05:24 / 01.03.2002 link komentarz (7) | Ciagle na prochach antydepresyjnych. Mysle, ze za pare tygodni bede to swinstwo mogla spokojnie odstawic. Czuje sie jak emocjonalna roslinka, podtrzymywana w stanie relatywnego zadowolenia z zycia tylko chemia. Niby wiem, ze choroba, ze endorfiny, sratatata, ale ciagle miewam momenty, kiedy wydaje mi sie, ze nalezaloby mnie wrzucic do pokoju bez klamek. Musze sie jednak pochwalic; jest o wiele lepiej. Poltora roku temu, kiedy do nierozpoznanej jeszcze depresji dodalam sobie pigulki antykoncepcyjne, nie funkcjonowalam w ogole. To byl najgorszy napad, jaki pamietam, bite trzy tygodnie pod koldra, bylam w tak zlym stanie, ze ledwo mowilam. Zero komunikacji z otoczeniem, lezalam w lozku i gapilam sie w sciane, albo obserwowalam, jak rosna mi paznokcie u nog. Klatwa, najgorszemu wrogowi nie zycze takiej frajdy.
Ale, ale. Mam to cholerna prace. Jutro szybka wyprawa do sklepu, musze nieco podreperowac garderobe. Miejsce ma charakter, bardzo jest europejskie. Krotka pilka, fajny klimat. Rozmawial ze mna niesamowicie przyjemny pan, tylko, ze, niestety, do zludzenia przypominal mojego Dadiego 20 lat temu. Podszedl, przedstawil sie, a ja, jak ta ostatnia niemota, gapie sie na jego lysine. Spytal, o co chodzi. "eeerrrr....you look exactly like my errr...ex boyfriend!". Gafa. Ale on przyjal to z poczuciem humoru, tudziez przyjal mnie, zeby sie zemscic w jakis bardzo wyrafinowany sposob. Hmm hmm hmm. |