brat_lambert // odwiedzony 22414 razy // [giger:vain nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (53 sztuk)
22:44 / 19.07.2002
link
komentarz (1)
Przez większą część dnia chodziłem struty. Nie do końca potrafiłem określić przyczynę tego stanu. Końcowa faza projektu to już właściwie była przyjemność, szampan pyszny i chłodny. A jednak nie potrafiłem się cieszyć. Ciągle wracałem do wczorajszego spotkania i zamieszania jakie wprowadziło do mojej głowy. Istny zamęt. Padały ważne słowa, propozycje. Czułem się jak członek Plemienia. To mi przypomniało artykuł o internetowych wampirach, jaki tydzień temu ukazał się we „Wprost”, a właściwie komentarz antropologa kultury, Rocha Sulimy:

„Kiedyś „wspólnotom wtajemniczenia” trudniej się było spotkać – nie mieli narzędzia, za pomocą którego mogliby się poznawać. Teraz wykorzystują Internet – wystarczy założyć stronę i zainteresowane osoby szybko na nią trafią. Dawniej ludzie praktykujący spożywanie krwi kryli się w niedostępnych miejscach – grotach czy zamkach. Dziś ukrywają się w Internecie, który daje im poczucie anonimowości i bezpieczeństwa.
Powstawanie internetowych bractw krwi jest szokującą metaforą kondycji współczesnego człowieka. Jest też kolejnym przejawem tego, co badacze kultury nazywają neoplemiennością. Związki między ludźmi tak bardzo się rozluźniły, że próbuje się je ratować przez różnego rodzaju śluby krwi. Dochodzi do nich nawet na prywatkach organizowanych przez licealistów. Obserwujemy powrót do zasad, które obowiązywały we wspólnotach plemiennych.”

W przytoczonej wypowiedzi znajduje się zbyt wiele uogólnień, za bardzo pomieszano fikcję z rzeczywistością, żeby można rozsądnie ustosunkować się do całości. Jedno jest niezaprzeczalnym faktem – wracamy do plemienności. Nie widzę w tym nic złego czy zdrożnego. Człowiek broni się przed alienacją i rzeczą normalną jest łączenie się w większe grupy ludzi o podobnych poglądach i upodobaniach – estetycznych, żywieniowych, seksualnych, muzycznych, światopoglądowych, hobbystycznych. Wyniesienie powyższego do rangi wielkiego odkrycia naukowego czy wielce mądrej wypowiedzi zakrawa na kpinę. Ale cóż, każdy ma prawo widzieć rzeczywistość jak chce. Niektórzy tworzą dość niezwykłe i rozbudowane „struktury projekcyjne”, zniekształcające rzeczywistość ale zapewniające elementarne poczucie bezpieczeństwa. Naukowcy nie są wolni od iluzji, szczególnie ci, którzy starają się badać zjawiska społeczne.

Jak już wcześniej pisałem – rzeczywistość jest ostatecznym weryfikatorem wszelakich fatamorgan. Zetknięcie się z gołym faktem przynosi różne efekty. Wczoraj jeszcze snułem projekcje o włamaniach na moją skrzynkę pocztową, o przyczynach i nieznanym mi człowieku, który za tym stoi. Dziś te przypuszczenia stały się obiektywną prawdą. Odkrycie, że jednak nie wpadłem w paranoję (o co się dość mocno obawiałem,0), wyrwało mnie ze stanu ... jak ja to nazwałem? ... strucia...

Właśnie zadzwonił telefon... tak, idę na piwo :,0) dokończę po powrocie.