iznogud // odwiedzony 55917 razy // [nlog/pure life style nlog/by/zbirkos] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (121 sztuk)
01:18 / 21.12.2004
link
komentarz (20)
"Iznogud - głupszy od Najgłupszego"

Gdzieś na świecie, u stóp Czarnego Morza, znajduje się mała wieś zwana Małym Majakiem. Pełno w niej architektonicznych kontrastów - obok wielu domków na kurzych łapkach zamieszkanych przezs czarnownice, wybudowano bloki i wysokie wieżowce. Zamieszkują je pogodni, acz biedni ludzie, którzy bardzo lubią turystów. A jeszcze bardziej ich pieniądze. Z tego powodu chętnie oferują im niedrogie kwatery i łóżka do spania. Wieś zaspokaja potrzeby nie tylko zwolenników byczenia się na plaży, ale i pieszych wędrówek po lesisto-skalistych górach pełnych grzybów.
Niestety, zakałą wsi było trzech braci, z których co jeden to był głupszy od drugiego. Nie nadawali się do niczego. Na niczym się nie znali, nic nie wiedzieli i tylko dłubać w nosie potrafili. Gdy spytać ich o najkrótszą drogę nad morze, wskazywali najbliższy sklep spożywczy. Lubili za to robić dziury w drodze, rozsypywać wszędzie śmieci, przebijać rury wodociągowe i czasami, odurzeni ognistą wodą, walali się na trawniku pod drzewem zdrowo pochrapując. Jednym słowem - odstraszali turystów i wyrabiali mieścinie złą opinię.
Także własnym rodzicom bracia weszli za skórę. Gdy turyści przychodzili obejrzeć pokoje do wynajęcia, szybko rezygnowali ujrzwszy któregoś z nich. Zniechęcali ich niechlujnym odzieniem i alkoholowym oddechem. Rujnowało to budżet rodzinny, a stara matka nie mogła już dłużej patrzeć, jak sąsiedzi się bogacą, oni zaś ledwie wiążą koniec z końcem. Wreszcie postanowiła z mężem, że trzeba z tym skończyć, a synowie muszą nabrać ogłady i kultury. Tym bardziej, że nadszedł kolejny sezon turystyczny...
- Hej, synkowie moi! - rzekła matka w czasie obiadu - Nadszedł kolejny sezon turystyczny. Wiecie, co to oznacza?
- Ojej... - rzekli równocześnie znudzonym głosem i z wyraźnym bólem na twarzach bracia - Znowu trzeba będzie pracować...
- Właśnie! - matka spodziewała się takiej odpowiedzi. - Postanowiliśmy z ojcem, że w tym roku, kiedy wszystko znowu podrożało, zwiększymy liczbę łóżek do spania. Trzeba zakasać rękawy i ostro zabrać się do pracy.
- Ojej... - przerazili się bracia i dodali chytrze - To niesprawiedliwe. Dlaczego wciąż musimy usługiwać letnikom, a oni nam nigdy? Dlaczego sami kiedyś nie pojedziemy na wakacje?
- Dlatego - dodała matka, która i tej odpowiedzi się spodziewała, bo co roku mówili o tym samym - w tym roku upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu. Wyprawimy was w świat i zwolnimy trzy łóżka. Najwyższa pora, abyście i wy dobrze wypoczęli i rozejrzeli się za panienkami. Może któraś zechce was za męża?
- To nam się podoba! - odrzekli chórem bracia z nie udawanym oddechem ulgi.
- Ale każdy z was pójdzie swoją drogą, samotnie, a po powrocie będziecie mogli opowiedzieć o swoich przygodach. Na tego, kto nauczy się w świecie najwięcej i pierwszy przyprowadzi żonę, czeka ten oto czarodziejski pierścień. - I tu kobieta wyciągnęła kupiony rankiem na bazarze pierścionek - Kto przekręci go na palcu, w tego kieszeni pojawi się plik banknotów. Twarda, aktualna waluta.
- Daj wypróbować!
