mumik // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca | wszystkie
2000.07.20 03:32:00
link
komentarz (1)
Kolejne miejsce, gdzie mozna wyzyc sie za pomoca pisaniny. Sporo racji mial gosc, ktory swego czasu twierdzil, ze gazety i ksiazki sa przede wszystkim dla piszacych, zeby owi mogli sie wyzyc, przelac wszystkie zalegajace umysl brudy na papier oczyszczajac w ten sposob (przynajmniej pozornie,0) swoje mysli. Jest to tez pewna forma ekshibicjonizmu, z ktorego jak z kazdej perwersji mozna nauczyc sie czerpac przyjemnosc. Mam nadzieje ze nikt tego nie bedzie czytal, a nawet jesli, to nie zainteresuje sie tym zbytnio ani nie przejmie, jako ze to co pisze ponizej jest dalekie od wszelkich zasad dyplomacji, rozsadnego rozrozniania co mozna powiedziec, zeby mnie ludzie lubili, a czego mowic nie mozna, pozbawione rozbudowanej przez lata autocenzury i wzorcow tresci wygodnych i milych kazdemu. Co prawda przekonalem sie juz, ze takie nadzieje sa plonne, gdyz sam czytam inne logi z wielkim zainteresowaniem i wnikliwoscia, ale blogger kusi...
Tak naprawde to zycie nie ma sensu (mowie tu za siebie,0). Z wiekiem, z kolejnymi porazkami w obronie przed bolem wypalaja sie kolejne fragmenty mozgu. W efekcie utracilem cala przejrzystosc struktury mojego umyslu, brak mi juz dobrego rozeznania we wlasnej swiadomosci. Nie znaczy to, ze nie moge na nia wplywac. Nadal mnie zadziwia jak dalece mozna sie zmienic, jesli tylko zdobedzie sie przekonanie, ze zmiana jest mozliwa, zdobedzie sie motywacje i odwage aby tego dokonac. Niestety gmeranie w sobie samym moze przyczynic sie do powstania wspomnianego wyzej metliku. Niezaleznie od tego okazuje sie caly czas, ze jednak mam powazne usterki konstrukcyjne. NIedostosowanie do spoleczenstwa to nie jest nic wielkiego. Po pierwsze mozna sie obyc bez spoleczenstwa, a po drugie mozna za pomoca pozytywistycznych metod dostosowac swoje dzialania imitujac kogos doskonale dostosowanego. Znacznie powazniejsza sprawa jest niedostosowanie do spelniania wlasnych podstawowych potrzeb. Doswiadczenie pokazalo, ze nie mam zadnych talentow do zdobywania i tworzenia stabilnej pary z kobieta, natomiast samotnosc jest absolutnie sprzeczna z moja natura. Taka ryba wyskoczywszy z akwarium dusi sie, ale po niedlugim czasie umiera i wysycha. Czlowiek natomiast jako najbardziej dlugowieczne zwierze moze sie meczyc okrutnie przez kilka dekad. (W przyszlosci niesmiertelnosc moglaby byc najsurowsza z kar,0). Istnieja owszem chwile radosci i zapomnienia o klopotach, ale wbrew temu, co spiewaja niektorzy nie mozna zyc dla chwil.
Rosnie we mnie od wielu lat przekonanie, ze smierc jest najbardziej pozadanym rozwiazaniem. Mysl ta jest coraz klarowniejsza i coraz lepiej dopracowana. Teraz juz wiem, ze jestem zbyt tchorzliwy, zeby skoczyc z balkonu albo pociac sie zyletka, a zdobycie trucizny lub broni wymaga zbyt wiele czasu, kontaktow z ludzmi, klopotow - w efekcie zawsze ktos sie dowie i mnie odwiedzie od moich pomyslow, albo sam sie poddam. Poza tym wiem juz teraz, ze nagla smierc moglaby sprawic zbyt wiele bolu niektorym ludziom. Dlatego wszystkie te opcje odpadaja. Idealnym rozwiazaniem bylaby powolna smierc na jakas wyniszczajaca cialo chorobe. Moglaby to byc gruzlica. Do wymiotowania dzien w dzien przyzwyczailem sie zarowno w czasie rejsow w sztormach jak i podczas poprzednich chorob. Jatrzace sie rany tez nie byly zbyt straszne. Glod, chlod i brak snu sa mi obojetne - nawet bez zadnych chorob zyje mi sie z nimi dobrze. Goraczka za to jest blogoslawienstwem - przy 40 stopniach zabiera bol i mysli. Gdyby jeszcze tak miec pewnosc, ze po niedlugim czasie osiagnie sie to, czego sie pragnie - cisze, spokoj, ciemnosc, brak wszelkich odczuc tak przypominajacych o samotnosci...

Jesli ktos doczytal do tego momentu, to lepiej zeby zapomnial to co bylo powyzej. Szczerosc nie jest dobra w tym swiecie pelnym oglady i "bialych klamstw".