eskaubei // odwiedzony 503184 razy // [nlog/zabity w cieniu neonów/by/zbirkos] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (1922 sztuk)
00:07 / 28.06.2003
link
komentarz (3)
Nie no to już jest kurwa przegięcie. Oglądam sobie sportowe podsumowanie dnia na tvn 24. PRzez 20 minut mówili kurwa dosłownie o wszystkim. Począwszy od piłki nożnej, szeroko informując o Beckhamie w Wietnamie czy chuj wie gdzie, rozwodząc się jak w każdych wiadomościach sportowych na temat wimbledonu, przez rajdy, kolarskich emerytów, roztrząsanie słabej formy Golloba i chuj wie co jeszcze. Żadnej nawet najmniejszej wzmianki o drafcie. O Lampe i Szewczyku. Tak się kurwa wspiera w Polsce polskich sportowców. Lepiej pieprzyć o czym innym. Syf. Gloryfikacja wybranych dziedzin sportu. Na osłodę wkleje tu coś co sobie przeczytam kiedyś i wspomnę z uśmiechem:

NOWY JORK ZAKOCHANY W LAMPE !!!
Nowojorska prasa jest zachwycona tym, że New York Knicks wybrali Polaka. Wszyscy zauważają, że klub miał ogromne szczęście, że z 30. numerem wybrał zawodnika, którego chciał wybrać z numerem 9.

NEW YORK TIMES:
"Najgłośniejsze krzyki kibiców tego wieczora słychać było na początku drugiej rundy. Tłum skandował "Chcemy Lampe!", a Knicks porwali wszystkich do owacji na stojąco wybierając mierzącego 210 cm Polaka z numerem 30. Lampe porwał tłum jak Patrick Ewing za swych najlepszych czasów, gdy gestami dziękował za doping, tumult jeszcze się zwiększył".

NEW YORK POST:
Bądźmy przez chwilę brutalnie szczerzy, OK? Kilka dni temu nie słyszeliście nic o Macieju Lampe. Ciągle nie macie pojęcia czy kiedykolwiek będzie chociaż niezły, takiego pojęcia nie mają też Knicks. On jest, zgodnie ze starą koszykarską tradycją talentem przez duże T z dwumetrowym znakiem zapytania.

Ale wczoraj wieczorem w Madison Square Garden, o kilkaset metrów od parkietu, gdzie i tak kiedyś to wszystko się wyjaśni, przez kilka minut Maciej Lampe stał się rodzajem ludowego bohatera, koszykarskim, wielkomiejskim mitem, wypełniając tą małą salę taką dawką elektryczności, ktorej brakuje w sąsiedniej wielkiej hali.

Nowy Jork zawsze uwielbiał "czarne konie" i outsiderów. I oto miał kolejnego, urodzonego w Łodzi, w Polsce, wykształconego koszykarsko w hiszpańskim Universidad Complutense

Tego wieczora Nowy Jork czuł ból Macieja Lampe i otworzył dla niego swoje ramiona, przestał nawet wyzywać szefa klubu Scotta Laydena, by wiwatować na cześć tego nieznanego Polaka. Brawo dla nich. brawo dla niego. Brawo dla Nowego Jorku.

Kiedy zakończyła się pierwsza runda, wiadomo już było, że Polak jest w poważnych kłopotach. Czasu na myślenie o zawiłościach kontraktowych jednak nie było - jako 30. wybierał zespół New York Knicks. Miejscowi kibice nie mieli wątpliwości, kogo chcą w drużynie. Kilku z nich podniosło naprędce przygotowane kartki z literami składającymi się w nazwisko Polaka. "We want Lampiiii!" - skandowała cała hala, na tę samą melodię, na którą wcześniej śpiewano "Fire Layden". Taki okrzyk trwał przez dwie minuty aż wreszcie pojawił się na scenie Russ Granik, zastępca Sterna, który zwyczajowo ogłasza wybory w drugiej rundzie. "Z numerem 30 New York Knicks wybierają... Macieja Lampe" - ogłosił Granik o godzinie 22 miejscowego czasu, czyli po trzech godzinach od rozpoczęcia fety, co wzbudziło ogromną owację.

Lampe odpowiedział uradowanemu tłumowi gestem radości ("w taki sposób odpowiadał wiwatującemu tłumowi w Nowym Jorku tylko Patrick Ewing" - napisał potem "New York Times",0), ale twarz pozostała smutna. Założył czapeczkę Knicks, odebrał na scenie gratulacje od Granika, udzielił wywiadu telewizji i radiu ESPN. Ciągle mając na twarzy wypisaną porażkę udał się do salki prasowej na swoją konferencję. Po drodze był oblegany przez kibiców Knicks. - You're the man! ("Jesteś gościem!",0) - krzyczał jeden z nich mocno ochrypłym już głosem. - On jest nasz! Super! - wrzeszczał chłopak na wózku inwalidzkim w koszulce gwiazdy Knicks Latrella Sprewella chwilę po tym, jak udało mu się dotknąć przechodzącego Polaka.

- Myślałem tak jak wszyscy, że będę wyżej. Mam nadzieję, że odpłacę się kibicom za wspaniałe powitanie. A te kluby które mnie nie wybrały? Myślę, że popełniły błąd - mówił spokojnym głosem, ale oczy miał szkliste. Na prośbę jednego z dziennikarzy, żeby odpowiedział na pytanie także po polsku, tylko przełknął ślinę i wyszeptał: - Sorry, ale nie jestem w stanie teraz mówić po polsku...