10:03 / 07.04.2002 link komentarz (5) | W pracy byla dzisiaj mala libacja. Podlaczylam sie, a co tam. Musialam za to zostac po godzinach, bo nie moglam nawet zapalic samochodu, nie mowiac juz o jego prowadzeniu. Ah. Taki z tego moral, nie pic w pracy, bo nikt ci nie zaplaci za pijane nadgodziny.
A jutro szykuje sie rozpoczecie sezonu cannabis. Ja i patyk mamy zamiar nabyc kilka G,a potem pojsc na maly spacerek do lasu. Czuje sie okropnie szczeniacko palac w krzakach, ale chwilowo nie mamy innego rozwiazania. Uswiadomilam sobie, ze nie mialam zadnej stycznosci z chwastami od ponad pol roku. Kongratulejszyns.
Z konwersacji z Dadim:
D.: Robie bigos.
M.: Ta?
D.: Sprobuj.
M.:Nie...nie jem...*glosne przelkniecie* mieska...
D.:Od kiedy?
M.:Od przedwczoraj.
D.:Popieram.
Zrobilam mine zolwia. Stary POPIERA cos, co ja wymyslilam, nie mowiac juz o tym, ze popiera fakt, ze nie chce jesc jego bigosu. Bez dyskusji, bez zadnego "Jaaaaak tooooo?" i bez wrzasku. Mama, zeby bylo smieszniej, dodala od siebie: o, to jutro pojedziemy po jakies sensowne jedzenie, zebys nie zyla o chlebie i wodzie. Pare dni temu puscili mnie na keg party (nie poszlam, ale nie o to chodzi,0) i dorzucili samochod. Odbilo im. Boje sie... |