toso // odwiedzony 7838 razy // [gas_werk szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (26 sztuk)
23:47 / 02.07.2005
link
komentarz (0)
kilka sekund rano, tuz po przebudzeniu, zanim jeszcze wszystko sobie uswiadomie i ockne sie zupelnie

heh, brakuje mi tylko prysznica ...
"This will be the high point of my day; it's all downhill from here. "
22:53 / 13.06.2005
link
komentarz (0)
"jak juz bym miala wybierac gwalciciela, to bym wybrala ciebie"
dzieki Ci T., kochana jestes
21:47 / 06.06.2005
link
komentarz (1)
czasami chcialbym byc lepszym przyjacielem
19:49 / 03.06.2005
link
komentarz (0)
przykro mi, ze o zyciu waznych (hmm... najwazniejszych?) dla mnie osob dowiaduje sie nie od nich, ale z ich blogow
01:25 / 02.06.2005
link
komentarz (0)
- you need help?
- who doesn't?
- is that your heart?
- ya
- it's big
- it's small now
- small?!
- it was bigger before
- scary
- ya, that's my problem
18:46 / 25.05.2005
link
komentarz (2)
zauwazylem, ze te kobiety, ktore posiadaja najbardziej wkurzajaca mnie ceche, a mianowicie: nieslownosc, sa dla mnie najbardziej pociagajace.
21:02 / 13.05.2005
link
komentarz (3)
ostatnio mam faze na brunetki... szczegolnie te z dlugimi prostymi wlosami
01:45 / 08.05.2005
link
komentarz (1)
- dlaczego nie masz dzis humoru?
- [wzruszenie ramionami]
- moj kolega ze studiow znal bardzo dobry sposob...
- [pytanie w spojrzeniu]
- [konspiracyjnym szeptem] ...naturalny odplyw hormonow

PM zawsze umiala czlowieka pocieszyc
13:43 / 29.04.2005
link
komentarz (1)
dziewczyny stojace w marketach na promocjach, rownomiernie porozstawiane na szczycie kazdej mijanej przeze mnie alejki, kazda z przyklejonym usmiechem na wierzchu, a w srodku zmeczona zyciem i ta robota, w pewien sposob kojarza mi sie z panienkami spod latarnii, ktore mijam czasem na placu wracajac noca z zakladu. do kazdej mozna podejsc, z kazda mozna pogadac, z ta jednak roznica ze w markecie kazda da ci jeszcze za darmo.
22:25 / 28.04.2005
link
komentarz (0)
cholera jasna! dlaczego jakakolwiek proba uzyskania od Niej inicjatywy, konczy sie tym, ze to ja wychodze na tego-zlego-afe-i-w-ogole?
16:09 / 28.04.2005
link
komentarz (0)
przez ostatnie lata zycie nauczylo mnie, ze nie mozna dawac sobie nadziei, ze cos sie stanie, bo nic nie jest pewne i wszystko sie zmienia nagle i szybko, czesto o sto osiemdziesiat stopni nawet, a wtedy to pozostaje juz tylko smutek i zal.

teraz wychodzi na to, ze nie warto juz nawet planow robic ni tez cieszyc sie zbytnio, bo i tak wszystko bierze w leb, zanim cokolwiek sie w ogole zacznie.



hmm... co myslec o kobiecie, ktora mowi mi, ze mam ladne pismo?

01:11 / 28.04.2005
link
komentarz (0)
co wtorek w zakladzie odbywaja sie zebrania. takie pieprzenie o szopenie, w ktorym teoretycznie trzeba uczestniczyc, a na ktore w praktyce uczeszcza nie wiecej niz dziesiec procent ludzi. ostatnio po zakladzie poszla pogloska (ktora - co nie czesto sie zdarza - okazala sie prawdziwa), ze na zebraniu bedzie "wazny test samooceny pracowniczej" i ze "lepiej do niego podejsc, bo mozna podpasc"

zabawnie spogladalo sie na okolo-dzieciec-razy-wiecej-niz-zwykle, ludzi spieszacych (ba! biegnacych nawet truchtem na widok otwartych wczesniej-niz-zwykle drzwi sali "audiencyjnej"), tylko po to zeby zajac lepsze miejsce i aby zepsuty klimatyzator nie wial ci po karku
13:57 / 19.04.2005
link
komentarz (0)
A. pojawila sie dzis w zakladzie z takim dekoltem, ze na niczym skupic się nie mozna, przebija dzis swoim sexappealem nawet "nowa" pania z sekretariatu.
Czasami zaluje, ze jestem wzrokowcem...
07:13 / 19.04.2005
link
komentarz (0)
wcielo wszystkich znajomych... generalnie. nie odzywaja sie, nie oddzwaniaja, nie odpowiadaja na gege. hmm... to ja, czy oni?
22:12 / 01.04.2005
link
komentarz (3)
rozrachunek #2

