19:00 / 04.03.2002 link komentarz (21) | Rozpalona, spocona, bez tchu, odbyłam z tobą podniebny lot, po drodze ocierałam się o gwiazdy, garściami nabierając promienie księżyca. Nigdy jeszcze nasze ciała i dusze nie pozostawały w tak doskonałej zgodzie.
Poczułam jak twój język zaczął znaczyć ścieżkę na mojej skórze zsuwając się z wolna od piersi, coraz niżej i niżej. Twoje ruchy były tak delikatne, jakby muskały płatkiem kwiatu, a jednocześnie tak celne, jakby odmierzone przez pilota bombowca, który dokładnie wie, kiedy nacisnąć guzik, żeby trafić tam, gdzie trzeba.
Wdarłeś się w moje ciało językiem. Krzyknęłam otwierając się przed tobą. Targały mną bezwiednie skurcze, jakbym miała urodzić własną namiętność.
|