justynek//n-log home>>foto >>
2006.05.10 21:54:09
link|komentarz (9)
Tak się sklada, ze jestem mistrzynia w pisaniu o niczym. Z niczego potrafie zrobic epos na trzy strony, który w dodatku jest dowcipny i interesujacy. Historie o malych puchatych owieczkach rowniez potrafie zrobic z niczego, a potem przerobic ja w kryminal. A kiedy w koncu COS sie dzieje, to najpierw mysle z ktorej strony to ugryzc, a potem nic nie pisze przez miesiac. Po miesiacu COS jest już nieaktualne i znowu pisze o swoich przemysleniach na temat wplywu serwisu allegro na moja psychike. A moglabym napisac Wam o tym jak było w Krakowie. O tym jak po 12 godzinach zajec w lodowatych wnetrzach kosciolow pilam z wykladowacami do czwartej nad ranem. O tym jak po szostym piwie opowiadalam im jakie obrazy najlepiej sprzedaja sie na allegro i jak sie pije absynt. Albo o tym jak idac pieszo z knajpy na Kazimierzu do akademika na drugim koncu miasta (w srodku nocy i po szostym piwie) rozmawialam z doktorem Stasiem o ornitologii.. na ktorej oboje się nie znamy. Zeby Wam o tym wszystkim napisac potrzebowalabym kilku wieczorow. Ogranicze sie wiec moze do jednego epizodu, ktory mnie ubawil. Po mocno zakrapianej imprezie, ktora trwala do rana w pokoju wykladowcow, poszlam do siebie co by sie chwile zdrzemnac przed zajeciami. Obudzilam sie kompletnie znietrzezwiona.. chyba nawet bardziej niz kiedy sie kladlam, wiec doszlam do nastepujacych wnioskow: „Bez sensu... za 6 godzin mam referat w kosciele franciszkanow o mistycznej tloczni wina, a w takim stanie to ja moge co najwyzej robic za przyklad: dlaczego nie powinno sie pic wina. Odpuszcze sobie poranne zajecia.. pojade do franciszkanow na 14:00 i dyskretnie wtopie sie w tlum. Pewnie nawet nikt nie zauwazy, ze mnie nie bylo.” Taaak.. szczegolnie, ze wykladowcy na pewno mnie kojarza, a w czerwonej, zarowiastej skorze wyjatkowo rzucam sie w oczy.. ale nikt nie zauwazy.. luuuz. Wyspalam sie i pojechalam do franciszkanow. Bylam na miejscu troche wczesniej, bo chcialam sobie obejrzec to o czym mialam mowic przez nastepne pol godziny. Pod oltarzem wpadlam na doktora Stasia :> Chyba myslal, ze przyszlam razem ze wszystkimi, tylko reszta wlecze się w tyle.
S. nieco ironicznie: Dzien dobry Pani Justyno. Wyspala sie Pani?
J. z szerokim usmiechem: A wie Pan, ze tak. Dawno nie bylam taka wyspana.
S. konsternacja, po ktorej nastapil porozumiewawczy usmiech: Czyzby Pani TEZ odpuscila sobie Wawel?
J.: pilnie wpatrujac się w sklepienie: Bardzo ladny ten kosciol.. nieprawdaz? :>
S.: niekontrolowany wybuch smiechu, który wywolal zgorszenie na twarzach co niektórych zwiedzajach.
Wieczorem, kiedy reszta studentow narzekala jaka to jest niewyspana, pekalismy ze smiechu.. w koncu kto im kazal wstawac tak wczesnie? Lista obecnosci dziwnym trafem była dopiero poznym popoludniem ;-)