lee // odwiedzony 446404 razy // [xtc_warp szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (821 sztuk)
12:48 / 27.03.2007
link
komentarz (4)
Apelacja

Kiedy sąd wydaje wyrok musi się liczyć z faktem, że niezadowolona z wyroku strona ma prawo złożyć od tego wyroku apelację. Gwarantuje to tzw dwuinstancyjność naszego sądownictwa, która spełnia role mechanizmu zabezpieczającego przed błędami. W praktyce każda apelacja to podważenie autorytetu sędziego który orzekał w danej sprawie, gdyż dopuszczalna jest tylko w sytuacji gdy orzekający popełnił istotne błędy w sztuce. Na przykład nie uwzględnił jakichś dowodów, błędnie je zinterpretował, naruszył wymogi proceduralne, nie był bezstronny i obiektywny, itd. Pomijam tu sytuację kiedy już po wyroku pojawiają się nowe, lub wcześniej nieznane dowody, które zmieniają obraz sprawy.
Apelacja zawsze jest dla sędziego pierwszej instancji zdarzeniem stresującym, które może mieć wpływ na jego dalszą karierę zawodową. Zwłaszcza dla młodego sędziego, który dopiero co dochrapał się ciepłej posadki i jeszcze nie utkał sobie sieci powiązań ubezpieczających, które zabezpieczają przed ryzykiem utraty pracy, ani nawet nie odzyskał zainwestowanego w swoje wykształcenie kapitału. (Plus ewentualna opłata ok 100tys zł pobierana rzekomo od delikwenta z poza układu towarzysko-rodzinnego o istnieniu której plotkują złośliwi wrogowie systemu)
Apelacja stwarza bowiem okazję innym sędziom (niekoniecznie zwierzchnikom) do oceniania kwalifikacji merytorycznych i etycznych sędziego, którego orzeczenie podważa.
Strona która decyduje się złożyć apelację zazwyczaj wchodzi w konflikt co najmniej z jednym konkretnym sędzią. W praktyce jednak składający apelację naraża się całej sieci nieformalnych powiązań w której nasz sędzia funkcjonuje. „Wymiar sprawiedliwości” to hermetyczny światek, który dość skutecznie chroni swoje interesy przed oczami ludzi z zewnątrz. Wewnątrz nie jest jednak monolitem. W praktyce każda apelacja trafia więc w przestrzeń społeczną środowiska sądu, w której zawsze rozgrywają się jakieś interpersonalne relacje (intrygi, sojusze, animozje itd.) które mogą sprawić że dana apelacja stanie się ważnym przedmiotem wewnętrznej gry.
Czasem rezultatem takiej gry, a raczej loterii może być uwzględnienie apelacji i zmiana niekorzystnego dla strony wyroku. Ludzie składający apelacje nie mają jednak świadomości jak rezultat końcowy ciągu zdarzeń, który inicjują swoja apelacją ma mało wspólnego z argumentami które przedstawiają dla poparcia swoich racji.
Oczywistym jest, że każdy sędzia zainteresowany jest by minimalizować ilość okazji do oceniania jego postępowania przez kogokolwiek, w tym i przez kolegów z pracy, nawet jeśli są to koledzy związani z nim wspólnotą interesów, celów i towarzyskich zażyłości. Zachowywanie wysokich standardów etycznych i merytorycznych wcale nie gwarantuje umocnienia autorytetu i pozycji sędziego. Zazwyczaj dzieje się odwrotnie. W praktyce o wiele skuteczniejszy w utrzymywaniu komfortu psychicznego sędziów jest układ quasi mafijny oparty na poczuciu wspólnoty interesów i zasadzie wzajemności. Zanim jednak sędzia zacznie korzystać z życzliwości kolegów i czerpać korzyście ze zbudowanego układu opartego na świadczeniu nieformalnych przysług ma on duże możliwość tzw samodzielnego uwalenia uciążliwych apelacji za pomocą całego wachlarza kruczków prawnych. Jakich? To może już w następnym odcinku :)