kto wie jak to jest kochac sie pierwszy raz z kims, kto nastepnego dnia przestaje sie odzywac, przestaje pisac, dzwonic... kto znika po prostu... a kilka dni pozniej dzwoni pijany i mowi, ze nigdy nie bylo mu tak zle z kims w lozku?
23:40 / 07.03.2005
link
komentarz (1)
podnosze sluchawke, wybieram numer, sygnal...
- halo? - slysze mily...
- dobry wieczor, chcialem sie umowic.
- do kogo? - cieply...
- eee - chwila zwatpienia - nie ma znaczenia.
- na ktora? - uspokajajacy...
- a moze byc teraz?
- owszem, akurat mamy wolne - kobiecy glos.
- to ja za chwile bede, mieszkam niedaleko.
- dobrze, do widzenia panu - szczek sluchawki.

myje zeby, K. pyta sie gdzie wychodze, jednak odpowiadam tylko, ze bede niedlugo. swoja droga dlaczego to, ze myje zeby, dla niej zawsze oznacza, ze musze gdzies wychodzic?! ja zawsze myje zeby! szesc, jesli nie wiecej, razy na dzien, i to nie tylko wtedy, kiedy gdzies wychodze.
ubieram sie szybko. tshirt, jeansy, sweter, szal, czapka, buty, korytarz, winda i przenikliwy, mrozny, uparcie wdzierajacy pod puchowa kurtke wiatr.

kilkaset krokow miedzy budynkami i jestem na miejscu.

schodze po schodkach i otwieram skrzypiace drzwi. w srodku cieplo, przytulnie, zapach perfum i lakieru do wlosow. otrzepuje buty ze sniegu i lekko niesmialym krokiem wchodze glebiej. w korytarzu pusto, stoi tylko skladane krzeslo, klika rozrzuconych gazet lezy na toaletce, a przycmione swiatlo leniwie wypelza spod bezowego abazura. zza kotary przeswituje postac, kobieta. nie widze jej wyraznie.
- to pan dzwonil? - pyta tym samym kojacym glosem.
przytakuje skinieniem.
- prosze wejsc, jak tylko sie pan rozbierze.
uwalniam powoli szyje z objec niedbale owinietego szala i odwieszam kurtke na drewnianym wieszaku stojacym kolo toaletki.
zmierzam w strone kotary.
w tej samej chwili jakas inna kobieta w cala armia papilotow na glowie, kubkiem parujacej herbaty w reku i kapciach na nogach wylania sie zza niej. odruchowo mowie 'dzien dobry', ona jednak albo mnie ignoruje, albo pograzona w swoich myslach po prostu nie slyszy i nic nie odpowiada. bezszelestnie przemykajac sie przez korytarz znika w pomieszczeniu znajdujacym sie za moimi plecami. ide dalej, przedzieram sie powoli przez kotare. zapach perfum uderza ze wzmozona sila.

w pomieszczeniu jestem tylko ja i ona. jest niska, ma nie wiecej niz metr szescdziesiat wzrostu oraz kruczoczarne, farbowane wlosy spiete z tylu glowy. z twarzy i oczu podobna jest troche do christiny ricci. jej opalenizna, choc nie nachalna, niezbicie swiadczy, iz juz nie jeden kwadrans tej zimy spedzila bezczynnie lezac pod ultrafioletem. bialy usmiech ladnie kontrastuje z jej brazowa skora, a maly piercing na lewym platku nosa zakancza wszystko blyszczacym akcentem.

jest ladna, seksy.

siadam na wskazanym przez nia fotelu. zdejmuje sweter i odprezam sie. czuje dotyk jej cieplych dloni delikatnie, powoli i niby to niechcacy muskajacych moje czolo i kark. zawsze dostaje dreszczy gdy ktos przeczesuje moje wlosy palcami. teraz tez czuje dreszcze. rozprzestrzeniaja sie od szyi w gore, na czubek glowy oraz w dol, przez plecy, do palcy rak i nog. uwielbiam to. moglbym teraz zamknac oczy i zasnac, bo w jakis dziwny sposob dreszcze te kojarza mi sie... z domem, ze spokojem... kojarza mi sie z miloscia.
szkoda tylko ze w dzisiejszych czasach, trzeba za to placic.
11:18 / 28.02.2005
link
komentarz (0)
z przykroscia stwierdzam, ze po pol roku juz nawet wyrazenie "cybernetyczna norka", ktore to przez przypadek uslyszalem w sobotni poranek w programie dla dzieci, kojarzy mi sie dwuznacznie
21:40 / 18.02.2005
link
komentarz (1)
ciemnosc na ulicach miasta,
ania dabrowska w sluchawkach
i zmeczone twarze ludzi w tramwaju

to lubie.
02:13 / 17.02.2005
link
komentarz (1)
jaka jest roznica miedzy przyjaznia a miloscia?
...
bo ja wlasnie nie wiem... generalnie to to samo, za wyjatkiem tego "cos" czego nikt nie potrafi okereslic
...
a skoro nikt nie umie... to moze to "cos" nie istnieje?
01:59 / 17.02.2005
link
komentarz (0)
jednostka tesknoty? 1 kilometrodzien

