01:40 / 31.05.2001 link komentarz (5) | Siedze w kibucu Sharim na Wzgorzach Golan. 42 stopnie w cieniu przez cały dzień. Z okien widać Liban. Jutro powrót do Hajfy. Trochę smutny krajobraz, wszędzie miny. Nie można się odlać się na poboczu, bo wylecisz w powietrze. Wczoraj z Josim sikaliśmy do Jordanu. To robi wrażenie biblijno-historyczno- intelektualne. W drodze na Golan pojechaliśmy do Safet, świetego miejsca Judaizmu. U podnóża góry Domki, właściwie jak przystanki autobusowe zbudowane z wulkanicznej skały. W domkach rabini. Weszliśmy do jednego. Yafit chciała się zapytać o sens życia. Rabin siwobrody wyklekotał coś pod nosem. Nic nie zrozumieliśmy, ale skasował 10 szekli. Dopiero później zrozumieliśmy, że to chodzi o to, by brać kasę za bełkot. Wujek Stefan i ciocia Hannah chcą mnie wziąć na obiad. Do jakiej arabskiej knajpy w Hajfie. Muszę się z nimi zobaczyć, muszę, choć czasu mało. |