11:42 / 28.12.2013 link komentarz (0) | Bardzo dużo działo się w ciągu ostatniego tygodnia. Wiele dobrych i rozmów, poważna utrata kontroli Bartka wraz z zamiarem skończenia swojego życia, kolejne ważne rozmowy i wnioski, apogeum mojego przemęczenia, wyjazd do Jaworzna.
Tak, jestem w Jaworznie teraz. Nie ma internetu, więc piszę notatkę i nie wiem, kiedy ją zamieszczę, ale mamy 23-12-2013 11:26.
Wzięliśmy ze sobą paszczki i spędzimy tak święta. Już od pierwszego dnia przyjazdu jest świątecznie. Miałam dwie sytuacje, z których nie zdawałam sobie sprawy, jak istotne mają znaczenie - wieczór u znajomych oraz skasowanie pewnych trzech zdjęć. Dopiero po faktach zdałam sobie sprawę, jak bardzo się zmieniłam, jak coraz swobodniej się czuję i coraz bardziej sobą. Przyznałam też, że nie umiem radzić sobie w zdrowy sposób z krytyką, czyjąś złością i uczuciem zagrożenia. Dotąd radziłam sobie w bardzo chore sposoby. Myślę, że uświadomienie sobie tego i przyznanie się na głos było dużym krokiem. tak też czuję.
Bartek też przeżywał ostatnio jakieś apogeum - odkąd tak stracił nad sobą panowanie. Więc oboje mieliśmy kilka trudnych dni. Ale wczoraj powiedział, że czuje się bezpiecznie i spokojnie. Skoro mógł się tak czuć przez jakiś czas, opuścić na kilka godzin stan zagrożenia, to dało mi do zrozumienia, że nasze szanse wzrosły o wiele procent.
Jak widać, nie mam weny do pisania. Czuję, że to dobrze :) Chcę już żyć, a nie pisać o tym, jak tego chcę.
P.S.: bardzo żałuję, że nie opisywałam od początku.. naszych zbliżeń. Mam zamiar opisać je i tak z tego, co pamiętam. Pamiętamy. Ale teraz z perpektywy czasu widzę, jaką ewolucję przeszłam na tej, i nie tylko tej, płaszczyźnie. |