chyna // odwiedzony 54913 razy // [królestwo2 nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (184 sztuk)
15:04 / 12.09.2000
link
komentarz (1)
Nie wiem, czy zwrociliscie uwage, iz pojawila sie tu kiedys historia o Aucie. I ze ostatnio mozna bylo zaobserwowac, iz jest to pewne continuandum.
Oto kolejna jego czesc.

Auto X zostalo ostatnio sprowadzone do roli podlego Auta. Ktore krzywdzi. Auto-potwor. (Odsyla do horrorow, gdzie auto zyje i zabija badz bardzo rani swych wlascicieli, wspolwlascicieli, autostopowiczow itd.,0).
Auto X tak naprawde jest smiertelnie przerazone. Od dawna tkwi w relacjach dziwnych i ciezkich ze swoim Wlascicielem, ktory jest daleko. Kiedys jeszcze radio laczace go ze swiatem spoza wnterzna auta bylo sprawne, kiedys codziennie migala dioda i szczesliwe przykladalo klakson do glosniczka i czasami smialo sie, czasami marzylo.
Ostatnio, od bardzo juz dawna, dzieje sie cos niedobrego. Dioda nie miga. Glosnik poszarzal. To w najwiekszej czesci spowodowane jest pogoda, nadeszla ostra zima, cos sie dzieje zlego w atmosferze i oboje, tak Auto, jak i prawowity Wlasciciel nie maja na to najmniejszego wplywu. Ale ono wie, ze jest jeszcze COS. Cos wiecej.
Brakuje mu na jego kierownicy cieplych dloni. Brakuje mu Kogos, kto siedzialby w jego wnetrzu na siedzeniu kierowcy badz spal na tylnym i ziewal rozbudzony, czasami przegladajac sie w lusterku i widzac usmiech X'a.
Brak tego wywowal u niego strach, jak nigdy dotad. Zauwazylo auto X jednak, ze jest ktos inny. Ktos, z Kim tak dobrze sie czuje, gdy tego Kogos dlonie spoczywaja na X'a kierownicy i dotykaja galki skrzyni biegow.
Przestraszylo sie. To prawda. Ktorejs nocy, gdy dioda w radiu migala ("migala i migala",0), naliczajac sekundy, minuty, godziny rozmow, poczulo Auto cos dziwnego. Pamieta, ze Wlasciciel byl wtedy blisko. Bardziej duchem, niz cialem. Siedzial gdzies na polanie, niedaleko, a Auto patrzylo sie w czarne niebo. Gwiazdy. Scena niczym z taniego romansidla, ale nie byla tania. I pamieta slowa "Kocham to moje radyjko".
Poczulo sie, jakby nie bylo Autem, a samolotem. Z jednej strony przeleknione, bo przeciez prawowity Wlasciciel jest, daleko, ale jest, z drugiej szczesliwe. Zaczelo krazyc. Nagle poczulo sie tak, ze przeplyneloby pacyfik bez specjalnych srub, turbin czy jak to tam sie nazywa (Auto nie jest dosc obeznane w tej materii,0), ze i bez tych skrzydel przelecialoby nad drzewami. Ich chyba nawet nie bylo... Nie drzew. Skrzydel. Przelecialoby i bez nich.
I zaczelo sie potwornie bac. Czasami prowadzilo rozmowe z prawowitym Wlascicielem. Musialo byc zwarte, spokojne, myslec za dwoch. Jezdzilo ostroznie, staralo sie nie szarzowac na zakretach. Ma jednak to do siebie, ze czesto pruje z szybkoscia 240 km/h, by potem nagle zatrzymac sie, jezdzi po dachach i wyczynia rozne dziwne rzeczy.
Kiedys bylo wynajete jako taksowka i wielu podrozujacych nia mowilo do taxowkarza "Cos to auto jest takie.. inne". Ma dowody.
Tak naprawde od pewnego momentu Auto po prostu zaczelo sie panicznie bac.
Nie wiedzialo, czy ma jakakolwiek _bron_. Bylo bezsilne wobec wlasnych uczuc, wycieraczki zaczely sie zacinac, hamulce tez, z foteli lecialy sprezyny, kola same z siebie pekaly. Posunelo sie do zamykania Wlasciciela we wnetrzu. Wiedzialo, ze cos sie dzieje. Ze nie moze go wypuscic. Bo jesli wypusci, nie bedzie nikogo, kto zabierze je na stacje benzynowa, wymyje, wyczysci, kupi ladny zapach, ktory bedzie mogl zawisnac na lusterku. Przerazone ta wizja zaczelo szarzowac, przejezdzalo kilka razy po Wlascicielu, rzadzil nim strach. Tak bardzo balo sie go stracic, ze chcialo go ogluszyc, zamknac, zrobic cokolwiek, by Wlasciciel nie odszedl.
To sie nie udalo. Czego kazdy mogl sie spodziewac, ale nie nasze Auto, wierzylo, ze moze jednak, ze...
Wlasciciel potrafil sie odwdzieczyc. Wcale nie jest tak slaby, jak moznaby sadzic. Auto ma swoje pulapki, lecz czlowiek ma je takze. Czesto krztusilo sie, nie moglo zapanowac nad reflektorami, pedal gazu samoistnie naciskal sie, kilkakrotnie o malo nie uderzylo w sciane, roztrzakaloby sie. Roztrzaskiwalo gdzies tam. Wystarczylo kilka slow. I nie tylko slow.
Wystarczylo to, co dzialo sie miedzy Wlascicielem a Nowym, Pieknym Autem Y.
Tego bylo zanadto.
Auto X zostalo samo w swoim garazu. Stalo sie zgorzkniale. Cierpi. Boi sie, bardzo boi sie, bo musi zrobic wiele, a nie czuje sily i pedu. Nikt nie dolewa benzyny, by moglo sunac dalej po swojej szosie, nikt nie troszczy sie, by wytrzec mu przednia szybe, by ja widzialo. Jakis czas temu spotkalo kogos, kto byl jego Wlascicielem kilka lat temu. Ten ktos jechal w jego wnetrzu, bylo dobrze, bylo dobrze do momentu, az ten ktos na odchodne uderzyl auto w reflektory.
Nawet nie wiecie, jak boli uderzenie w reflektory. Reflektory sa u auta jak oczy u ludzi. Nastepnego dnia samo, w swoim garazu zastanawialo sie, czemu ludzie mu to robia.
Panicznie sie boi. Przykro mu, ze tak silnie chcialo zatrzymac Wlasciciela, ze wyrzadzilu mu krzywde, ale teraz przykrosc na nic nie pomoze, bo rdzewieje. Radio nie odzywa sie. Odezwalo sie, ale to juz nie bylo to, co dawniej. Wydaje mu sie, ze rozlatuje sie powolutku, ale jesli mu sie uda, zbierze sie do kupy. Tylko jeszcze nie wie jak. Dlawi go strach.
"Samotnosc to taka straszna trwoga, ogarnia mnie, przenika mnie, wiesz Mamo, wyobrazilem sobie, ze..". Czesto leci mu w chrzeszczacym i czesto gubiacym fale radiu tak w dzien, jak i w nocy.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -