Coś prawie o życiu nawet, a bardziej o życiu tych w folie opakowanych okiem laika tematycznego w tym.
Otóż wczoraj coś jak clubbing, ale przed klubem nr 1 taka kolejka, że transport do miejscówki nr 2. Tam się spotkało Ś do W do samzgadnijkogo. Ale klub to DJ jem piguły dogrywający eskachujniaałords przy tanecznym konkursie duety do mety. A i słabo tam kolektywnie stwierdzone, więc transportowrót do miejscówki nr 1 co gdzie się weszło, ale parkietu moc niewielka, a i akustyk taki, że jak obetniesz mu óhy to różnicy w dźwięku kajne.
Podsumowując najdłuższy (chyba - jebać sprawdzanie czy abynapewno) wpis, w historii nlogowości tej, pierdolić klubing.
-Chciałem tylko powiedzieć, powiedział. Irlandia, powiadają, ma zaszczyt być jedynym krajem, który nigdy nie prześladował żydów. Czy wie pan o tym? Nie. A czy wie pan dlaczego?
Zmarszczył się surowo pośród świetlistego powietrza.
- Dlaczego, proszę pana? zapytał Stefan, zaczynając się uśmiechać.
- Dlatego, że nigdy ich nie wpuściła, powiedział pan Deasy uroczyście. Kulka roześmianego kaszlu wyskoczyła z jego gardła, wlokąc za sobą grzechoczący łańcuszek flegmy. Szybko zawrócił, kaszląc, śmiejąc się, wymachując w powietrzu uniesionymi raminami.
- Nie wpuściła ich nigdy, zawołał znowu przez śmiech, stąpając obciągniętymi w getry stopami po żwirze ścieżki. To dlatego.
Poprzez szachownicę liści słońce obrzuciło lśniącymi, tańczącymi monetami jego mądre ramiona.
Kiedy spotykam kogoś, kto mi się podoba, czuję się, jakbym była zamknięta w takiej wielkiej butli i jakbym za nic w świecie nie mogła dotknąć tej osoby.