lee // odwiedzony 446914 razy // [xtc_warp szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (821 sztuk)
15:37 / 16.10.2005
link
komentarz (4)

„Oliver Twist”


Jestem zachwycony „Oliverem Twistem” Romana Polańskiego. Jestem i już!
Film zapiera dech w piersiach, zupełnie podobnie jak superprodukcje typu „Władca Pierścieni”. Dbałość o szczegóły scenografii jest tu podobna, równie dobrze połączona z panoramicznym rozmachem, choć zapewne mniejszym kosztem uzyskana. Staranność w doborze kostiumów, wiernych epoce akcesoriów codziennego użytku jest już jak zawsze u Polańskiego bez porównania. Owa mistrzowska cecha, osiąga kulminację właśnie w tym dziele najznamienitszego, polskiego reżysera. Charakterystyczne jest też poczucie humoru, widoczne choćby w scenie z tabakierą o kształcie trumny.
W porównaniu z wcześniejszymi filmami Polańskiego „Oliver Twist” jest znacznie dojrzalszy. Warsztatowo jak i pod względem przekazywanych treści. Mam tu na myśli widoczne dążenie do stworzenia czegoś trwałego, czegoś co przetrwa upływ czasu, niosąc następnym pokoleniom ważne przesłanie moralne. Polański ma już ponad 70 lat i wydaje się, że dosięga go rodzaj obsesji zmuszający do wykorzystania czasu jaki jeszcze został na tworzenie rzeczy uniwersalnych, jak najtrwalszych i pozbawionych nic nieznaczących ozdobników. Stąd zapewne wynika zamysł ekranizacji dzieła Dickensa, które „nieśmiertelne” przecież już jest, co daje Polańskiemu sporą nadzieję na posmakowanie tego rodzaju przyjemności.
Autentyzm i pieczołowitość w odtworzeniu scenerii 18-wiecznego Londynu z zastosowaniem specyficznie dickensowskiego oglądu świata, jest dowodem zamiaru wpisania się na trwałe, wielowymiarowym obrazem, w zbiorową świadomość i wyobraźnię. Przecież od tej chwili całe pokolenie będą widziały Dickensa oczami Polańskiego! Jest on tego pewnien jak sądzę?
Chyba też po raz pierwszy nasz reżyser objawia w swoim dziele tak silną skłonność do moralizowania? Świadczy to, że z wiekiem dojrzewa u niego poczucie misji i potrzeba przekazania widzom prawd oraz doświadczeń, które uznaje za najistotniejsze w swym życiu. Mi osobiście to nie przeszkadza, a nawet uznaję odrobinę wyważonego moralizatorstwa za dodatkowy plus, ale...
Moralizowanie nie jest dobrze widziane w dzisiejszym świecie, zwłaszcza jeśli nie promuje dyżurnych ikon polit-poprawności, lecz odnosi się do tradycyjnych wartości. Na pewno tworząc, reżyser miał stałą świadomość, że w ten sposób naraża się na nieprzychylne a nawet agresywne komentarze krytyki. Ale zwycięski przykład Mela Gibsona z wprowadzeniem na rynek słynnej „Pasji” przetarł szlak innym twórcom i jest zapewne zachętą również dla Polańskiego.
Na zakończenie muszę się przyznać, że finał filmu odbiegający nieco od literackiego pierwowzoru wprowadził sporo zamieszania w moją percepcję, albowiem zdałem sobie sprawę, że nie potrafię się zdecydować czy mam całkowicie utożsamiać się z sukcesem Olivera, czy może jednak powinienem poczuć i odnaleźć w sobie trochę tragizmu Feigena? Niech Bóg ma w swej opiece tego grzesznika.
Jestem przekonany że Polańskiemu właśnie chodziło o zrodzenie takiej refleksji w mojej głowie.