iznogud // odwiedzony 55930 razy // [nlog/pure life style nlog/by/zbirkos] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (121 sztuk)
02:03 / 13.12.2004
link
komentarz (9)

Wstał wiosenny dzionek. Promienie wschodzącego słońca muskały twarz kobiety miłym ciepłem. Pelagia Zimoch, przebywająca od trzydziestu lat na inwalidzkiej rencie, otwarła jakby od niechcenia oczy i miło zieeewnęła. Po chwili zorientowała się, że coś jest nie tak. Początkowo nie widziała co. Pokój wyglądał jak co dzień. Ze ściany spoglądały uśmiechnięte twarze bogów Patrysia i Frycusia, do których codziennie modliła się o lepsze życie. Na stoliku stała figurka przedstawiająca św. Mierzejewskiego - opiekuna zwierząt - dokonującego cudownej przemiany hycla w opiekuna schroniska dla zwierząt, a także lampka nocna. Szyby w oknach były przezroczyste. Firanka, zasłony i meble nie wzbudzały żadnych zastrzeżeń. Były takie, jak zawsze. Stare, ale utrzymane w czystości. Żaden podejrzany zapach nie drażnił jej nozdrzy. Było cicho i spokojnie, nie licząc zwyczajowych odgłosów biegających po podwórku dzieciaków i ćwierkających na drzewach ptaków. Uczucie dziwności jednak pozostało. Pelagia podrapała się po głowie, gdyż nie dawało jej to spokoju. Jej dłoń trafiła na puszyste włosy. Były bardziej puszyste niż zazwyczaj, lecz kobieta nie zdawała sobie jeszcze z tego sprawy. Po chwili dotarło do niej, że nic ją nie boli.
- Dziwne, nic mnie nie boli? - zdumiała się.
Codziennie, gdy otwierała oczy, coś ją bolało. Doskwierał jej ból kręgosłupa, migrena albo typowo kobiece przypadłości. Miała problemy ze schylaniem się i wchodzeniem na krzesło, aby podlać kwiatki. A dziś nie.
Podniosła górną część ciała, spuściła nogi na podłogę i włożyła kapcie. Następnie wstała i przeciąąągnęęęła się. Żaden krąg nie chrupnął, a mięsień nie zabolał. Polagia poczłapała lekko jeszcze zaspana do łazienki. Usiadła na muszli klozetowej, aby wykonać co poranną potrzebę. Na umywalce stał kubek, w którym zostawiła na noc sztuczne zęby. Tuż nad nią wisiało małe lustro, a obok stała wanna i stara, wysłużona pralka "Frania". Kobieta poczuła, że załatwiła swą potrzebę i wstała. Teraz przyszła kolej na poranną toaletę. Wsadziła do umywalki czarny, gumowy korek i odkręciła kran. Spojrzałą w lustro i stanęła jak wryta. Szok. Czy to aby ciągle jej się nie śni? Miała piękne, kruczoczarne włosy zamiast zwykłych, siwych!
- Ale ze mnie stara sklerotyczka! - zaśmiała się - Pewnie wczoraj farbowałam włosy i zapomniałam o tym. Cha, cha... ooooo...
Śmiejąc się do lustra. Pelagia oooniemiała. Ujrzała w swoich ustach zęby. Szybkim wzrokiem zerknęła do kubka. Sztucznej szczęki nie było. Czyżby zapomniała wyjąć je przed snem? Nie dowierzając własnemu zapominalstwu, otwooorzyła usta na całą szerokość podziwiając piękne, białe ząbki. Wszystkie zdawały się być zdrowe. Wsadziła do buzi paluchy, aby upewnić się w ich prawdziwości. Tak, były twarde i jak najbardziej realne! Z całą pewnością nie były sztuczne! Odniosła też wrażenie, jakby jej skóra stała się zdrowsza i piękniejsza. Znikły gdzieś zmarszczki i kurzajki.
Z osłupienia wyrwała ją woda z przelewającej się umywalki. Szybko zakręciła kran i wzięła szmatę, aby wytrzeć z podłogi kałużę. Wcześniej spuściła trochę wody, bo daremne byłoby to wycieranie, gdyby za chwilę podłoga znowu miała być mokra. Woda miała idealną do mycia temperaturę. Nie musiała nawet odkręcać kurka z zimną.
Po porannej toalecie spożyła śniadanie. Od chwili, gdy uszczypła się w ucho i poczuła ból, przestała zastanawiać się, czy nie umarła. Wiedziała, że to wszystko dzieje się naprawdę i nie jest wytworem wyobraźni. Pełna smakołyków lodówka nawet jej nie zdziwiła.
- Ciekawe co powie na ten temat doktor? - zastanowiła się, gdyż dziś przypadał jej termin wizyty u lekarza.
W przychodni okazało się, że jej stały i zaufany lekarz przebywa na urlopie. Trudno, poszła więc do innego pana doktora. O dziwo, kolejki nie było i od razu weszła do gabinetu. Po dokładnych oględzinach pracownik służby zdrowia zawołał z szelmowskim uśmiechem:
- Jest pani zdrowa jak rydz! Serce pracuje prawidłowo, w żołądku wszystko w porządku, garbu nie widzę... Po co pani tu w ogóle przyszła? - zapytał i mrugnął okiem - Mam wypisać zwolnienie? Ile pani chce?
- Ależ panie doktorze, jestem rencistką! Nie potrzebuję tego...
