kaczuszka // odwiedzony 126215 razy // [era_chaosu_mumik szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesi±ca! (0 sztuk) | wszystkie (467 sztuk)
00:20 / 18.02.2001
link
komentarz (1)
Hmm... Siedze sobie w domu i pisze tego n-loga. Wreszcie wypadaloby cos wiecej powiedziec, chociaz czy ja wiem? Ktoz to bedzie potem czytal? Ale ryzykuje. Poczytalam pare logow znajomych i nieznajomych i troche niektore mnie nastroily niepozytywnie. Czuje sie glupio, Caramoon. Bo patrzac na Twoje wpisy od mniej wiecej 10 stycznia oraz maile od 10 stycznia, widze roznice. Ale nie jest to sprawa do roztrzasania na tzw. forum.
Jedno mnie martwi w mojej skromnej osobie- ciezko mi zapomniec, a chcialabym. Ciezko porzucic mi sentyment. Tzn jest to podswiadome. Bo tak naprawde to ja nie pamietam, nie rozmyslam, nie analizuje, nie zastanawiam sie. Ale gdzies w podswiadomosci pozostalo dokladnie wszystko. WSZYSTKO.
Jaka ja w ogole jestem? Na pewno (to juz zauwazylam,0) mam w sobie jakis pierwiastek meski, bo umiem oddzielic uczucie od sfery, jakby to powiedziec, dotykowej. Owszem, lepiej jest sie kochac, gdy sie kocha. Lepiej sie trzymac za reke, gdy towarzyszy temu uczucie, ale spostrzeglam ostatnio, ze wcale nie musi. Zdziwilam sie, kiedy sobie z tego zdalam sprawe, bo sie naprawde tego po sobie nie spodziewalam. Dlaczego pierwiastek meski? Bo nie spotkalam faceta, ktory powiedzialby, ze seks z piekna kobieta, do ktorej nie czuje nic, go obrzydza. Zreszta, niewazne.
A wiec jak latwo zaszalec jest bez milosci, choc wydawalo mi sie to takie trudne, wrecz niemozliwe. To milosc jest trudna. Zauwazylam, ze moje bariery maja podloze czysto emocjonalne. Bardzo dlugo angazuje sie w jakis zwiazek. Tzn dlugo to pojecie wzgledne, ale zajmuje mi to sporo czasu, refleksji i jest to ciezkie, bez watpienia. Ale kiedy juz przelamie te bariery, kiedy zaakceptuje drugiego czlowieka, to na dlugo, naprawde. Jest to wtedy mocne i silne uczucie. I przede wszystkim chec dawania czegos z siebie. Zawsze przeczuwalam, ze bede gotowa do poswiecen, ale nie spodziewalam sie, ze w rzeczywistosci sie to sprawdzi. Ostatnio jednak moge powiedziec mialam taki... jakby przedsmak czegos takiego. Ale byl to tylko przedsmak, nie mialam szansy sie wykazac. Ale wiem, ze chcialam, bo uszczesliwianie drugiego czlowieka sprawia radosc i mnie. Jejku, jakie to piekne kochac. Mnie o malo to wyszlo. Dosiegnelam prawie czegos, co mozna nazwac prawdziwa, gleboka, dojrzala miloscia. Ale ciesze sie, ze tylko prawie, bo inaczej nie bylabym zdolna pisac o tym wszystkim tak lekko. Jakos jednak ochlonelam. Juz mi normalnie. Teraz wydaje mi sie, jakby to wszystko bylo bardzo, bardzo dawno temu. Mile wspomnienie, ale lekko juz przykurzone. Sentyment, ale zanikajacy. Zlosc na sama siebie, troche zalu, momentami- obojetnosc i zrezygnowanie. Wlasciwie- po prostu kolejne doswiadczenie w moim zyciu, mozna z niego wyciagnac jakies wnioski na przyszlosc. Czasami nawet mam satysfakcje. Ale ona szybko mija, bo przypominaja mi sie slowa mojego kumpla, ze ja- jako mloda dziewczyna- mam niewiele w zwiazku do zaoferowania, a facet- z jakims chocby minimalnym doswiadczeniem- bez trudu wypowiada slowo “kocham”, bo mowil je juz nie raz i nie jednej. Troche prawdy w tym jest, ale ja zupelnie inaczej na to patrze. Co ja moge zaoferowac w zwiazku? Uczucie. A przeciez nic innego w zamian nie wymagam. A ze ktos juz wiele razy mowil “kocham”... Coz.... Najgorsza jest rutyna. Boze, ze ja sie na tym potknelam...
