lee // odwiedzony 446585 razy // [xtc_warp szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (821 sztuk)
16:54 / 09.06.2005
link
komentarz (9)

kawałek płótna

Wiele lat temu Lee postanowił zostać artystą malarzem i nawet na jakiś czas stał się nim. Ale zanim to nastąpiło, wielokrotnie przekonywał się jakie to ciężkie zadanie. Dziś uśmiechnął się na to wspomnienie z dzieciństwa, dawno nie przywoływane z pamięci.
Wówczas, znaczy się, kiedy Lee zdał do 4 klasy szkoły podstawowej, wszystko się zaczęło od starej ramy do obrazu, przypadkiem wygrzebanej spomiędzy strychowych rupieci. Szczęściem rama była na tyle zniszczona i zrzeszotowiona przez robactwo, że, kiedy Lee przypomniał o niej światu, wciągając na światło dzienne, nikomu nie chciało się zgłaszać wobec niej jakichkolwiek roszczeń. Co ważniejsze była zupełnie pozbawiona wszelakich zdobień i rzeźbień. Ot, ledwo parę frezów po wewnętrznej stronie miała wystruganych jakby z musu. Jakby po to żeby przypadkiem nikomu nie przyszło do głowy zakwestionować, że tu o ramę do oprawy prawdziwego dzieła sztuki chodzi. Dzięki tej prostocie wykonania, dość łatwo przyszło dziewięciolatkowi naciągnięcie na nią płótna, uprzednio z wielkim trudem wyżebranego od matki. Oczywiście najpierw Lee musiał przekonać rodzicielkę, że ofiarowanego skrawka materiału nie zgubi, nie zmarnuje, nie porzuci w słomianym zapale. Ale jak to zrobić kiedy się nawet pędzla i porządnych farb nie ma?
Kiedy Lee był małym chłopcem farby olejne były tak piekielnie drogie, że mowy nawet nie było żeby przed Bożym Narodzeniem, ktoś raczył mu takie podarować. Lee uświadomił sobie w pewnym momencie, że chcąc wejść w posiadanie profesjonalnego zestawu farb olejnych, musi liczyć wyłącznie na siebie. Zwłaszcza takich w kolorowych tubkach, cudownie pachnących sosnowym lasem, jakie niedawno widział w parku, u prawdziwego artysty malarza.
Po raz pierwszy w życiu Lee postanowił sam zarobić tyle pieniędzy żeby wystarczyło nie tylko na farby, ale nawet na filcowy kapelusz podobny do tego z jakim nigdy nie rozstawał się widywany w pobliskim parku twórca.
Lee miał już pomysł jak to zrobić. Pomysł polegał na tym żeby okleić starą butelkę po koniaku, celulozowo-skrobiową korą z masy plastycznej własnego patentu, tak żeby naczynie przypominało sękaty pieniek z firmową etykietą. Zamierzenie tak się doskonale udało, że w podobnym stylu postanowił Lee do flaszki dorobić komplet kieliszków i tacę. Cały zestaw po wyschnięciu i wylakierowaniu został zastawiony w najbliższym komisie. W ciągu kilku dni przyszła wiadomość, że Lee stał się bogaty! Jego butelka znalazła szczęśliwego nabywcę. Po takim wyczynie matka nie miała już żadnych obaw przed podarowaniem Lee kawałka płótna.