- Nie. Pieniądze pojawią się tylko u osób zamężnych przez okres dziesięciu lat od wesela. Inaczej od dawna pławilibyśmy się w luksusach.
- Faktycznie. O tym nie pomyśleliśmy...
Pierwszy ruszył w świat Głupi, który zabrał ze sobą tyle jedzenia, ile był w stanie zabrać. Cóż, lubił sobie zdrowo podjeść. Worek był strasznie ciężki i po przejściu kilometra wędrowiec zaczynał opadać z sił. Po kilku kilometrach leśnej drogi strasznie zgłodniał i postanowił zjeść wszystko. Ledwie otwarł worek, gdy niespodziewanie usłyszał głos.
- Hej, wędrowcze...
Obejrzał się za siebie i ujrzał w krzakach siwego dziadka, który przyglądał się z nieukrywanym zainteresowaniem.
- Czego? - burknął Głupi.
- Głodny jestem, a ty masz dużo jedzenia. Czy mógłbyś mnie poczęstować?
Głupi, który uwielbiał słuchać bajek, od razu skojarzył napotkanego staruszka z legendarnym leśnym dziadkiem. Znaną postacią, która w zamian za garść sucharów była w stanie odwdzięczyć się po wielokroć. Głupi popatrzył na swój wypchany wór, pomyślał i rzekł:
- A co mi tam! Częstuj się, dziadku, nie żałuj sobie! - po chwili dodał - A owdzięczysz sie informacją, gdzie mogę spotkać miłą, piekną i niewybredną dziewuszkę?
- Oczywiście. Jeśli oddasz mi całą zawartość twojego worka, zdradzę ci, gdzie można spotkać cudowną, przemiłą i niekapryśną księżniczkę. Wchodzisz w interes?
- Tak. Dobrze, worek jest twój! Zjedz wszystko i nie zapomnij aby o okruszkach! Znaj moją hojność! - zawołał Głupi wyraźnie podekscytowany i oddał dziadkowi bagaż. Był nawet zadowolony, że nie będzie musiał dalej go taszczyć.
Starzec przez chwilę podumał, jakby chciał sobie cos przypomnieć, potarł palcami długą, siwą brodę, wysmarkał się do chusteczki, a następnie opowiedział chłopakowi gdzie, kiedy i jak zaskarbić sobie względy księżniczki Edytki i jej surowego ojca.
Głupi, z pijacką pieśnią na ustach, pognał we wskazanym kierunku i kto wie, czym by się to wszystko skończyło, gdyby po drodze nie padł martwy z głodu.
Drugi w świat ruszył brat Głupszy. Był na tyle głupi, że nie przyszło mu nawet do głowy zabrać prowiantu czy choćby wody mineralnej. Zabrał z sobą tylko paczkę chusteczek higienicznych, ponieważ męczył go katar. Po przejściu kilku kilometrów postanowił odpocząć i opróżnić nos. Wyciągnął z kieszeni chusteczki i gdy zamierzał dmuchnąć, usłyszał niespodziewanie chrząknięcie. Spojrzał w kierunku, z którego odgłos pochodził i ujrzał kroczącego starca uginającego się pod ciężarem wypchanego worka. Starzec zbliżał się ku niemu.
- Witaj, chłopcze!
- Witaj, dziadku, czego chcesz?
- Głodny jestem, czy nie mógłbyś mnie czymś poczęstować?
Także i Głupszy słyszał opowieść o leśnym dziadku, który w zamian za odrobinę strawy odwdzięczał się po stokroć. Głupszy przyjrzał się uważniej workowi i rozpoznał w nim własność swego brata. Wiedział, że jest w nim sporo żywności, lecz nie okazał po sobie swej wiedzy. Poczuł tylko zazdrość, że jego brat jest już w drodze do jakiegoś zamku, pałacu, a on nie.
- Chętnie bym cie poczęstował, lecz zapomniałem zabrać z sobą nie tylko jedzenia, ale i wody mineralnej - rzekł chłopak. - W zamian za wiedzę, gdzie mogę spotkać fajną laskę, która na mnie poleci, mogę oddać ci chusteczki higieniczne. Masz katar, więc będą ci przydatne...
