Niekończąca się historia

ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca | wszystkie

Warto zajrzeć -> Leninowa   Poziomka   Lavinia   Lazeg   Mrówcia   Gwiazdka

Osoby

alfabetycznie

Ba. - Lubi śpiewać. I nieprzeciętnie dobrze jej to wychodzi. Nie tylko śpiewanie zresztą.

Em. - Informatyk, amigowiec, ostatnio trochę kluturysta ;-).

Kk. - Dobry kolega z pracy, znamy się jeszcze ze studiów.

Ma. - Sąsiadka, ale Wy wszyscy, którzy pomyśleliście "aaaaaa, sąsiaaadka..." wrzućcie na luz ;-).

Mr. - Pokazała mi jako pierwsza, ile kobieta może znaczyć w moim życiu, a potem pokazała mi co to znaczy to wszystko stracić.

Sz. - Biznesmen podobnie jak Li. ale znacznie bardziej wytrawny i zahartowany. Niejeden rząd już przetrzymał.

2002.04.17 16:45:39 · link · komentarz (1)

Cóż za obsuw, nie dodałem wczoraj wpisu. Zwyczajnie nie dałem już rady, wróciłem do domu pół godziny po północy. A że dzień obfitował w wydarzenia, więc tym bardziej wena twórcza schowała się gdzieś w ciemnym kąciku mózgu i nie chciała wyjść. Od początku zatem, wtorek tradycyjnie zaczyna się od pracy na uczelni. Po zaaplikowaniu studentom cotygodniowej dawki wiedzy pojechałem pracować do domu - sezon opałowy w pełni... I teraz całą tą akcję czuję w mięśniach. Wieczorem mieliśmy się powygłupiać na karaoke. Wchodzę ja do lokalu, rozglądam się... Sa. z dziewczyną już siedzą, Ba. jeszcze nie ma. Wyposażenie całkiem całkiem, lustrzana kula i nawet błyskające światełka w podłodze jak na festiwalu w Sopocie ;-,0). Niestety pan prowadzący karaoke chyba za dużo prowadził dyskotek. Po pierwsze muzyka była za głośna, po drugie muzyka była za głośna, a poza tym muzyka była za głośna. Nie wspomnę już o tym, że teksty były wyświetlane ze slajdów, albo wręcz były odręcznie pisane na jakichś kiepskich kserokopiach. Po jakimś czasie przyszła Ba. i tak jakoś od słowa do słowa postanowiliśmy pójść sobie gdzie indziej. Troszkę szkoda bo miałem nadzieję na powydzieranie się do sitka (w repertuarze mieli "Biełyje Rozy", mniam...,0), ale cóż, szkoda mi było trochę Sa., który najwyraźniej uczulony jest na muzykę disco-polo, szczególnie za głośną. Zakotwiczyliśmy więc w "Odeonie" przy różnego rodzaju napojach i pysznej czekoladzie (wstyd przyznać ale chyba prawie całą zjadłem,0). Było świetnie, szczególnie dowcip o trzech chińskich torturach rządzi ;-,0). Później wykonałem z Ba. nocny obchód osiedla połączony, jakżeby inaczej, z nocnymi Polaków rozmowami. Rano wstałem i co za zaskoczenie - nie było telefonu od Sz., aż pocztę głosową sprawdziłem z wrażenia. Pogoda fatalna, nic tylko siąść przed komputerem. Ostatnio kompletuję namiętnie dyskografię Papa Dance, wiele utworów jest samplowanych z płyt analogowych, bawiłem się więc w wyrównywanie głośności, korekcję brzmienia itepe przez całe rano. Aż za serce coś chwyta gdy się słucha tych starych przebojów. A jeszcze kilkanaście leży w kolejce na AGalaxy... Teraz natomiast zajmę się programowaniem.