mother // odwiedzony 58616 razy // [|_log.chyna nlog7 v02 beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (203 sztuk)
22:55 / 23.10.2006
link
komentarz (4)
i znowu narobilam sobie zaleglosci...

czy cos sie dzialo? mega duzo!

o wszystkim pewnie nie napisze... troche z lenistwa, troche z przekory, a po trochu moze dlatego ze chce aby niektore sytuacje/momenty/chwile byly tylko w mojej glowie...

dzialo sie wiele... w sumie wiecej bylo tych zlych rzeczy niz dobrych...
bylam z moim ksieciem na tygodniowych i bardzo zasluzonych zreszta wakacjach... bylo super, chociaz ja nie bylam super... ciagle ataki placzu, zlosci, nieuzasadnionych w wiekszosci klotni... sama z soba nie umialam wytrzymac...

kiedy wrocilismy moja zdrowie sie jeszcze bardziej pogorszylo... oslabienia, szum w glowie, brak sil, aby powiedziec swiatu 'dzien dobry'... przyczyna? no wlasnie jaka? podejrzewalam juz wszystko! od nieuzasadnionej ciazy, przez przesilenia wiosenno-jesienne (lol), az do stresu...


poszlam prywatnie zrobic badania... stwierdzilam, ze musze wiedziec co sie ze mna dzieje i jakos sama siebie opornie bo opornie, ale jednak zaciagnelam na te wyniki... okazalo sie, ze pod wzgedem fizycznym jestem okazem zdrowia... poszlam do innych lekarzy, bo mimo all czulam ze cos jest nie halo, ze cos niestety mi dolego, bo do ciezkiej cholery czulam to na sobie!

okazalo sie, ze mam depresje...

szok, ironiczny usmiech na twarzy, dezorientacja...

lekarz powiedzial, ze to juz od ladnego dluzszego czasu sie dzieje i ze powinnam sie zastanowic nad swoim zyciem, bo cos nie gra i tylko ja bede wiedziala co... nie dostalam nic na ksztalt prozac'a, bo niby jestem za mloda...

w sumie to ja nic nie potrzebowalam... diagnoza wystarczyla...

usiadlam w aucie i sie zamyslilam...

niby poczulam ulge, ze nic mi nie jest, ze nie umieram jeszcze i ze spokojnie moge realizowac swoje cele... ale... no wlasnie jest to pieprzone 'ale'... ale nie bylo wszytko ok, nie bylo dobrze, nie poprawilo to mojego samopoczucia, nie zmienilo zycia...

w domu przewijanie zycia do momentu kiedy bylo dobrze, a conajmniej kiedy myslalam, ze ejst dobrze... i co? i przewinelam zycie z jakies trzy-cztery lata wstecz... wtedy bylo niby dobrze... dotarlam do przyczyny...


nie powiem, bylam mega zaskoczona...

jak widac czlowiek moze myslec, ze sie z czym uporal kiedy tak naprawde jest calkiem inaczej... narobilam sobie zaleglosci... zaleglosci w zamykaniu rozdzialow z zycia, w przebaczaniu, w oddzielaniu dobra od zla... wszytko mialo plynna konsystencja i czasem fakty z przeszlosci stawaly sie terazniejszoscia, kiedy ona sama zostawala przekladana na pozniej...

zaczelam robic gruntowne porzadki...

w koncu wszystkie brudy poszly precz... i zaczal sie najciezszy etap... etap przebacznia... ciezko wybaczyc innym to, ze skrzywdzili, ale jeszcze ciezej jest stanac prtzed lustrem i powiedziec samej sobie 'przebaczam'... bo ja tez krzywdzilam, tez zamienilam slowa w miecz, ktorym wymachiwalam bez opamietania mocno raniac innych...

mysle, ze najgorsze juz za mna...

teraz ucze sie zyc... ucze sie zdrowo kochac, ufac, i nie brac zycia tak calkiem na powaznie, bo przeciez i tak nikt z nas nie wyjdzie z niego zywym...

nie sadzilam, ze w wieku 21 lat uslysze, ze mam dosc powazny stan depresji... to taka amerykanska choroba zbyt bogatych i zbyt znuzonym zyciem gwiazd... a jednak dopada ludzi rowniez na innym polozeniu geograficznym...

po co to opisuje tutaj?

nie wiem... nie mam zbyt wielu czytelnikow, ktorzy mogliby czerpac jakies nwskazowki na zycie z tego nloga... nie ejstem zreszta ani filozofem, ani starym medrcem, aby udzielac takich wskazowek... ale moze kiedys ktos trafi tu przypadkiem i ta notka sprawi, ze da sobie i ludziom jeszcze jedna szanse... szanse ktorej ja sobie odmawialam... momentami umieranie wydawalo sie przyjemniejsze niz zycie w takim balaganie umyslowym...

kocham zyc... i teraz widze, ze moglabym wiele stracic... chce docenic kazda chwile i moment... i to nie ejst smetna i pograzona notka! to jest ta moja ostatnia szansa, ktora w koncu postanowilam sobie samej podarowac...



p.s.
przepraszam, ze nie odwiedzam Was juz... Przepraszam, ze tak dlugo mnie nie bylo... Dziekuje, ze jestescie i ze czasem jeden lub dwa komentarze sprawialy, ze czulam sie potrzebna! W odpowiednim momencie wroce w pelni, na razie jeszcze nie czas... Kilka cieplych slow bylo dla mnie (i jest zreszta nadal) niesamowitym kopem, aby zyc ale juz w lepszej formie. Dziekuje...