z obrazka mnie Papież przytuli
Niech się święci Starość dni od termoforów !
W bielach pożerania odparują zwłoki
Naszych prześcieradeł przez krochmal trawionych
Każde z nich wypukłe piędzią twych pośladków
Niech pelargonie staną u bram czyśćca
Splecione surowo w hebrajskich zakazach
Z gmatwaniny listków miękki szept posłyszysz
Wszystko masz u siostry. Nie dzwoń więcej. Odejdź ...
Niech wskrzeszone będą znów gołąbki w garnku !
Siwo siwiusieńko starość nitki snuje
Jej palce na chustce w tych bielach poranków
Jej kruche po sprzętach nitki litościwe
A z każdej z nich srebro chwytam w wargi sine
Ostatnią z nich wiosnę drżącą ciągnę czule
I kropelką wspomnień podwieszene w rzęsach
Nucąc przy żelazku w kuchni popierduje
I nie chce firany hafty w palcach zwiera
O taką .. wywiesić ? Co kapciami szura
Siwą bez koronek ukradkiem obcieram
Goniąc muchy łapką wywijam mazura ...
Komentarz z Rejestru karawan szpitalnych autorstwa
Michała Anioła. Rozrywki szpitalne. Bilard
czas tutaj łatwiej liczyć na kąpiele
kiedy bezradny stoisz na kafelkach
po ciele siąpi woda ledwie letnia
cieplejszej nie ma bo serduszko słabe
a lód w nas ciągle narasta i chrzęści
w żyłach tężeje pożółkła zmarzlina
kiedyś lubiłem słuchać opowieści
o Amundsenie o pogoni Scotta
a szczęście mieszka od zawsze w tropikach
ma uśmiech słonia albo krokodyla
wszelkie bogactwo przenosi na głowie
chrupiące placki smaży na kamieniach
dlatego chętniej stawiamy na bilard
tocząc po podłodze bile nektarynek
... jedno niepowodzenie się kończy, a drugie zaczyna.
Taki trudny czas. Chociaż ostatnio zmartwienia namnożyła osoba,
po której należałoby się spodziewać pocieszenia ...
>
|