Lekarz oniemiał i zaczął zastanawiać się, kto takiej dał grupę inwalidzką. Spojrzał uważnie na Pelagię i uśmiechnął się. Tak. Piękną kobietą była. Sam by to zrobił. Kobieta, czując się głupio, przeprosiła przystojnego doktora...
- Przepraszam, panie doktorze, przyszłam tylko do kontroli. Skoro jestem już zdrowa, to sobie pójdę.
I wyszła z gabinetu, pozostawiając lekarza w stanie lekkiego zamyślenia, a może nawet rozmarzenia. Dlaczego jego żona nie jest taka urocza i milusia? Mógłby ją wtedy schrupać... Ech...
Zaraz potem, zastanawiając się, czy przypadkiem nie przeniosła się w czasie, poszła do sklepu mięsnego, aby kupić trochę wędlin. Znajoma ekspedientka zawsze zostawiała jej najlepsze kawałki. W sklepie mięsnym, jak w każdym, wisiały na ścianach pęta kiełbas, na półkach poukładane były konserwy, a na stole leżała siekiera. Na ladzie baraszkowały wesoło sympatyczne karaluchy, ale nikt się tym przejmował, bo i po co? Ekspedientka wyglądała normalnie. Nie była młodsza, lecz taka jak tydzień temu. Hipoteza o przesunięciu czasu legła w gruzach.
- Dzień dobry, pani Gieniu! - zawołała do ekspedientki ciekawa, czy ją rozpozna.
- Czy my się znamy? Ach tak! Pani jest pewnie Elwirką, córką Pelagii, o której tyle słyszałam! Cieszę się, że w końcu panią poznałam. Co słychać u mamy? Zdrowa?
- I to jeszcze jak!
W końcu wróciła do domu udając, że nie dostrzega facetów, którzy oglądali się za nią i gwizdali z podziwem. Także inne kobiety ciskały w nią zazdrosnymi spojrzeniami. Pierwsze napięcie minęło i z uczuciem radości zamknęła za sobą drzwi. Poczuła w powietrzu miłą woń rozchodzącą się z kuchni. Zanim do niej zerknęła, zadzwonił dzwonek u drzwi.
- Czyżby jakiś adorator?
- Nie, poczta. Proszę otworzyć.
Kobieta otwarła drzwi.
- Renta dla pani matki. Całkiem pokaźna sumka. Może pojechać na wakacje nawet dookoła świata.
- Przecież ją dostałam tydzień temu.
- Tutaj napisali, że to za ostatnie 30 lat z odsetkami. - powiedział listonosz, nie zauważywszy nawet słowa "dostałam" - Widać jakaś pomyłka i zaniżali wypłaty.
Pelagia podpisała odbiór pieniędzy i listonosz uśmiechnął się:
- Nie widzę na pani dłoni ślubnej obrączki. Jest pani wolna? Bo ja kawaler, więc...
- Tak, mąż umarł dwa lata temu, ale nie jestem zainteresowana.
I pospiesznie zamkneła drzwi, gdyż serce zabiło jej mocniej na wspomnienie zapachów z kuchni. Jej mąż był kiedyś kucharzem. Czyżby... Zajrzała szybko do kuchni, tak!
- Stefan, morda moja! To Ty? Przecież nie żyjesz!!!
- Nie żartuj tak nawet, kochanie! Przecież nie zmartwychwstałem! He, he... - zaśmiał się życzliwie sympatyczny grubasek w kucharskiej czapie. Mężczyzna, choć pięknie zaokrąglony, nie był stary. Pocałował ją miło w policzek i wrócił do pichcenia posi posiłku. Jeśli będzie tak smakowity jak zapach, to bomba!
Po popołudnowym obiedzie obejrzeli jakiś film, a później przez kilka godzin uprawiali namiętnie seks. Mąż był zdecydowanym mistrzem w tej dziedzinie. Zafundował jej prawdziwą ucztę kamasutry z wieloma szczytowaniami. W tle rozbrzmiewała piosenka wykonywana przez Maćka Starnawskiego, który jest jaki jest, pt. "Bo nie ma takich gór, których byś nie przeskoczył". Orgazmy spazmatycznie rozpalały rozkoszą jej ciało, a później wzięli wspólną kąpiel w wannie pełnej pieszczot.
Wieczorem przybyła z niespodziewaną wizytą córka z rodziną, której dawno nie widziała. Najwyraźniej los chciał, aby byli świadkami wielkiej radości jej męża. Po wielu latach obstawiania zakładów totolotka trafił szóstkę. Jakby tego było mało, nastąpiła dziewiętnastokrotna kumulacja nagrody pieniężnej!
- Świętowali sukces do późnych godzin nocnych i żyli długo, szczęśliwie, ponad 100 lat na złość ZUSowi i innym krwiopijcom okradających biednych, starych ludzi. A teraz dobranoc, skarbie. - powiedział siwy staruszek, siedząc na starym łóżku obok równie starej żony. Musnął ją przyjemnie wargami w policzek. Ta leżała z głową na poduszcze wpatrując się w niego z miłością. Uwielbiała bajki, które opowiadał jej mąż. Codziennie wymyślał nową.
Mężczyzna pomodlił się jeszcze w duchu, aby rząd nie zapomniał rewaloryzować rent i emerytur, zgasił światło i poszedł spać, przytulając się do żony, którą ciągle kochał... Mimo upływającej urody, mimo upływających lat...

=====

Dla Eli, aby czasem uwierzyła w marzenia.