azaleila // odwiedzony 12303 razy // [|_log.chyna nlog7 v02 beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (51 sztuk)
18:32 / 20.05.2002
link
komentarz (1)
Cały spędziłam z Aneczką i Laurą.Gadałam z nimi na różne tematy,głównie o chłopakach:o Kamilu,kolegach z desantu Ani i Szczepanie Laury.
W czwartek egzamin z rytmiki.
Nie będę nawet komentować zachowania pani P.,bo przechodzi ono powoli do klasyki i nie mam zamiaru psuc sobie humoru.
Dzis posiedzę trochę przy pianinku.
Wczoraj zaszalałam i wyszłam o niestosownej porze z domu razem z Laurką,więc dziś odpracowuję.

Namawiam ojca na wyjazd do Warszawy 7 czerwca na koncert Watersa z Pink Floyd.To najgenialniejszy muzyk na świecie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

A w ogóle to mam ogromną ochotę na spacer albo rowerek albo dyskotekę.....Niestety,to będzie możliwe dopiero wtedy,gdy zdam dyplom.Ahhhhhhhhhh jszcze tylko troszkę.
A na razie coś zmysłowego,coś ekscytującego,coś ,co kocham-"Flet z mandragory"Łysiaka:

"Mój kot siedzi przede mną na biurku i przygląda się, jak pracuję. Nie interesuje go nic poza moją pisaniną dla Maria. Wpatruje się w papiery zimnym wzrokiem szpiega i ma taką minę, jakby czytał każde słowo.
Lubię go. Nie nadałem mu jeszcze imienia, bo nie widzę potrzeby i nie mam pojęcia, jak go nazwać. Myślę, że i on mnie lubi. {...]
Mój cmentarny przyjaciel jest jeszcze dziki, ale obłaskawię go. Na razie nie chce jeść niczego, co mu podaję. Znika na całe noce i zapewne poluje wówczas na ptaki i gryzonie. Jest fantastycznie sprawny - znika nawet wtedy, gdy wszystkie drzwi i okna są zamknięte. Wraca, kiedy chce, i znowu budzi mój zachwyt swym majestatycznym milczeniem i szlachetnym pyskiem, który stanowi miniaturę paszczy lwa. Jest istotą tajemniczą, niepokojącą i urzekającą. Gdybym tak mógł wytrenować go i użyć do polowań na ludzi...
Byłby niezastąpiony. Dzień, w którym fizyka i cybernetyka wymyślą maszynę równie doskonałą jak kot, nie nastąpi szybko."


"Jestem także domyślny. Stojąc wraz z Robertem i pułkownikiem w celi pełnej zagryzionych małpiatek, poczułem w pewnej chwili zapach, który – choć przytłoczony zapachem krwi – nie dawał się zabić. Była to charakterystyczna woń soku z mandragory, którym matka leczyła choroby moje i Roberta, a którym Kirke zamieniała ludzi w zwierzęta, bo i taką moc posiadała ta roślina, jeśli stosować odpowiednie zaklęcia. Ktoś musiał przynieść wywar do celi, by ułatwić sobie mordowanie – łatwiej przegryźć gardła odurzonym małpiatkom niż ludziom. Ten ktoś zapłaci za to, jeśli tylko mój flet odwzajemni moje nadzieje. "