10:52 / 15.06.2014 link komentarz (0) | Dziś o 5:00 obudził mnie mój ukochany i powiedział: "jestem rolling stone, jakkolwiek bym się nie starał i jak bardzo by mi to nie wychodziło, nie potrafię pierdolić o robocie, rodzinie, ne potrafię stworzyć tego co społeczeństwo wymaga". Powiedział wiele więcej - że musimy ominąć system, wykorzystać to, co mamy, żeby odnaleźć własne szczęście. Że powinniśmy być tacy, jak na początku. Ulżyło mi. Odkąd skończyłam 13 lat i zaczęłam myśleć o przyszłości, pragnęłam znaleźć kogoś, z kim zbuduję własny świat. Walczę na terapii nie po to, żeby móc zapierdalać na etacie w pracy, której nienawidzę, za pieniądze, z których nie można się utrzymać, a z tegoż powodu frustrując się na co dzień tak mocno, że złość wyładowuję na partnerze, nie mam ochoty na nic więcej prócz papki z tv, a kilka lepszych chwil wykorzystuję na zaproszenie znajomych na wódkę, żeby zobaczyli, że mamy nowy wystrój z Juli, którego nie chciało nam się kupować i kłóciliśmy się wściekle na zakupach, tylko po to, żeby się "pokazać". Żeby pokazać lepsze auto, lepsze okna, lepszy wystrój, lepszy sprzęt, z którego funkcji w 90 procentach nie ogarniamy i nie potrzebujemy tego wszystkiego, ale chuj, porównywanie, zawiść pielęgnowana z pokolenia na pokolenie najważniejszą wartością, pierdolonym wyznacznikiem szczęścia? Nie ma mowy, żebyśmy MY tak żyli. Żebyśmy robili większość czasu to, czego nie znosimy, a marne z tego pieniądze wydawali w nerwach i z ciężkim sercem na coś, co można pokazać na fejsbuku, jako fałszywy obrazek pozornego szczęścia i dobrobytu.
Fuck it! Think outside the box! |