Zobacz: wszystkie | z ostatniego miesiąca | ostatnie 20 | nlog.org



2008.07.17 13:37:30 link


dylematy lingwisty

pochodzę z Warmii. mówię po polsku całkiem sprawnie. ale kiedy jestem w Poznaniu albo Puszczykowie, co pewien czas słyszę salwy śmiechu spowodowane jakimś słowem, którego właśnie użyłam.
czasem nie są to salwy śmiechu, a odgłosy zdecydowanej krytyki.
dziś więc mam pytania i bardzo poproszę o odpowiedzi. nader wdzięczna będę, bo mnie to straszliwie męczy.

das pierwsze pytanie: czy stwierdzenie "zajść" w odniesieniu np. do sklepu albo banku (czyli: zajść do sklepu, zajść do banku) jest ogólnopolsko przyjętą formą, tak samo jak "zajrzeć"?
czy może Warmia leży na terenie, gdzie używa się dziwnych słów, nietolerowanych gdzie indziej, jak m.in. to moje nieszczęsne "zajść", mój wcześniejszy kwiatek, słowo "obleśny" (zostało uznane za wulgarne!), "krzaczory" (możliwe, że to już jest moje prywatne ukwiecanie języka... ale uwielbiam to słowo!) i takie tam...

das drugie pytanie: w Wielkopolsce używa się określenia "na spróbę". nie "na spróbowanie", nie "na próbę", tylko coś jakby hybryda powyższych. powiedzcie proszę, czy Wam to "na spróbę" wydaje się równie niespotykane i śmieszne jak mi? czy może jestem językowo nietolerancyjna...?


komentarz (6)