kaczuszka // odwiedzony 125232 razy // [era_chaosu_mumik szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (467 sztuk)
10:47 / 08.05.2008
link
komentarz (2)
Długo zastanawiałam się, jakich facetów lubią kobiety. Czy wrażliwych, czułych i opiekuńczych, czy może twardych, silnych i dominujących?
Problem polega na tym, że my - kobiety - chyba lubimy wszystko po trochu. Najlepiej niech facet najpierw będzie słodko kusił, szeptał do ucha, uwodził tym, jaki jest męski, rycersko silny, odpowiedzialny. A potem niech się da trochę złamać, niech pozwoli kobiecie, by przebiła się przez tę twardą skorupę testosteronowego czubienia się, uwielbienia dla władzy i dominacji. Kobiety mają wielką satysfakcję, kiedy z wielkiego twardziela zrobią wieczorem swoją przytulankę, kiedy będą miały okazję go wspierać w ciężkich decyzjach, koić jego skołatane nerwy. Czego chcą w zamian? Poczucia bezpieczeństwa, adoracji, uroczych niespodzianek oraz tego, by mogły swojego faceta bezgranicznie (i z wzajemnością) kochać, pożądać, podziwiać. Kobiety szukają mistrza. Ja szukam mistrza. Niech tylko ten mistrz będzie uczciwy, to będzie OK. ;)

Skąd te refleksje? A bo właśnie zastanawiałam się, czy zdolna jestem jeszcze do wielkich emocji, czy pisane jest mi zakochać się na zabój, pożądać i podziwiać. Gdzieś na dnie mojego serca i rozumu tliło się przekonanie, że oczywiście - jest to absolutnie wykonalne, tylko jednocześnie napawa mnie takim strachem, że nie wiem, czy chcę ryzykować. Czemu strachem? Och, no bo miłość to czysty ogień. Jeśli stoisz blisko, jest Ci ciepło. Gdy podejdziesz bliżej - robi się gorąco. Ale zdarza się, że można wpaść do ogniska i spłonąć totalnie. A tego właśnie się obawiam. Zbyt wielkiego, zbyt histerycznego i zbyt nierównego zaangażowania. A z ta nierównością niestety jest tak, że w każdym związku jest stała ilość miłości - jakaś stała X. ;) Zdarza się, że ludzie dają się z siebie fifty-fifty, wtedy jest pełnia szczęścia i spełnienia. Ale czasem ktoś kogoś kocha bardziej, np. tak na 70%. Czy druga osoba to w równym stopniu odwzajemnia? Otóż, doszłam do wniosku, że nie. Zostaje niestety tylko 30%. Taka jest smutna rzeczywistość. Gdy ktoś zabiega o nas za bardzo, rozleniwiamy się, dajemy mu się wykazać i biernie przyjmujemy. A im mniej nas jest w tej naszej miłości, tym więcej paradoksalnie zaczynamy dostawać. I tak właśnie paskudnie nasz świat jest urządzony.



A ja właśnie poznałam twardziela i muszę go zmiękczyć. Jakieś pomysły?