17:58 / 29.03.2017 link komentarz (0) | No więc śniło mi się dzisiaj dużo pojedynczych świateł na nocnym niebie, wyglądających jak gwiazdy i lecących na północny wschód, w stronę Gdańska. Później zawróciły.
Mieszkałem w drewnianym, parterowym domku - nie mam pojęcia, dlaczego - może przez to, że tyle się tego tu buduje albo to projekcja wyjazdu w góry, którego nie doświadczę. No i widziałem te światła przez okno, a później astronautę - kosmitę w skafandrze.
Później astronauta zamienił się w moich znajomych. Nie byli to tak naprawdę moi znajomi, tylko świadomość społeczna. Jak zapytałem jednego z nich, czy powie, jak ma na imię (żeby udowodnić, że to kosmita, a nie miałem tego imienia w głowie i wiedziałem, że tego ze mnie nie wyczyta), odpowiedział "Średnio". "Mam na imię Średnio, bo średnio Ci się wiedzie" - zaśmiał się kosmita i stwierdziłem, że to pierdolę, obudziłem się i padał deszcz, ale wiodło się i tak jak we śnie.
- Umiesz wywołać burzę - mówił do mnie deszcz. To nie jest takie trudne, wystarczy działać niekorzystnie, wtedy niebo się buntuje. Wyłącza się prąd, rozłącza się internet, telefon albo nie może zaszkodzić Ci najgorsza dzielnica i najschematyczniejsze myślenie. Umiałem zatrzasnąć drzwi, trafić w totolotka i przegrać życie, ale nie umiałem poprosić jej, żeby ze mną spała tak, żeby to był jej wybór. I nie umiałem tego w sobie zatrzymać.
Instynkt a intuicja, indywidualizm a socjopatia, umysł kolektywny. Dzisiaj upiekę to na żywym ogniu, ale będzie już za późno.
|