brat_lambert // odwiedzony 22423 razy // [giger:vain nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (53 sztuk)
16:47 / 01.08.2002
link
komentarz (1)
Zaniedbałem ostatnio mój pamiętnik. Rzadkie wpisy, króciutkie... Szczerze się przyznam, że jednym z pomysłów było zakończenie pisania nloga. Nie takie ostateczne, ale przynajmniej na kilka miesięcy, po których mógłbym zacząć pisać ponownie. Te kilka miesięcy potrzebowałbym na realizację sporego projektu, oczywiście stricte prywatnego. Pisanie pamiętnika w dotychczasowej postaci raczej nie wchodziłoby w rachubę. Mimo wszystko logowanie zajmuje sporo czasu, który mógłbym przeznaczyć na pisanie rzeczy zupełnie innych, związanych z projektem. Na razie jednak muszę dokładnie obmyślić szczegóły, opracować plan i wygospodarować trochę czasu w napiętym grafiku.

Kilka słów o depresji w ramach komentarzy. Depresja to choroba. Raczej zaleczalna niż wyleczalna. Jeśli się nie mylę, to z punktu widzenia fizjologii powoduje ją brak jakichś substancji chemicznych. Ma swoje stadia i objawy fizyczne. Jest chorobą wyjątkowo podstępną, bo w pewnym momencie człowiek już nie jest w stanie zrobić czegokolwiek. A już na pewno nie będzie opowiadał wszem i wobec, że ma depresję. Dlatego trzeba odróżnić prawdziwą depresję od „depresji młodych panienek”, które co drugi dzień „łapią doła, bo życie jest do dupy i nikt ich nie rozumie”. Tym drugim faktycznie bardziej przydałby się solidny policzek, albo porządny kopniak od życia. Jeszcze jakiś czas temu gotowy byłem wysłuchiwać takich żalów i utyskiwań, ale mam już tego serdecznie dość, dość bycia poduszką, w którą można wypłakać żale do nie-wiadomo-czego, a najlepiej do całego świata. Tacy ludzie to psychiczne wampiry (nie tożsame z wampirami „subkulturowymi”,0) z mocno zaburzonym poczuciem własnej wartości. Pożądają nieustannego zainteresowania swoją osobą i wykorzystują wbudowane w nas biologiczne instynkty opiekuńcze.

W liceum miałem dość ciekawy przypadek takiego psychicznego wampira. W ostatniej klasie dowiedziałem się od przyjaciółki, że nasza wspólna znajoma strasznie cierpi i ma do mnie pretensje, bo ona opowiada mi o wszystkim (głównie o swoich problemach z życiem,0), a ja trzymam dystans i niczego o sobie nie mówię. Zdziwiło mnie to bardzo, więc postanowiłem przeprowadzić mały eksperyment – z zegarkiem w ręku. Umówiliśmy się na spotkanie – już po maturze, bo okres przygotowań zupełnie nie służył takim spotkaniom. Ja się przygotowałem – powyciągałem swoje wiersze, przypomniałem sobie wszystkie możliwe nieszczęścia jakie mi się przydarzyły. W czasie spotkanie, po dobrej godzinie słuchania jej kolejnych pretensji do wszystkich (poza mną,0) dałem jej trzy krótkie wiersze do przeczytania i zacząłem opowiadać, dlaczego je napisałem... Już przy drugim (około 5 minut,0) zaczęła wracać do swojego świata, do swoich cierpień młodego Wertera... Więcej się nie zobaczyliśmy. Nawet nie dlatego, że ja się odciąłem, czy coś takiego. Po prostu postanowiłem więcej nie dzwonić. Jedyne co zrobiłem, to przekazałem przy jakiejś okazji przyjaciółce, co myślę o takich ludziach. Z dużym prawdopodobieństwem dotarła ta wiadomość do rzeczywistej adresatki. Być może powinienem powiedzieć to prosto w oczy, ale wtedy nie wiedziałem jeszcze tego, co wiem teraz.

Wracając zaś do depresji... Należy odróżnić depresję potoczną od tej klinicznej, rzeczywistej. Nie można wrzucać wszystkiego do jednego worka. I pozwolę sobie powiedzieć, że wiem co mówię – bez zbędnego wnikania czemu. Piszę to wszystko, żeby jasno i wyraźnie powiedzieć, że nie wpadłem w żadną depresję po wypadku. Owszem we wściekłość mi się udało :,0) Kilka dni temu byłem po prostu maksymalnie znudzony i nic mi się nie chciało. Miałem powyżej uszu filmów, książek, rozmów, myślenia. Po prostu chciałem poleżeć i dosłownie nic nie robić. Odpocząć po kilku miesiącach intensywnego wysiłku intelektualnego i fizycznego. Gdybym wpadł w depresję, to na pewno nie wskoczyłbym z dzikim entuzjazmem do samochodu tylko po to, by kupić kilka pączków.

A miałem napisać o zupełnie czymś innym... o wczorajszej zabawie klockami jaką sobie zafundowałem rozkładając na elementy pierwsze klawiaturę :,0) i o człowieku, który umilił mi całą dzisiejszą drogę do pracy „śpiewem”...