02:33 / 15.02.2005
link
komentarz (0)
rozrachunek #1

trzy lata temu bylem szczesliwy.
trzy lata temu, 14tego lutego, bylem szczesliwy, tak szczesliwy, ze nie smialem rozmyslac nawet, jak szybko to szczescie moze sie skonczyc.

pamietam jak dzis, ze przed pierwszym naszym spodkaniem na placu przed jej uczelnia, po dziesiatkach godzin rozmow telefonicznych, chodzac po ulicach miasta rozgladalem sie niespokojnie dookola siebie sprawdzajac, czy przypadkiem nie mijam sie wlasnie z jakas lokowana blondynka.
zdajecie sobie sprawe, jak malo jest na swiecie blondynek? a przynajmniej tych lokowanych, chodzacych wlasnie po ulicach miasta?

na pierwszym naszym spotkaniu poszlismy do parku. siedzielismy na lawce kolo siebie nieporadnie starajac sie znalezc jakies sensowne tematy rozmow, ktore wypadalo by poruszyc.
to az zabawne, co z czlowieka potrafi zrobic kontakt wzrokowy z inna, atrakcyjna dla niego osoba, jak potrafi go sparalizowac i odebrac mowe.

jednak na szczescie dla nas obojga byla pogoda i stan drog, ktorych komentowanie i narzekanie na nie umozliwilo przelamanie pierwszych lodow wzajemnego(?) oczarowania i zdziwienia, ze tak atrakcyjna kobieta skrywac sie moze po drugiej stronie kabla, za szklana talfa monitora.

/all i need is a little time/

21:49 / 07.02.2005
link
komentarz (0)
z poczatkiem roku w zakladzie pojawila sie nowa pani sekretarka.
sympatycznie wygladajaca brunetka, niecaly metr siedemdziesiat, mloda, a przynajmniej wyrozniajaca sie sposrod innych pracujacych tam pan. nie tylko mlodoscia ale tez i, choc moze przede wszystkim, krotkimi bluzkami ledwie skrywajacymi jej pepek.
kiedy wiesc o niej rozniosla sie po meskiej czesci zakladu, jakims dziwnym sposobem wszyscy nagle z wieksza radoscia zaczeli chodzic do sekreteriatu, by oddawac codzienne sprawozdania.
ktos raz nawet zazartowal, heh, choc moze to i prawda, ze to specjalne posuniecie taktyczne dyrekcji, co by oddawac papierki na czas, w dzien ich napisania, a nie ociagac sie z nimi przez caly tydzien.
zauwazylem, i to nawet tez po sobie, ze od czasu pojawenia sie jej nie tylko razniej idzie sie
oddawac wieczoram papierki, ale i nawet jakos latwiej idzie sie rano do pracy wiedzac, ze choc przez
chwile poprzebywa sie z nia w jednym pomieszczeniu...
15:57 / 07.02.2005
link
komentarz (1)
dawno dawno temu na gg: /sie przypomnialo teraz/

21:49:23 (czarny)
wierz gdzie się podpina dodatkowy przycisk pod daną aplikacje..?
21:50:48 (ze_ja_znaczy)
nie, nie wierze
21:51:30 (czarny)
??
18:59 / 06.02.2005
link
komentarz (1)
zastanawiam sie co/kogo wybierzemy sobie jako cel/postac po smierci JPII
22:52 / 05.02.2005
link
komentarz (0)
inna rzecz, co by mniej smetnie bylo.

siedzimy razem: ja, PM i K starajac sie objac cudo techniczne jakim jest nowa komorka MPM, ktory to wlatuje wlasnie do pokoju i sie skarzy "pomozcie mi z ta choinka bo zaraz zdechne" po czym wylatuje z pokoju tak samo szybko jak wlecial.
pytam sie: "czy ktoras z was w ogole wiedziala, ze on demontuje choinke?"
cisza na sali.
[kurtyna]



22:33 / 05.02.2005
link
komentarz (1)
zazdroszcze... zazdroszcze mu,
nie 'o niego', ale 'mu'
zazdroszcze tego, ze tak latwo jest dla niego 'byc'
ze chce, wsiada i jest
a dla mnie to 8h