Ale co tam. Nie bede tego roztrzasac. W zasadzie to juz na dzien przed “tragiczna” rozmowa, ktora doprowadzila do finalu, usilowalam na IRCu uwiezc kumpla. He, he. Jakos tak w kumplostwie pozostalo. I jestem zdziwiona kaczka (to, tak by the way, cytat z Kaczora Donalda,0), bo juz dawno nie bylam w sytuacji, w ktorej to ja musialam sobie kogos darowac. Przywyklam przez ostatnie pol roku do surowego oceniania i kaprysnego wybierania. To nie ja sie martwilam, choc emocji bylo tyle, ze doprowadzaly mnie juz one do skrajnosci i musialam sobie ograniczyc kontakty wszelkie z nowymi samcami, bo sie zmeczylam nowosciami. To bylo w styczniu. Teraz musze odnowic te znajomosci, bo czas sie dowartosciowac. O nie! Nie bede miec kompleksow!!!

Tak patrze na to, co napisalam i mysle sobie, ze duzo tego... kurcze... A to dopiero byl wstep. He he!

Wpadlam w melancholijny nastroj, przyznam szczerze. Siedzialam dzis na IRCu i gadalam z kumplem. Cholercia, balwany chcial na kanale lepic, a ja totalnie nie czulam klimatu. Potem sie lagi jakies glupie porobily i w ogole sie na tym zakonczylo. Pozniej wracalam z kolega z kafei i zastanawialismy sie, czy nas napadna czy nie, bo Lodz o tej porze (chociaz nadal bylo wczesnie,0) jest romantycznie pusta. Kreca sie ewentualnie jakies zule, ktore lubia biegac za Toba przez pol miasta i zabrac raptem 20gr, ktore masz przy sobie. Taaaak...
A w czwartek odwalilam jedna z najbardziej szalonych rzeczy w moim zyciu. Tylko ja moglam wpasc na taki pomysl. Tzn moze to nic nadzwyczajnego, ale mnie naprawde to rajcowalo. Otoz pojechalam na wagary do Warszawy. Tak, niby nic szczegolnego, gdyby nie to, ze nie mialysmy (ja i Ewelinka,0) ani grosza.
W siedem minut pokonalysmy pol miasta i wpadlysmy w ostatniej chwili do pociagu. Nastepnie zadowolone z siebie udalysmy sie do “szalenie czystej” toalety, gdzie spedzilysmy reszte podrozy. Bylo bardzo fajnie, a na scianie pozostawilysmy nasze maile- moze sie kiedys na nie natkniecie?!
Poszlo tez pare SMSow do roznych moich warszawskich znajomych, ale nie bardzo wypalilo jakies spotkanie, zwlaszcza, ze w stolicy pobylysmy z Ewelinka raptem godzine... :,0),0),0),0),0),0),0),0),0) A swoja droga, LANcaster!!! Mogles zrobic gluchego, jak otrzymales ode mnie wiadomosc, skoro tez byles na wagarach, wiesz?! A tak? Doszlo, gdy bylam w pociagu, ale podczas powrotu...
Anyway, kiedy wysiadlysmy na Warszawie- Centralnej za bardzo nie moglysmy (tzn glownie ja,0) uwierzyc, ze sie tam znajdujemy. Ale wreszcie uwierzylysmy i jakos sobie te krotka chwile zorganizowalysmy. Bylo calkiem smiesznie. W drodze powrotnej- znowu w kiblu. Fajnie, bo jak sie tam chowalysmy, przy WC stal jakis facet. A my nie dosc, ze weszlysmy tam obie, to jeszcze nie wychodzilysmy jakies 30 minut. No to pan, dziwnym trafem, dostal sie do lazienki. Spytalam, czy chce skorzystac, ale on odparl, ze sie po prostu martwil. Wiec uspokoilam go i powiedzialam, ze nam sie tam dobrze rozmawia, ale on zrozumial to opacznie, bo z oblesnym usmiechem spytal, czy moze sie dolaczyc. Powiedzialam mu, ze nie i zamknelam z powrotem drzwi.
I taki to byl dzien. A w domu bylam na 17:00, wiec bez zadnych podejrzen. Hie, hie... A wieczorem pogadalam sobie z LANcasterem jakies 40 minut (niestety na moj koszt,0) i bylo strasznie fajnie. Buziaczki, Krzysiu, Ci przesylam!!! :***
No, to bede juz konczyc mimo wszystko, bo sie rozpisalam, ze tak sie wyraze.
Pozdrawiam Aazziego, Modzelka oraz kogos, o kim mnostwo slyszalam od Caramoona- Mumika. Otoz, Szanowny Mumiku, cholernie spodobaly mi sie Twoje logi i w ogole chyba do Ciebie maila napisze. :,0),0),0)
I w ogole pozdrawiam wszyyyyyystkich, no i witam sie ladnie “Dzien dobry”, bo sie tu dzis pojawilam po raz tzw. pierwszy. Duza buzka. Si ju lejter.