kaczuszka // odwiedzony 125274 razy // [era_chaosu_mumik szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (467 sztuk)
01:57 / 03.09.2006
link
komentarz (1)
Wszyscy zawsze wrzeszczeli, że Woody Allen jest najlepszy. Dziwiłam się, szczególnie że, gdy zaczęłam oglądac jego filmy, trafiłam wcale nie na te perełki. Obejrzałam "Wszyscy mówią: kocham cię", co oczywiście jest ślicznym filmikiem, kochanym, słodkim, uroczym, ale jednak... filmikiem. "Jej wysokość Afrodyta" tez przyjemna była, ale już gorsza. A potem to widziałam nieszczęsną "Klątwę skorpiona" i "Hollywood ending". Zastanawiałam się wtedy, czy Woody Allen się wypalił. No i czy zawsze kręcił tylko komedyjki romantyczne. Ale obejrzałam ostatnio "Anything else" z Christiną Ricci i... no tym człowiekiem śmiesznym z "American Pie" i... tak się zaskoczyłam, że omal nie spadłam z krzesła. Oboje byli świetnie wyreżyserowani, te postacie po prostu naprawdę żyły. Zresztą, akurat ta rzecz u Woody'ego Allena jest normą - jego postacie nigdy nie są płaskie. Są świetnie zanalizowane, dopracowane, ciekawe, psychologicznie spójne. A co najważniejsze - nie ma sztampowych dialogów, tylko to, co ja uwielbiam najbardziej: próba odtworzenia dialogu ze wszystkimi drobiazgami i smaczkami. A więc jest chaos kilkuosobowej rozmowy (wszyscy się przekrzykują), jąkanie (to już tradycja), robienie dygresji, akcja, która toczy się w międzyczasie. I do tego doskonale zsynchronizowana inscenizacja. No, bajeczka po prostu! I oczywiście, co cieszy mnie najbardziej, bohaterami są najczęściej intelektualiści ze swoimi emocjonalnymi lub też egzystencjalnymi problemami, i całkiem wyszukany język, co bardzo mi się podoba. Nie lubie wydumanych filmów o prostych ludziach. Nie mam nic przeciwko samej idei filmu o rolniku czy portierze, czy innej fryzjerce, ale niestety bardzo często takie filmy są do bólu patetyczne, przerysowane, sztuczne. A nie ukrywajmy - ambitne kino kierowane jest do widzów-intelektualistów, więc czemu na siłę filmowcy popadają w modę opowiadania historii o ludziach banalnych? Nie twierdzę, że proste historie nie bywają wzruszające, np. Tańcząc w ciemnościach. To opowieść prosta, jasna, niewydumana. No, ale von Trier to mistrz po prostu.
Ale... jak juz mówiłam, bez względu na wszystko, lubię filmy o ludziach inteligentnych, ambitnych, takich, którzy mają nieco mniej przyziemne problemy. Bo życie nie zawsze i nie dla każdego sklada się tylko z oszczędzania na chleb, znalezienia pracy i założenia rodziny. Jest tylu ludzi, którzy zastanawiaja się nad swoim życiem. W ogóle w człowieku, w jego psychice jest tyle ciekawych aspektów, o których mozna by cos opowiedzieć, coś interesującego, niebanalnego, czasem może odkrywczego, czasem szokującego. Ale na pewno znaleźliby się odbiorcy, którzy wreszcie mogliby się utożsamiać się z bohaterami. Bo ja się zgadzam, że życie ogólnie jest proste i problemy życiowe też są proste. Ale to człowiek sam w sobie jest skomplikowany i poplątany i sam wikła się w coraz to gorsze tarapaty, i to jest własnie dla mnie ciekawe. Ale to może dlatego, że mnie psychologia fascynuje? ;-))

A wracając, obejrzałam wczoraj "Celebrity" Woody'ego Allena i jest to kolejny jego film, który naprawdę bardzo mi się podoba. I zwracam honor. Woody Allen naprawdę rządzi. ;)