- Hmm... - pomyślał starzec, głaszcząc swą brodę i pociągając nosem. Pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji. Po chwili przystał na propozycję chłopca. - Dobrze, niech i tak będzie - a następnie zdradził mu sekret.
Kto wie, czym by się wyprawa Głupszego zakończyła, gdyby także i on nie zmarł z głodu na leśnej dróżce.
Trzeci w świat ruszył brat Najgłupszy. Był tak głupi, że niczego ze sobą nie zabrał oprócz dobrego humoru i pijackiej pieśni. Po przejściu paru kilometrów wyszedł na wprost starca, który opróżniał nos. Szybko zauważył worek i chusteczki swych braci. Choć był najgłupszym dzieckiem swej matki, także i on słyszał baśnie o leśnym dziadku, który w zamian za skromny prezent był w stanie odmienić los człowieka. Podszedł do dziadka...
- Dzień dobry, dobry człowieku - przywitał się grzecznie - Widzę, że spotkał pan moich dobrych braci. Czy mógłbym coś dobrego dla ciebie, dobry dziadku, uczynić?
- Żaden z twoich braci nie zabrał ze sobą niczego do picia, a męczy mnie pragnienie. Masz może wódkę, wino albo inny napój? Odwdzięczę się informacją, gdzie możesz spotkać miłą i uczynną dziewczynę z wielkim posagiem.
- Ojej... - posmutniał Najgłupszy, gdyż dopiero teraz zdał sobie sprawę, że niczego nie zabrał. - Nie mam...
Starzec uważnie mu się przyjrzał, jakby oglądał UFO. W głowie mu się nie mieściło, że ktoś może być aż tak głupi, by w upalny dzień nie zabrać z sobą niczego do picia. Na szczęście dla chłopaka nieopodal wędrowała leśna wróżka Doda, która spieszyła się na bal i mimo swego skąpego stroju postanowiła służyć mu radą:
- Słuchaj, głupi...
- Jestem Najgłupszy...
- Nieważne... Nie stój tak, tylko nazbieraj mu jagódek. Ich sok dobrze gasi pragnienie. A ty także nie zapomnij się od czasu do czasu posilać leśnymi owocami, bo padniesz z głodu i pragnienia.
Najgłupszy poprosił dziadka, aby ten na niego zaczekał. Po chwili wrócił z garścią soczystych jagód, a dziadek przeżuwając apetyczne owoce zdradził mu sekret zdobycia miłości bogatej księżniczki.
Nie wiadomo, co by z tego wszystkiego wynikło, gdyby nie zapomniał rady leśnej wróżki i nie padł z głodu, a jego ciało nie stało się pyszną strawą dla robaków. Do dziś jego białe kości straszą podróżnych...
Na tym wszystkim, oprócz mieszkańców wsi, skorzystał pewien pismak, który wędrując do Małego Majaka w poszukiwaniu pracy, przywłaszczył sobie wszystko, co znalazł przy zwłokach jakiegoś starca, któremu wilcze jagódki niezbyt dobrze wyszły na zdrowie.
Zresztą, leśny dziadek nie był żadnym leśnym dziadkiem, tylko zwykłym, wędrownym naciągaczem, który metodą "na leśnego dziadka" dorabiał sobie do emerytury...
No cóż. Morał z tej opowieści jest prosty - pazerność nie popłaca.

=====

Huh, długie wyszło. Zdecydowanie najdłuższe. Przepraszam, na przyszłość będzie krócej. Proszę o komentarze. Bardzo proszę :-)

Korzystając z okazji chciałbym pozdrowić nowych "czytaczy". Pamiętajcie, iznogud - też człowiek. Następne opowiadanko (pewnie jeszcze przed Nowym Rokiem) będzie o iznoguda randce pierwszej :-) Spadek czytalności "harlekinów" kosztem tego nloga gwarantowany.