#gg | e-mail

|Czytam (nie)regularnie:|

flatLINE | you think that's air you're breathin?
Sinfest | There's definitely no logic to human behavior...
Sequential Art | Barely sequential, yet, art
Krwck | Krwck's reality, bla bla bla bla

|Czytam właśnie(nie):|

"Ach" | Jerzy Sosnowski

|(nie)często w odtwarzaczu:|

Block Party | A weekend in the city
STP | All 4
Peeping Tom | as he peeps
Army of anyone | and nobody
2003.11.05 23:10:13

Ale ja tu tylko tak na chwilkę, dosłownie na całe życie [4]


* EncesInFlu


      Znów ironizowała, biła sarkazmem, dobrotliwie naigrywała się. Trzymałem jej rękę. "Stój, nie odchodź", ale nie, parła naprzód. Wciąż dalej, byle tylko naprzód. Próby zatrzymania jej zawsze spełzały na niczym. Gdy tylko spowolniałem ją, zrazu atakowała, zaszczepiała truciznę, od której powinienem dawno był umrzeć. Potem zazwyczaj anielsko uśmiechała się, stawała się czarująca... Aż do przesady, jej uśmiech był zdradziecki niczym ostrze, które z zaskoczenia spada na plecy.
      Nieraz zdawała się być niczym kwiat - uwodziła swą wonią i pięknem, sprawiała iż chciało się nią opiekować, przytulić. Zawsze wtedy potrafiła wbić swe kolce aż po samą duszę. Kilka razy widziałem jak zakwitła, lecz na krótko. Często nieprzychylna pogoda nakazywała jej udać się w sen zimowy, łechtając zarazem jej sny obietnicą ponownego rozkwitu.
      Innym razem to ona była aurą; lubiła zwłaszcza noc, i jej kwiaty. Jako mgła zawsze spadała na nie, otuląjąc swym mlecznym puchem, by nad ranem beztrosko odejść i zostawić je na pastwe rosy i chłodu poranka.
      A może tak naprawdę toczyła życie mordercy, który po każdej zbrodni zapada w niepamięć, by znów po czasie móc niewinnie uderzyć? Dobyć swą ofiarę trafnie, dobitnie, śmiertelnie. Prosto w cel…
      Nie baczyłem nigdy na jej truciznę, sprawiałem że rozkwitała, nie poddałem się też ani razu rosie czy przymrozkom, którym mnie pozostawiała. Cały czas jej towarzyszyłem, parliśmy naprzód. Przeszłość nie istniała, była złym snem, którego koniecznie chciało się zapomnieć. Zawsze więc odpychany, powracałem. Doświadczałem tego, co dawała mi doświadczyć. Doświadczałem zarazem pragnienia doznania tego czego nie zaznałem. A nadal nie mogłem zaznać jej samej.
      W dniu, kiedy słońce oblewało wszystko swym blaskiem, a mająca nadejść noc obiecywała przecudne kwiaty, gdy w końcu miałem jej zasmakować, runęła ze swego morderczego lotu. Runęła na polanę, którą zapewne kochała, o ile kochała cokolwiek...

link
komentarz (7)

__________________________________________________________

|best|seen|on|full|screen|[f11]|at|bigger|than|800x600|